Dzisiejsze ranne notowania złotego muszą cieszyć optymistów – po godz. 9:00 euro oscyluje w rejonie 3,98-3,99 zł, a zatem wyraźnie powróciło poniżej poziomu 4,00 zł. Z kolei dolar zszedł poniżej 3,10 zł, co też powinno zostać odebrane jak znaczący sygnał.
Wczoraj po południu zastanawiałem się, co stanie się w sytuacji, kiedy FED zdecyduje się na niewielki krok, który nie zaspokoi oczekiwań części inwestorów. Zresztą, jeżeli wierzyć sondażom, to ta część była w niewielkiej mniejszości. Teoretycznie, każde działanie banku centralnego zmierzające do poluzowania ilościowego powinno przekładać się na osłabienie lokalnej waluty. I taka też była pierwsza reakcja rynku po godz. 20:15, kiedy światło dzienne ujrzał komunikat.
Mimo, że wczorajsza sesja na Wall Street była „mieszana”, głównie przez nieco słabszy odczyt indeksu zaufania konsumentów, który w lipcu zbliżył się do bariery 50 pkt., to już dobre zachowanie się parkietów w Azji i Europie, sprawiło, iż dobre nastroje zostały podtrzymane.
W godzinach nocnych doszło jednak do naruszenia piątkowego szczytu na 1,3007 i ustanowienia kolejnego na 1,3028. Euro wsparły informacje z Europejskiego Banku Centralnego, który zdaje się wycofywać ze swych operacji na rynku obligacji (wykup papierów zagrożonych krajów strefy euro), co może być sygnałem, iż perspektywy dla rynku długu w Eurolandzie zaczynają się poprawiać.
Za nami sesja, która przyniosła kilka rozczarowań. Po pierwsze dynamika produkcji przemysłowej w strefie euro wyniosła w maju 0,9 proc. m/m i 9,4 proc. r/r, a oczekiwano lepszego odczytu, zwłaszcza po dobrych informacjach z Niemiec, Francji i Włoch. Po drugie popyt na polskie 5-letnie obligacje był najsłabszy od 8 miesięcy i wyniósł 2,81 mld zł.