Aktualna sytuacja na rynku pracy, w związku z poszerzającym się zasięgiem koronawirusa, staje się coraz bardziej dramatyczna. Co możemy zrobić, gdy zamiast obiecanej wcześniej podwyżki grozi nam utrata pracy? Jakie możemy podjąć kroki w sytuacji, w której obniżenie wysokości wynagrodzenia dotyka już nie tylko jednostki, lecz bardzo dużej grupy osób?
W czasie pandemii koronawirusa SARS-CoV-2, wywołującego chorobę COVID-19 praca zdalna i ułatwiające komunikację nowe technologie (w tym oczywiście wideorozmowy i wideospotkania) znacząco rozpowszechniły się w biznesie. Wksperci z firmy McKinsey szacują, że cyfryzacja w firmach przyspieszyła o trzy lata[1]. Osoby, które wcześniej nie miały do czynienia z nowymi technologiami, nagle zostały postawione przed koniecznością uczestniczenia w telekonferencjach i wideo rozmowach. To mogło wywołać u nich konsternacje, szczególnie gdy po raz pierwszy prowadzili wideo spotkanie w domowych warunkach. Należy również podkreślić, że niewielki odsetek pracowników posiadał w swoim mieszkaniu dedykowane miejsce do pracy, a co dopiero przestrzeń pod wideokonferencje. Na szczęście za nami już prowizoryczne biurka z deski do prasowania lub praca przez 8 godzin z sofy. Mądrzejsi o pierwsze doświadczenia – te dobre i te, które każdy chciałby usunąć z pamięci – proponujemy odświeżyć sobie etykietę wirtualnych spotkań, aby uniknąć „niewygodnych” sytuacji.
Teraz, gdy wszyscy znajdujemy się w trudnej sytuacji, musimy poszukiwać nowych możliwości i próbować wszystkiego, co może uratować nasze firmy – radzi Robert Lipiński. Jeśli jednak zdarzyło się tak, że straciliśmy pracę, też warto spróbować spojrzeć na to jak na szansę – być może przyszedł czas na realizację marzeń o przejściu na własne i zawalczenie o swoją niezależność?