REKLAMA
Zarejestruj się
REKLAMA
Ogromne zainteresowanie złotym inwestycyjnym spowodowało nie tylko wysokie ceny samego metalu szlachetnego. Zwiększony popyt przeniósł się na akcje spółek wydobywających złoto. Inwestorzy liczą, że gorączka złota u źródeł da zarobić więcej niż na samym tylko wzroście cen złota w gotowej postaci. Czy słusznie?
Kontrasty na rynku złota są w tym momencie widoczne jak nigdy wcześniej. Dopiero co notowane były historyczne szczyty na poziomie nieco powyżej 2 430 dolarów za uncję, a kilka dni później zanotowana była największa dzienna strata od wielu lat.
Złoto to już nie jest instrument finansowy tylko dla zamożnych, podobnie jak nieruchomości. I bynajmniej dysponując tylko niewielkimi kwotami nie trzeba robić to pośrednio – poprzez fundusze inwestycyjne. Teraz można kupić choćby gramową płytkę złota – i to na raty – albo kupować po kawałku sztabkę. Można ją kupić przez Internet i odebrać od kuriera, można zdeponować online w sejfie dilera. Możliwości są nieograniczone.
W nieco ponad pół wieku cena złota wzrosła ponad 40-krotnie. Nawet jeśli uwzględni się inflację, trudno nie zgodzić się, iż złoto nie tylko pozwoliło uchronić kapitał przed stratą, ale i dało przyzwoicie zarobić. Jednak kto inwestuje aż na tak długi dystans?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA