Kandydaci debatowali w TVP
REKLAMA
REKLAMA
Sam kształt debaty oraz zaproszenie tylko niektórych kandydatów spowodowało, że debata w telewizji publicznej spotkała się z krytyką.
REKLAMA
Zaskoczył wykonujący obowiązki prezydenta Marszałek Bronisław Komorowski, który pierwotnie zapowiedział, że nie pojawi się w studiu na Woronicza, a pomimo swoich zapowiedzi stawił się w telewizji. Eksperci oceniają działanie Komorowskiego jako zamierzone zagranie marketingowe, mające na celu skupić uwagę mediów na kandydacie Platformy Obywatelskiej.
REKLAMA
Debata przebiegała w spokojnej atmosferze. Jedynie kandydatowi SLD Grzegorzowi Napieralskiemu udało się wejść w ostrzejszą dyskusję z Bronisławem Komorowskim.
Złość kandydata PO wywołał apel Napieralskiego skierowany do wyborców marszałka, by ci zagłosowanie właśnie na niego, gdyż „tylko on może zatrzymać powrót IV RP”.
Kształt debaty uniemożliwiał otwartą polemikę i wymianę argumentów bezpośrednio pomiędzy kandydatami. To także spotkało się z głosami krytycznymi komentatorów sceny politycznej, którzy uznali, że przez to temperatura debaty znacznie się obniżyła, a momentami wręcz kandydaci usypiali.
Debata była podzielona na pięć rund. Każdy kandydat dostawał czas na przedstawienie swojej wizji prezydentury, polityki społecznej, spraw wewnętrznych, gospodarki oraz polityki zagranicznej. Na końcu każdy zaprezentował priorytety swej prezydentury.
W kwestii edukacji pomiędzy kandydatami była pełna zgodność. Wszyscy uważali, że należą się młodym polakom równe szanse edukacyjne począwszy od przedszkoli skończywszy na studiach.
Zobacz też: Kompendium wiedzy o wyborach
REKLAMA
Największe różnice programowe pomiędzy kandydatami były widoczny, gdy zostali oni poproszeni o zabranie głosu w kwestii metody in vitro i jej refundacji.
Jak przystało na kandydata Lewicy Napieralski zapowiedział refundacja dla każdego. Jarosław Kaczyński dopuścił zastosowanie metody in vitro, jednak podkreślił, że należy skupić się na wprowadzeniu program leczenia bezpłodności. Marszałek Komorowski wzywał do kompromisu, pomiędzy zainteresowanymi stronami, natomiast Minister Gospodarki Waldemar Pawlak wyraził opinię, że tego typu ustawy powinny przechodzić przez Sejm większością 3/5 głosów.
W kwestii wprowadzenia waluty euro najbardziej sceptycznym okazał się Waldemar Pawlak. Uznał, że w trudnych czasach, lepiej radzą sobie państwa, które posiadają własną walutę. Na przeciwległym biegunie znalazł się Grzegorz Napieralski, który chciałby przyjąć euro najszybciej jak jest to możliwe.
Zobacz też: Wybory prezydenckie 2010
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat