REKLAMA

REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.
Roman Przasnyski

Główny analityk Gold Finance.

Roman Przasnyski przeszedł do Gold Finance z Forbesa, gdzie był redaktorem dodatku Forbes Investor. Ma za sobą doświadczenie w bankowości inwestycyjnej (Polski Bank Rozwoju, przejęty później przez BRE Bank) i pracy naukowej na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego.

Z polskim rynkiem kapitałowym związany jest od momentu jego powstania. Był zastępcą kierownika działu ekonomicznego i redaktorem w Rzeczpospolitej, zastępcą redaktora naczelnego Gazety Giełdy Parkiet oraz redaktorem naczelnym miesięcznika Gra na Giełdzie. Autor licznych artykułów, komentarzy, felietonów oraz materiałów edukacyjnych publikowanych w prasie codziennej i specjalistycznej od 1989 roku.

Z małym, dwudniowym opóźnieniem, byki na Wall Street zdołały doprowadzić do nowego szczytu w rocznicę jednej z największych fal wzrostowych w historii amerykańskiej giełdy. Udało się to dopiero w końcówce czwartkowej sesji (11 marca br.), po niezbyt udanym jej początku.
Dla zdecydowanej większości europejskich parkietów miniony tydzień był udany. Indeks we Frankfurcie zyskał 1 proc., w Londynie zwyżka sięgnęła 1,6 proc. Paryski CAC40 wzrósł o 0,5 proc.

REKLAMA

Dobre nastroje nie opuszczają inwestorów na warszawskiej giełdzie. Dynamiczne zwyżki z poprzedniego tygodnia były kontynuowane także w trakcie ostatnich pięciu sesji, choć ich skala nie była już tak pokaźna, jak poprzednio. Indeks największych spółek zyskał ponad 1 proc. a wskaźnik szerokiego rynku zwyżkował o ponad 2 proc.
Wspólna waluta wciąż nie chce uznać się za pokonaną w potyczce z dolarem. Zaciekle broni się przed zepchnięciem w okolice 1,35 dolara. Trzykrotne zejście poniżej tego poziomu, pod koniec lutego i na początku marca br., na razie spełniło rolę trampoliny, pobudzającej do kupna euro.

REKLAMA

Wall Street nie traci animuszu w dążeniu do styczniowego rekordu. Wczoraj byki przybliżyły S&P500 do niego o kolejne sześć punktów, zmniejszając dystans do czterech „oczek”.
Korekta wisiała w powietrzu i wreszcie nadeszła. Nie „przeszkodziły” jej dobre dane płynące z amerykańskiego rynku pracy, gdzie deficyt handlowy i liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych okazały się lepsze niż oczekiwano.
Od początku tygodnia widoczna jest niewielka przewaga amerykańskiej waluty nad euro. Po poniedziałkowym osłabieniu „zielonego” do poziomu 1,37 dolara za euro, trwa systematyczne odrabianie strat.
Wczoraj (10 marca br.) bykom na Wall Street udało się dodać indeksowi S&P500 kolejne dwa punkty i nieco przybliżyć do poziomu styczniowego szczytu. Widać jednak, że osiągnięcie go nie będzie łatwe. W trakcie sesji dystans do niego wynosił zaledwie pięć punktów, ale ta bliskość sprowokowała do sprzedaży akcji i niewiele brakowało, by dzień zakończył się pod kreską. Nerwowość jest więc wciąż dość duża.
Brak informacji makroekonomicznych zupełnie nie przeszkadza inwestorom w kontynuowaniu fali wzrostów. Być może jeszcze w tym tygodniu doczekamy się „konfrontacji” tego optymizmu z danymi o zasiłkach dla bezrobotnych za oceanem, sprzedaży detalicznej i nastrojach konsumentów. Niepewność tego, co się stanie, gdy główne indeksy osiągną nowe szczyty, wcale nie maleje.
Brak informacji makroekonomicznych zupełnie nie przeszkadza inwestorom w kontynuowaniu fali wzrostów. Być może jeszcze w tym tygodniu doczekamy się „konfrontacji” tego optymizmu z danymi o zasiłkach dla bezrobotnych za oceanem, sprzedaży detalicznej i nastrojach konsumentów. Niepewność tego, co się stanie, gdy główne indeksy osiągną nowe szczyty, wcale nie maleje.
Największym zagrożeniem dla rynków akcji w tym roku wydają się nie tyle kłopoty Grecji i pozostałych europejskich państw „zrzeszonych” w grupie PIIGS, czy obawy przed drugim uderzeniem recesji, lecz perspektywa zaostrzania polityki pieniężnej. Staje się ona coraz bardziej wyraźna i coraz mniej odległa.
Po umocnieniu się wspólnej waluty do poziomu 1,37 dolara, już wieczorem (9 marca br.) „zielony” zaczął energicznie odrabiać straty, kończąc dzień w okolicach 1,36 dolara za euro. Ranek był dość spokojny, jednak wkrótce nastąpił kolejny atak i około południa euro wyceniano już tylko na 1,355 dolara.
Nieco chyba sztuczne poniedziałkowe podciągnięcie na fixingu indeksu największych spółek do poziomu 2406 punktów nie przetrwało „testu prawdy”. WIG20 zaczął wtorek (9 marca br.) od spadku o prawie 0,3 proc., a wskaźnik szerokiego rynku tracił na otwarciu niecałe 0,2 proc.
Korekta kilkudniowych wzrostów chyba się rozpoczyna. Nic na razie nie zmienia i niczego nie wyjaśnia. Jej skala jest niewielka i trudno na podstawie pierwszego jej akordu oceniać szanse byków i niedźwiedzi.
Mimo pozytywnych informacji dla oceny perspektyw amerykańskiej gospodarki, dolar stracił w piątek dystans wobec wspólnej waluty. Jedynie w momencie publikacji informacji o stopie bezrobocia i spadku liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym, na chwilę kurs euro mocno poszedł w dół.
Długo wyczekiwane dane dotyczące sytuacji na rynku pracy zadowoliły amerykańskich inwestorów. Choć przez większość uznane zostały za dobre lub „lepsze”, wcale rewelacyjne nie były. Była jednak chęć do wzrostów i gdy tylko okazało się, że nie ma przeciwwskazań, wzrosty się pojawiły.
8 marca br. początek sesji w Warszawie był umiarkowanie optymistyczny. Główne indeksy zyskiwały na otwarciu po około 0,5 proc. Niewiele ustępował im wskaźnik najmniejszych spółek, zaś mWIG40 rósł o 0,6 proc. WIG20 szybko dotarł do ważnego poziomu oporu w okolicach 2400 punktów i równie szybko od niego „odpadł”. Po dwóch godzinach handlu znalazł się nawet na niewielkim minusie.
Przy okazji Dnia Kobiet, obchodzonego 8 marca zwykle tworzy się różnego rodzaju okazjonalne teksty lub analizy poświęcone roli kobiet w biznesie lub podobnym zagadnieniom. My postanowiliśmy wykorzystać tę okazję do analizy prostej „strategii inwestycyjnej”, a być może do wzbogacenia tradycji „obchodów” Dnia Kobiet.
Bliskość ważnego poziomu oporu trochę ostudziła zapał byków w podnoszeniu indeksu największych spółek na coraz wyższe poziomy. Dynamika zwyżki trwającej już od siedmiu sesji z rzędu „musiała” ulec wyhamowaniu. Rynek znalazł się jednak w newralgicznym punkcie.
Kurs wspólnej waluty skutecznie broni się przed zejściem poniżej poziomu 1,343 dolara za euro. Przeprowadzone w ostatnich dniach trzy próby jego przebicia przez dolara, na razie zakończyły się niepowodzeniem i dynamicznymi kontrami euro.

REKLAMA