Dlaczego ubezpieczyciele proponują groszowe odszkodowania za milionowe straty. Czy to jest zgodne z prawem
REKLAMA
REKLAMA
- Uproszczona likwidacja szkód to niższe odszkodowanie?
- Ubezpieczyciel nie chce wypłacić z polisy ani za mało, ani za dużo
- Niedoszacowane ubezpieczenia: ubezpieczający chcieli zaoszczędzić na składkach
- Im większa szkoda, tym proces szacowania i czas do wypłaty musi być dłuższy
Głośnym był przykład ubezpieczonego na milion złotych dom w Stójkowie koło Lądka Zdroju, którego właścicielom według „wstępnego oszacowania” zaproponowano początkowo 85 tysięcy złotych odszkodowania.
Jak twierdzą eksperci, takie sytuacje mogą się zdarzać, ale wyłącznie incydentalnie i głównie wskutek nieporozumienia lub błędu konkretnych ludzi, nie zaś polityki firm ubezpieczeniowych. Te bowiem są szczególnie wrażliwe na ryzyko utraty wiarygodności. Choćby z tego powodu nie zaryzykują dla zaoszczędzenia nawet kilku milionów strat w wizerunku budowanym przez lata często za cenę po wielokroć większych nakładów na promocję.
REKLAMA
Uproszczona likwidacja szkód to niższe odszkodowanie?
REKLAMA
O błędy tym łatwiej, iż potrzeba naprawy szkód – i to na dużą skalę – jest wyjątkowo pilna, w związku choćby ze zbliżającą się zimą. Szybkie oszacowanie z kolei także wiąże się z ryzykiem popełnienia pomyłki, na dodatek wbrew oczekiwaniom nie zawsze jest możliwe.
Dlaczego?
W wielu przypadkach wprowadzona została likwidacja uproszczona, by wypłacać części niesporne ubezpieczeń, a nie zawsze odszkodowanie takie odnosi się do całego przedmiotu umowy czyli całego ubezpieczonego majątku.
– Niestety, gdy nie ma zniszczenia całkowitego lub naruszenia konstrukcji domu czy budynku, może okazać się, że wizja odszkodowania właściciela i firmy ubezpieczeniowej bardzo się różnią. Wtedy do gry wchodzą prawnicy, eksperci, a sprawa może ciągnąć się wiele miesięcy – komentuje Magdalena Rączka – Dyrektor Biura Prawnego Obsługi Szkód Mentor S.A.
Ubezpieczyciel nie chce wypłacić z polisy ani za mało, ani za dużo
REKLAMA
Ekspertka nie zakłada jednak złej woli ze strony towarzystw ubezpieczeniowych.
– Powódź i szkody przez nią spowodowane są bardzo medialne. Opinia publiczna patrzy na dramat powodzian z wielką troską. Nie wierzę aby jakiś zakład ubezpieczeń chciał narażać swoje dobre imię i zaniżając odszkodowanie. Firmy te bardzo dbają o swój wizerunek, wydają miliony na reklamy, a w takiej sytuacji prosty błąd może powodować ogromny kłopot wizerunkowy – tłumaczy ekspertka.
– Nie znaczy to jednak, że pieniądze wypłacane będą bez kontroli, nawet w trybie uproszczonym.
Zakłady ubezpieczeń sprawę szacunku szkód składają w ręce specjalnych firm eksperckich. Na rynku jest ich kilkadziesiąt. W normalnej sytuacji to całkowicie wystarcza. Przy powodzi – gdy wszyscy niemal w jednym czasie chcą odszkodowania – to może powodować dłuższy czas oczekiwania na wypłaty – wyjaśnia Magdalena Rączka.
Można oczywiście podejrzewać, że firmy eksperckie mogą mieć tendencję do oszczędnego szacowania szkód.
– Być może bowiem ubezpieczyciele patrzą przychylniejszym wzrokiem na tych, którzy potrafią „dobrze ścinać” i dawać im wtedy więcej zleceń. Tego rodzaju przypadki nie zdarzają się jednak często, ale ludzie bywają tylko ludźmi, więc nie można takich incydentów całkowicie wykluczyć – komentuje ekspertka.
Niedoszacowane ubezpieczenia: ubezpieczający chcieli zaoszczędzić na składkach
Wielkim problemem są także niedoszacowane ubezpieczenia. Zwłaszcza w miastach i gminach, gdzie masa majątkowa jest ogromna, a często przy zawieraniu umowy ubezpieczenia ocenia się ją na zasadzie wartości księgowej brutto, a nie wartości odtworzeniowej.
Różnice często są ogromne, zwłaszcza, że w ostatnich latach ceny nieruchomości, materiałów budowlanych i robocizny bardzo wzrosły.
W takiej sytuacji bez pomocy państwa w wielu samorządach się nie obędzie.
Wszystko dlatego, że wiele firm, instytucji a nawet samorządów polega na brokerskich umiejętnościach zaprzyjaźnionej pani Krysi czy znajomego szwagra wójta, którzy ubezpieczali je przez lata.
– Gdy nie było szkody, albo szkody były niewielkie, ten system mógł się sprawdzać. Tu los sprawił inaczej – komentuje Magdalena Rączka. I dodaje:
– Dzisiaj w tej branży profesjonalizacja jest ogromna. Dobry broker ma biura specjalistów, ekspertów, prawników, urządzenia, specjalne programy i aplikacje, które pozwalają nie tylko bardzo precyzyjnie ocenić majątek, ale bezspornie udokumentować jego istnienie, skalę zużycia, działalnie, by potem w przypadku kłopotów mieć argumenty w walce z zakładem ubezpieczeniowym – ocenia Dyrektor Biura Prawnego Mentor S.A.
Im większa szkoda, tym proces szacowania i czas do wypłaty musi być dłuższy
Z drugiej strony zdarzają się i tacy, którzy chcąc wykorzystać sytuację i wziąć pieniądze z ubezpieczenia sztucznie zawyżając wielkość szkody.
– Jestem przekonana, że specjaliści od szkód dostali bardzo wyraźny sygnał od zarządów firm ubezpieczeniowych, aby konieczność szybkości działania nie łączyć z niechlujstwem oceny. Żaden zakład ubezpieczeń nie zamieni się przecież w instytucję charytatywną. Wszystko zostanie wyliczone z największą dbałością o szczegóły, wszystkie zawiłości lub niedomówienia w umowie wykorzystane, co nie powinno dziwić – szczerze wyjaśnia ekspertka.
– W razie wątpliwości na pewno droga do odszkodowania będzie długa i kręta. I tu nie pomogą pokrzykiwania polityków, ani żadne inne naciski. Dlatego uproszczona ścieżka obowiązuje tylko w najbardziej typowych przypadkach – mówi ekspertka Mentor S.A.
Zresztą nie wszyscy chcą z niej korzystać. Dlaczego?
– Wyobraźmy sobie dyrektora szkoły, któremu ubezpieczyciel proponuje „na szybko” 7-10 tysięcy na odbudowę np. dachu. Gdyby się zgodził, a potem okazałoby się, że szkoda jest dużo wyższa, mógłby mieć postawiony zarzut niegospodarności – odpowiada ekspertka.
– Dlatego proces likwidacji się wydłuży, bo państwowe i samorządowe instytucje podlegają innym rygorom niż osoby prywatne – przekonuje Magdalena Rączka.
A trzeba pamiętać, że według aktualnych szacunków właśnie majątek samorządów, własność publiczna czy spółdzielni mieszkaniowych najbardziej ucierpiały w tegorocznej powodzi.
Proces szacowania szkód i ich wycenę mogą zresztą przyspieszyć sami zainteresowani. W jaki sposób? Ekspertka pokazuje na przykładzie działań firmy, na rzecz której działa.
– By klienci szybko uzyskiwali wypłaty, stworzyliśmy między innymi szybką ścieżkę informacyjną dla firm, aby każdy wiedział jak się zachować. Czasem to są proste rzeczy, np. alert na stronie internetowej, stworzenie szybkiej ścieżki ubezpieczeniowej. Czasem prośba o wykonanie zdjęć dokumentujących, że jakieś maszyny, sprzęt, materiały faktycznie były w zakładzie przed zalaniem – mówi Magdalena Rączka.
Jak wyjaśnia ekspertka, może to być także prośba by właściciel miał dokumentację pokazującą, że „nie zaniechał ratowania swojego dobytku” zgodnie z artykułem 826 kodeksu cywilnego. To okazuje się potem bardzo ważne.
– Tak to zadziałało między innymi w wodociągach w Głuchołazach, gdzie tegoroczne straty były większe niż w 1997 roku. W ciągu kilkudziesięciu godzin poszkodowani dostali pieniądze na remont – informuje Magdalena Rączka.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.