Podatek Belki: Skarbówka ściąga z Polaków grube miliardy złotych

REKLAMA
REKLAMA
- Podatek Belki to żyła złota. Jest dwucyfrowy wzrost wpływów
- Banki wręcz „śpią na pieniądzach” - zauważa prof. Elżbieta Mączyńska
- Wpływy z podatku od zysków kapitałowych wyższe niż prognozowano
- Podatek Belki do zmiany? Ministerstwo zapowiada rewolucję
Wpływy z podatku Belki w ubiegłym roku zasiliły budżet państwa kwotą 10,6 mld zł. To o 16,4% więcej niż w 2023 roku i aż o 83,6% większa suma niż w 2022 roku. Prognoza przedstawiona w nowelizacji ustawy budżetowej na ub.r. zakładała wpływy w wysokości 9,2 mld zł. Te rzeczywiste były więc wyższe o 15,3% od przewidywanych. W minionym roku 7,4 mld zł wpłynęło ze zryczałtowanego podatku dochodowego od przychodów z odsetek lub innych przychodów od środków pieniężnych zgromadzonych na rachunku podatnika lub w innych formach oszczędzania, przechowywania lub inwestowania. Z kolei 3,2 mld zł wyniósł podatek dochodowy od dochodów z odpłatnego zbycia papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych, w tym z realizacji praw wynikających z tych instrumentów, z odpłatnego zbycia udziałów (akcji) oraz z tytułu objęcia udziałów (akcji) za wkład niepieniężny w postaci innej niż przedsiębiorstwo lub jego zorganizowana część.
REKLAMA
Podatek Belki to żyła złota. Jest dwucyfrowy wzrost wpływów
REKLAMA
Z danych udostępnionych przez Ministerstwo Finansów wynika, że w całym 2024 roku wpływy z podatku Belki wyniosły 10,559 mld zł. To o 16,4% więcej niż w 2023 roku, kiedy kwota ta przyniosła do budżetu wpływ w wysokości 9,069 mld zł. Jeszcze bardziej, bo o 83,6%, wzrosły wpływy w porównaniu z rokiem 2022, kiedy było to 5,752 mld zł. Ekonomista Marek Zuber z Akademii WSB przypomina, że właśnie w 2022 roku zaczęła rosnąć inflacja i rozpoczęły się podwyżki stóp procentowych. O ile banki od razu podniosły oprocentowanie kredytów, to nie były skłonne zwiększyć atrakcyjności lokat poprzez podniesienie ich oprocentowania. W rezultacie Polacy trzymali wciąż dużo pieniędzy na rachunkach bieżących.
– Pomimo podwyższania stóp procentowych, ociąganie się banków z podnoszeniem oprocentowania było głównym powodem, dla którego wpływy z podatku Belki były w 2022 roku niższe niż szacunki. Ponadto obserwowano wtedy nikłe zainteresowanie obligacjami detalicznymi. I tak naprawdę stały się one popularne dopiero rok później. W omawianym 2022 roku stanowiły one zaledwie 5% całej emisji obligacji w Polsce, tak zresztą było „od zawsze” – przypomina Marek Zuber.
REKLAMA
W 2023 roku wpływy z ww. podatku były już wyższe, co stanowiło pochodną bardziej atrakcyjnego oprocentowania depozytów. Większe były też wpływy z tytułu obligacji, co wynikało z wyższych kuponów obligacji. Dość szybko jednak pojawił się czynnik, który zaburzył ten wzrost, tj. w połowie 2022 roku zaczęły spadać realne wynagrodzenia. Marek Zuber wyjaśnia, że w konsekwencji ludzie zaczęli korzystać ze środków zgromadzonych na rachunkach. Dane banków dowodzą, że nastąpił wtedy silny odpływ oszczędności. Ta sytuacja trwała do trzeciego kwartału 2023 roku. Wtedy realne wynagrodzenia ponownie zaczęły rosnąć.
– Na wzrost wynagrodzeń nałożyła się wzmożona chęć oszczędzania. Poza tym oprocentowanie lokat było już wyższe, a zatem Polacy chętniej trzymali pieniądze na lokatach niż na rachunkach oszczędnościowych, do tego doszło rekordowe zainteresowanie obligacjami detalicznymi. W 2024 roku sprzedano ich o nominale 82,6 mld zł. To wszystko przyczyniło się do rekordowych wpływów z tzw. podatku Belki – wyjaśnia ekspert z Akademii WSB.
Wpływy z podatku Belki w całym 2024 roku wyniosły 10,559 mld zł. To o 16,4% więcej niż w roku 2023, kiedy kwota ta przyniosła do budżetu wpływ w wysokości 9,069 mld zł.
Banki wręcz „śpią na pieniądzach” - zauważa prof. Elżbieta Mączyńska
Prof. Elżbieta Mączyńska, prezes honorowa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, zauważa, że banki od dłuższego czasu sygnalizują, iż mają nadmiar depozytów, a w dodatku rosną one szybciej niż kredyty. Dotyczy to zarówno depozytów gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw sektora niefinansowego. Ze statystyk wynika, że w latach 2020-2024 depozyty sektora niefinansowego rosły ponad 8-krotnie bardziej niż udzielane temu sektorowi kredyty. Stosunek udzielanych przez banki kredytów i pożyczek do depozytów nie przekracza obecnie 70%. To obrazuje skalę nadpłynności w bankach. W dodatku relatywnie słabe jest przy tym zainteresowanie kredytami hipotecznymi. Do ich zaciągania nie zachęca wysoka stopa oprocentowania. Zmniejsza to zdolność kredytową wielu gospodarstw, a tym samym ich możliwości zakupu mieszkania.
– Obecnie w gospodarce motywacje do inwestowania są nader słabe, zarówno w przedsiębiorstwach, jak i w gospodarstwach domowych, i to mimo wzrostu płac. W sytuacji słabych bodźców do inwestowania nadwyżki pieniężne kierowane są na konta bankowe. Zatem choć się bogacimy, o czym świadczą rosnące zasoby pieniężne gromadzone w bankach, to niestety nie przekłada się to na inwestycje. Statystyki upoważniają do formułowanych przez analityków ocen, że zarówno przedsiębiorstwa, jak i banki wręcz „śpią na pieniądzach”, ale zarazem owa senność pozostaje w ścisłym związku z sennością inwestowania – dodaje prof. Mączyńska.
Darowizny, testamenty, spadki. Prawidłowe zapisy. Przykładowe wzory
Wpływy z podatku od zysków kapitałowych wyższe niż prognozowano
Ministerstwo Finansów nie zakładało aż tak wysokich wpływów z ww. podatku. W prognozie przedstawionej w nowelizacji ustawy budżetowej na 2024 rok założyło, że budżet zyska na tej daninie 9,160 mld zł. Rzeczywisty wpływ był o 15,3% wyższy od prognozowanego. Michał Grzybowski, doradca podatkowy związany z CRIDO, zwraca uwagę na to, że ostrożność Ministerstwa mogła wynikać z faktu, iż analitycy założyli, że stopy procentowe spadną do poziomu 5,25%, a tymczasem przez cały zeszły rok utrzymywały się na poziomie 5,75%. To właśnie wysokość stóp procentowych warunkuje oprocentowanie depozytów, co z kolei przekłada się na podatek od zysków kapitałowych. Do tego prof. Elżbieta Mączyńska uważa, że słusznie rząd zachował powściągliwość przy szacowaniu wpływów z tego podatku.
– Jeżeli wpływy są przeszacowywane, może prowadzić to do większego deficytu, niż planowano. Dlatego też Ministerstwo Finansów i rząd muszą zachowywać należytą ostrożność i to jest godne pochwały. Zresztą różnica między prognozami a rzeczywistymi wpływami nie jest aż tak bardzo znacząca. Co innego, gdyby rozbieżność wyniosła 20 czy 30% lub nawet więcej procent, a tak przecież nie było – komentuje prof. Mączyńska.
Struktura wpływów z omawianego podatku w 2024 r. wyglądała następująco. 7,368 mld zł wyniósł zryczałtowany podatek dochodowy od przychodów z odsetek lub innych przychodów od środków pieniężnych zgromadzonych na rachunku podatnika lub w innych formach oszczędzania, przechowywania lub inwestowania, a 3,191 mld zł wyniósł podatek dochodowy od dochodów z odpłatnego zbycia papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych. Prognozy w nowelizacji ustawy budżetowej na 2024 rok z ww. tytułów wyniosły odpowiednio 6,002 mld zł i 3,158 mld zł.
Podatek Belki do zmiany? Ministerstwo zapowiada rewolucję
Podatek Belki, który od 2002 roku obciąża zyski z lokat, obligacji i inwestycji giełdowych, znów znalazł się w centrum uwagi. Minister finansów Andrzej Domański zapowiedział jego ograniczenie, wskazując na realny termin wprowadzenia zmian. To odpowiedź na zapowiedzi zawarte w programie wyborczym Koalicji Obywatelskiej („100 Konkretów”), gdzie korekta tej daniny była jedną z kluczowych obietnic. Sam podatek od lat budzi kontrowersje – dla wielu to bariera w oszczędzaniu i inwestowaniu.
Konkretów przybywa. 17 marca br. minister Domański ogłosił, że jeszcze w kwietniu 2025 roku zostaną zaprezentowane nowe założenia reformy podatku Belki. Jak wskazał, resort pracuje nad mechanizmem obniżenia podatku, m.in. przez wprowadzenie limitu dochodów, które będą z niego zwolnione. Równolegle wiceminister finansów Jarosław Neneman przekazał, że trwają prace nad ustawą, która ma wprowadzić preferencje dla długoterminowych inwestycji kapitałowych.
Najważniejsze założenia planowanych zmian w podatku Belki
Wiceminister Jarosław Neneman wskazał, że przygotowywany przez resort finansów projekt zmian w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych ma zakładać wprowadzenie zwolnienia z opodatkowania dochodów (przychodów) do wysokości ogłaszanego corocznie limitu, ustalanego w odniesieniu do rocznej kwoty oszczędności i inwestycji kapitałowych w wysokości 100 tys. zł:
- z tytułu odsetek, dyskonta lub wykupu obligacji skarbowych, o terminie wykupu przez emitenta co najmniej roku;
- z tytułu odsetek od środków znajdujących się na rachunkach terminowych lokat oszczędnościowych zawartych na okres co najmniej roku;
- z tytułu odpłatnego zbycia papierów wartościowych, udziałów (akcji), pochodnych instrumentów finansowych, udziałów w spółdzielni, z tytułu realizacji praw wynikających z papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych, z tytułu objęcia udziałów (akcji) albo wkładów w spółdzielni w zamian za wkład niepieniężny, oraz z tytułu umorzenia, odkupienia, wykupienia albo unicestwienia w inny sposób tytułów uczestnictwa w funduszach kapitałowych.
Choć konkretna data wejścia zmian w życie nie została jeszcze wskazana, wszystko wskazuje na to, że 2026 rok może być przełomowy. Minister Domański podkreślił, że nie planuje całkowitej likwidacji podatku Belki, lecz jego modyfikację, by system podatkowy lepiej wspierał długoterminowe oszczędzanie i inwestowanie. Ostateczny projekt przepisów ma być przedstawiony po uzgodnieniach wewnętrznych, a rząd chce, by nowe regulacje były możliwie proste i korzystne dla inwestorów indywidualnych.
Komentarz końcowy: Belka w oku fiskusa
Wpływy z podatku Belki w 2024 roku przekroczyły oczekiwania, co pokazuje, jak skutecznie skarbówka potrafi korzystać z kapitałowych zysków obywateli. Choć rząd deklaruje chęć złagodzenia tej daniny, to rzeczywistość budżetowa pokazuje, że rezygnacja z nawet części wpływów może być trudna. Ponad 10 mld zł rocznie to niebagatelna suma, a każda zmiana w tym obszarze będzie wymagała starannego wyważenia interesów: państwa i podatników.
Z jednej strony widać rosnące zainteresowanie inwestowaniem i oszczędzaniem, z drugiej — polityczną determinację, by uczynić system bardziej przyjaznym dla obywateli. Jeśli reformy rzeczywiście wejdą w życie w 2026 roku, będzie to krok w stronę bardziej motywacyjnego systemu podatkowego. Pytanie tylko, czy uda się go zbudować bez naruszenia stabilności finansów publicznych.
Źródło: Na podstawie informacji prasowej MondayNews
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA