Mandat w dobie koronawirusa - co może policjant?
REKLAMA
REKLAMA
Policjant spotyka obywatela. Kiedy mandat powinniśmy przyjąć bez dyskusji?
Kiedy dyskusje z funkcjonariuszem mają sens i czy istnieją bezpieczne odpowiedzi.
REKLAMA
– Mamy prawo nagrywać czynności wykonywane przez funkcjonariusza, szczególnie w przestrzeni publicznej – mówi Piotr Dobrowolski, radca prawny. Ale, zastrzega, osobną kwestią jest upublicznianie nagrań. Tu dotykamy kwestii dóbr osobistych.
– Wrzucanie filmów do sieci tylko zaognia sytuację. Jeśli uznamy, że w konkretnym przypadku policjant przekroczył uprawnienia, złóżmy skargę do komendanta, który może wdrożyć postępowanie dyscyplinarne – wtóruje radca Łukasz Miterka. Prawnicy zastrzegają, że wiele dziś zależy od tego, jak potoczy się rozmowa z kontrolującymi nas policjantami. Może skończyć się na prośbie o powrót do domu, upomnieniu, nałożeniu mandatu czy wniosku do sanepidu o karę administracyjną.
Polecamy: Pracodawca w kryzysie
Jak więc rozmawiać? – Kilka razy zostałem ostatnio zatrzymany do kontroli. Spytano mnie, jak się nazywam i jaki jest cel przemieszczania się. Odpowiedziałem, że jadę do kancelarii. Nie zacząłem od tego, że mam konstytucyjne prawo przemieszczania się. Bo owszem, art. 52 nie zniknął. Ale funkcjonariusz nie jest od rozstrzygania, czy nasze prawa zostały ograniczone w czasach epidemii mocą rozporządzenia Rady Ministrów z 31 marca. Policjant dostał wytyczne, by kontrolować. I to robi – mówi radca Maciej Kuszyński. Ustawa o policji daje funkcjonariuszowi prawo do wylegitymowania nas. Kuszyński radzi, by powiedzieć, że przemieszczanie się wynika z zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego (czyli zacytować wspomniane rozporządzenie). Jak przekonuje, nie ma podstawy prawnej, która nakazywałaby wskazanie, co to są za potrzeby. – Rozporządzenie i art. 46 ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych wprowadzają ograniczenia. Artykuł mówi o czasowym ograniczeniu określonego sposobu przemieszczania. Rozporządzenie o zakazie korzystania z parków, zieleńców, promenad, bulwarów, ogrodów botanicznych, zoologicznych, jordanowskich i zabytkowych, plaż. Nigdzie nie ma słowa o zakazie wychodzenia na ulice.
Skąd więc biorą się mandaty? Z niewiedzy ludzi i nadgorliwości policji, czego dowodem są kary za zmienianie opon, mycie samochodów – przekonują prawnicy.
REKLAMA
Istnieją dwa tryby karania nas za ewentualną niesubordynację w czasach epidemii. Policjant może nałożyć mandat karny do 500 zł. – Mamy prawo odmówić przyjęcia – mówi Dobrowolski. Policja skieruje wniosek do sądu rejonowego o ukaranie. Sąd może wydać wyrok nakazowy, co oznacza, że nie zostaniemy wezwani, nie będziemy musieli stawić się na sali rozpraw. Wyrok nakazowy skazuje nas na grzywnę. Przysługuje odwołanie, zwane sprzeciwem. Na jego wniesienie mamy 7 dni. W takiej sytuacji sprawa trafia znów do sądu rejonowego, od którego wyroku przysługuje odwołanie do II instancji.
Drugi tryb to administracyjna kara pieniężna. Ma oparcie w ustawie o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, w art. 48 a. Mówi o karach od 5 do 30 tys. zł. To kara za nieprzestrzeganie zakazów ustanowionych ustawą. Nakłada ją sanepid, w oparciu o notatkę sporządzoną przez policję. Jeśli sanepid uzna, że kara się należy, policja przekazuje nam decyzję, która jest natychmiast wykonalna.
– Można się od niej odwołać, złożyć wniosek o wstrzymanie rygoru, do organu wyższego rzędu, czyli wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Mamy na to 14 dni, choć trzeba pamiętać, że w ciągu 7 dni może dojść do egzekucji w trybie administracyjnym, np. zajęcia rachunku bankowego – podkreśla Dobrowolski.
Zdaniem Kuszyńskiego jeżeli przyjmiemy mandat, to sprawa nie powinna być skierowana do inspektora, gdyż istnieje zasada, że nie można karać dwa razy za ten sam czyn. Sytuacja komplikuje się, gdy mandatu nie przyjmiemy, a policja skieruje notatkę do sanepidu i jednocześnie wniosek o ukaranie do sądu. Wówczas uruchomione są dwie ścieżki. Jaki będzie finał?
– To nowa materia, uczymy się jej na żywym organizmie – ocenia.
REKLAMA
Kiedy mandat powinniśmy przyjąć bez dyskusji? – Jeśli zostaniemy zatrzymani na bulwarze, w parku, bo to miejsca wymienione literalnie w rozporządzeniu – ocenia Kuszyński. – Ale za jazdę rowerem po ścieżce biegnącej wzdłuż ulicy? Tu spytałbym o podstawę prawną. Jeśli policja poda Kodeks wykroczeń (naruszenie przepisów porządkowych), to nie jest to dostatecznie mocna podstawa. W takiej sytuacji można rozważyć nieprzyjęcie mandatu. Warto to zrobić w momencie, gdy zostanie on już wypisany. To ważne, bo w treści mandatu policjant wsakzuje podstawę prawną jego wystawienia. Będzie to stanowiło naszą linię obrony w sądzie.
Łukasz Miterka przypomina z kolei, że policjant może zażądać od nas pokazania, co mamy w torbie i nie musi się z tego tłumaczyć. Jeśli tego nie zrobimy, w skrajnej sytuacji możemy odpowiedzieć za utrudnianie wykonywania obowiązków służbowych. – To jednak wyjątkowe okoliczności, gdy np. w pobliżu doszło do kradzieży, a sprawca zbiegł – dodaje.
Piotr Dobrowolski wraca jeszcze do zapisanych w rozporządzeniu podstawowych potrzeb życiowych. To z pewnością wyjście do sklepu, apteki. A co ze spacerem? – Nie ma praktyki orzeczniczej na tym tle. Są osoby, które mają zalecenie ruchu, inni fatalnie znoszą zamknięcie. W ich przypadku może chodzić właśnie o zaspokajanie tych potrzeb – ocenia. – Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i ochrona przed wirusem. Z drugiej strony warto pamiętać, że wciąż mamy prawo do wychodzenia. Tylko umiejętnie z niego korzystajmy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy INFOR Biznes. Kup licencję
Polecamy serwis: Prawo karne
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat