Za śmieci wrzucone do niewłaściwego pojemnika mieszkańcy płacą karną opłatę 400 proc. Na osiedlach nawet ci co segregują dobrze. Czy rząd coś z tym zrobi?
REKLAMA
REKLAMA
- Opłata za śmieci: wszystkie sposoby naliczania są krytykowane
- Kary za brak lub złą segregację śmieci: odpowiedzialność zbiorowa
- Odzysk śmieci i co dalej
Nowy rząd na razie zajmuje się prawem łowieckim i parkami narodowymi. Niemal bezradny jest wobec opóźnień z wypłatą dotacji w ramach programu Czyste Powietrze, nie zna sposobu na reanimację fotowoltaiki osłabionej niekorzystnym system rozliczeń net-billing. W kwestii opłaty za śmieci i segregowania odpadów – w ogóle milczy.
REKLAMA
Opłata za śmieci: wszystkie sposoby naliczania są krytykowane
REKLAMA
Obowiązek segregowania śmieci przed ich wyrzuceniem funkcjonuje już od ładnych kilku lat. Z roku na rok rosną ustawowe wymagania wobec gmin – bo to one ostatecznie są odpowiedzialne za funkcjonowanie systemu. W 2024 roku gminy są zobowiązane tak gospodarować odpadami, by 45 proc. z nich trafiało do odzysku.
Jeśli nie wyrabiają normy – płacą karę. Oczywiście finalnie obciąża ona mieszkańców, także tych, którzy segregują śmieci perfekcyjnie. Płacą więc oni za śmieci po raz kolejny, ale i nie ostatni, o czym dalej.
Od kiedy obowiązuje nowe prawo, nie udało się opracować i wdrożyć dobrego sposobu pobierania opłat za śmieci. Nie sprawdza się ani naliczanie jej od liczby osób zasiedlających dom lub mieszkanie, ani od powierzchni lokum, ani – co ostatnio jest modne – od ilości pobieranej wody, bo na to są liczniki.
Gminy próbują uporać się z problemem dobrego systemu poboru opłat na własną rękę, ale każdy z wymienionych generuje tylko konflikty. Rząd zaś, władny ustalić jeden system – nawet niedoskonały, ale eliminujący przynajmniej konflikty lokalne, od tej sprawy konsekwentnie umywa ręce.
Kary za brak lub złą segregację śmieci: odpowiedzialność zbiorowa
REKLAMA
Jeszcze więcej konfliktów wywołują sposoby karania mieszkańców, którzy nie segregują śmieci lub czynią to źle. Gmina może wówczas nakładać karę w postaci podwyższenia – jednorazowo lub na dłuższy czas – stałej opłaty za śmieci nawet do jej czterokrotności (400%). W przypadku altanek śmietnikowych na osiedlach karną opłatę wnoszą wszyscy mieszkańcy, według zasady odpowiedzialności zbiorowej.
Dwa lata temu dyskutowany był pomysł identyfikacji osób wyrzucających śmieci metodą worków z identyfikującym kodem. Na szczeblu pomysłów rządowych skończyło się na dyskusji, projekt upadł z obawy przed naruszeniem przepisów o ochronie danych osobowych – RODO.
Wiele gmin jednak to rozwiązanie stosuje na własną rękę, głównie jednak w odniesieniu do posesji domów jednorodzinnych. Kontrola identyfikowalnych worków pozwala dyscyplinować i nakładać kary tylko na tych, którzy przepisy łamią.
Tam też łatwiej jest nie tylko stosować czterokrotną stawkę opłat za śmieci, ale sankcje w postaci mandatów do 500 zł wystawianych przez straż gminną.
W osiedlach problem dalej jest nierozwiązywalny. By ukarać, trzeba najpierw złapać na gorącym uczynku albo udowodnić. Mandat 500 zł to czysta teoria, podobnie jak grzywna 5 tys. zł za wrzucenie do pojemnika elektrośmieci – za jakie uznawany jest stary czajnik elektryczny czy zepsuty odkurzacz.
Na marginesie wrzucanie żarówek do odpadów zmieszanych jest już legalne i nie ma znamion niebezpiecznych przedmiotów.
Odzysk śmieci i co dalej
Niestety, to tylko jeden koniec problemu, drugim jest sens takiej segregacji. Nawet jeśli udaje się odzyskać 45 proc. odpadów do wtórnego wykorzystania, to cała reszta idzie na wysypiska. Z kolei te odzyskane też najchętniej kierowane byłyby do spalarni – budowa spalarni zresztą to aktualnie najpopularniejszy w Polsce sposób na pozbywanie się problemu odpadów.
Osiągnie coraz wyższego odsetka odzysku z segregacji wymaga zresztą zmian – od samych altanek śmietnikowych poczynając. Zdecydowana większość z nich nie jest dostosowana do segregacji: są za małe, niefunkcjonalne, na dużych osiedlach nawet kilka wizyt dziennie śmieciarek nie wystarcza. A po weekendach przepełnione pojemniki są zasypane workami – metodą jak leci.
A może wystarczyłyby uproszczenia w prawie pozwalające na przebudowę lub rozbudowę altanek, dodatkowo zwolnienie w podatkach?
Najprościej jest wprowadzać nowe opłaty: za śmieci, za plastikowe worki, systemy kaucyjne oraz różne podatki. Dlatego za śmieci płacimy nie raz, nie dwa, ale po wielokroć. To jednak nadal nie rozwiązuje problemu.
Prawo wymaga zmian, a wcześniej potrzebna jest spójna koncepcja zarządzania śmieciami – od koszy w domu po optymalne spożytkowanie, z karami dla łamiących przepisy świadomie, a nie jako przejaw bezradności.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.