REKLAMA
Zarejestruj się
REKLAMA
Galerie handlowe w metropoliach i pełniące podobną do nich rolę centra handlowe w innych miastach tracą na znaczeniu po wprowadzeniu ustawy o zakazie handlu w niedzielę. Siedem niedziel handlowych w roku to stanowczo za mało. Dlatego grudzień to czas, gdy klienci przypominają sobie o istnieniu takich miejsc.
Likwidacja zakazu handlu w niedzielę lub co najmniej przywrócenie handlu w niektóre dni ustawowo wolne od pracy, by było więcej niedziel handlowych w roku to był postulat w czasie wyborów parlamentarnych. Czy udało się go zrealizować, czy dziś 21 kwietnia w trzecią niedzielę czwartego miesiąca w roku można wybrać się po zakupy do dowolnego sklepu? Czy znów galeriom handlowym przywrócono dawny blask, kiedy to w niedzielę tętniły prawdziwym handlowym życiem - pozwalając zaspokoić w jeden dzień w jednym miejscu wszelkie możliwe potrzeby, od zakupów uzupełniających lodówkę i w markowych butikach po obiad lub kolację?
Nawet jeśli ktoś dwa tygodnie przeżył na dużych zapasach powielkanocnych, to teraz już z pewnością ma potrzebę uzupełnienia lodówki i szafek-spiżarni z zapasami. Aura dzisiejsza temu sprzyja i pewnie wiele osób zastanawia się nad wyprawą po zakupy – najlepiej do galerii handlowej lub dużego centrum handlowego. Czy to jednak ma sens – czy niedziela 14 kwietnia to niedziela handlowa, czy obejmuje ją zakaz handlu?
Kolejna niedziela marca – 10 to dzień, w którym coraz więcej osób chciałoby zrobić zakupy już pod kątem świąt Wielkanocnych. Tym bardziej, że w galeriach i centrach handlowych, sieciach dyskontowych, a nawet mniejszych sklepach osiedlowych nie brakuje już promocji i specjalnych ofert handlowych przygotowywanych pod tym kontem.
REKLAMA
Miniony rok dla galerii i centrów handlowych można by uznać za remisowy – ani na plus, ani na minus – gdyby nie mniejsze niż zwykle zakupy przed Bożym Narodzeniem, zwłaszcza w sklepach spożywczych. To właśnie one zaważyły na statystyce – i niewielkim spadku obrotów w porównaniu z 2022 rokiem.
W Polsce w ogóle łatwiej znaleźć pieniądze z budżetu państwa by wywindować do niebotycznych poziomów ceny mieszkań niż sfinansować projekty inwestycyjne. Nawet jeśli nie skończy się to jak przed laty w USA czy obecnie w Niemczech – tragiczną katastrofą bańki cenowej – to faktycznemu rozwiązaniu problemów mieszkaniowych nie służy.
REKLAMA
REKLAMA