W 2024 roku będą wyższe emerytury, powszechne podwyżki płac, dużo nowych ofert pracy a wzrost cen wyhamuje przez niższą inflację
REKLAMA
REKLAMA
- Praktycznie każdy musi dostać podwyżkę wynagrodzenia w 2024 roku
- Kwota wolna teraz 60 000 zł: kto skorzysta
- Emeryci: dwie waloryzacje emerytur, trzynasta i czternasta, renta wdowia i co jeszcze
- Tańsze kredyty czy droższa złotówka
Czy to wszystko da się pogodzić? By np. wzrosły świadczenia społeczne – dla emerytów czy młodych matek – muszą być wyższe dochody budżetu, a te od razu kojarzą się z podatkami. Jak więc będzie.
REKLAMA
Praktycznie każdy musi dostać podwyżkę wynagrodzenia w 2024 roku
REKLAMA
Wyższe wpływy podatkowe do budżetu mogą być na dwa sposoby: podwyższanie podatków i danin publicznych, albo ich większy napływ z powodu rosnących podstaw wymiaru – płac, dochodów przedsiębiorców itp.
I w tym główna nadzieja w 2024 roku. Przede wszystkim odblokowane inwestycje z funduszy europejskich. 20 miliardów złotych (5 mld euro), które tuż przed końcem roku wpłynęły do budżetu mają wymiar symboliczny. To dopiero początek napływu nowych środków do budżetu – nie pójdą one na transfery społeczne, ale głównie na inwestycje.
Inwestycje to nowe miejsca pracy – szansa dla tych, którzy jej nie mają, ale przede wszystkim dla tych, którzy już pracują. Po pierwsze – pracę można zmienić na lepszą, lepiej opłacaną. Po drugie przez możliwość zaistnienia takiej zmiany, łatwiej o podwyżkę w dotychczasowym miejscu pracy.
Firmy nie dadzą rady z nowym wzrostem kosztów? Muszą dać, bo tak działa rynek. Oczywiście, w ostateczności podniosą ceny, ale to już jest koszt wkalkulowany w rozwój, a mechanizmy rynkowe – jeśli działać będą prawidłowo – sprawią, że wzrost gospodarczy nie będzie za mocno generował impulsów inflacyjnych.
W tych warunkach Sejm będzie mógł zająć się realizacją obietnic wyborczych, m.in. wydłużeniem o 9 dodatkowych dni urlopów wypoczynkowych i skrócenia czasu pracy – w tym tak kontrowersyjnym czterodniowym tygodniem pracy.
Kwota wolna teraz 60 000 zł: kto skorzysta
Podwyżki, jak wiadomo tym razem dostaną na pewno wszyscy zarabiający mniej niż 4 242 zł brutto oraz cała strefa budżetowa, od nauczycieli poczynając a na służbach mundurowych kończąc.
REKLAMA
Gwarantowaną podwyżkę dostaliby wszyscy podatnicy gdyby rząd szybko zrealizował ważną obietnicę wyborczą – podwyższenie kwoty wolnej od podatku w PIT z 30 tys. do 60 tys. zł.
Jedna taka zmiana a w portfelach każdego zostaje od razu nawet 300 zł więcej miesiąc w miesiąc. To ciągle jest możliwe, bo wbrew stereotypowi listopada, do końca którego można tylko zmieniać podatki dochodowe, wcale tak nie jest – listopad jest bezpiecznikiem na niekorzystne zmiany. Konstytucja nie zabrania ich wprowadzania w trakcie roku podatkowego, włącznie z obowiązywaniem praw wstecz, gdy zmiany są na korzyść podatnika – a tak jest właśnie z podwyższeniem kwoty wolnej.
Nie jest to też naruszanie dobrych zasad tworzenia prawa – o ile reguły te stosuje się wyjątkowo.
Jeśli więc rządzący ogłoszą zwłokę w realizacji tej obietnicy tłumacząc się listopadem, będzie to klasyczna ściema – a w ogóle sprawa kwoty wolnej to swoisty test realizacji obietnic wyborczych.
Emeryci: dwie waloryzacje emerytur, trzynasta i czternasta, renta wdowia i co jeszcze
Seniorzy mogą spokojniej patrzeć w przyszłość niż rok temu – to na pewno. Wiadomo już, że inflacja nie będzie tak demolowała ich skromnych środków na utrzymanie. Gdy będzie wysoka, od razu jej skutki ma niwelować druga w roku waloryzacja.
Pozostają jeszcze do uregulowania problemy mniejszych grup – właśnie wdowia renta czyli renta rodzinna po zmarłym małżonku na specjalnych warunkach, uwzględniająca że koszty utrzymania tylko nieznacznie się zmniejszają po śmierci małżonka, a dochody często spadają bardziej niż o połowę.
No i obiecane emerytury bez podatku. Jeśli nie będzie jednak w 2024 roku podwyższenia kwoty wolnej od podatku dla wszystkich, nowy rząd by wyjść z obietnic z twarzą powinien emerytom zapewnić przynajmniej tak zwane nowe zwolnienie przedmiotowe z PIT – dochodów z emerytur, rent i innych świadczeń z ZUS oraz KRUS.
Tańsze kredyty czy droższa złotówka
Rynki już dyskontują spodziewany wyższy wzrost gospodarczy w Polsce, którego jednym z filarów są fundusze europejskie napędzające inwestycje. Stąd tak mocna poprawa siły polskiej waluty, mimo że inflacja w Polsce jest jedną z najwyższych w Europie.
Sile złotego sprzyjają też wysokie stopy procentowe NBP – one też przyczyniają się do tego, że inwestorzy poszukują PLN, zamiast pozbywać się takiej waluty.
Nie jest to może dobra wiadomość dla eksporterów, bo polskie produkty są relatywnie droższe, ale dla konsumentów już tak, bo to nie tylko tańsze produkty tradycyjnie importowane, od bananów po ryby i owoce morza, ale i tańszy koszt pobytu zagranicą – urlopy, weekendowe wypady itp.
Nie jest to też, przynajmniej wprost, dobra wiadomość dla spłacających kredyty. Jeśli stopy procentowe nie będą bowiem spadać, to i ich oprocentowanie pozostanie na ciągle wysokim, choć niższym niż w pierwszej połowie 2023 r.
Jest jednak projekt przedłużenia wakacji kredytowych dla znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji oraz większej dostępności standardowego funduszu wsparcia – państwo nie pozostawi ich bez pomocy.
Jednak najlepszą gwarancją poprawy sytuacji jest wzrost dochodów – wtedy można długi spłacać bez zwiększonego wysiłku własnego i bez oglądania się na innych. Tu zaś wracamy do początku i pozytywnych trendów, które na rynku pracy i wynagrodzeń w 2024 roku są praktycznie gwarantowane.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.