Osoby prowadzące działalność gospodarczą skupiają się zwykle, co całkiem zrozumiałe, na twardych danych, liczbach i wskaźnikach. Jednak źródła sukcesów firm, a także przyczyny ich porażek tkwią na głębszym, aczkolwiek niedocenianym poziomie. Chodzi o proces komunikowania. Nieprawidłowy obieg informacji w organizacji jest jak ciężka choroba tocząca ją od środka – tym groźniejsza, że często niezdiagnozowana. Wypracowanie efektywnego modelu komunikacji wymaga przede wszystkim identyfikacji i eliminacji tzw. wąskich gardeł. Jak wygląda to w praktyce?
Prowadzenie działalności gospodarczej wiążę się nie tylko z wieloma uprawnieniami, ale także pewnymi obowiązkami. Każdy, kto zdecyduje się założyć własną firmę, musi być świadomy, że co miesiąc czeka go duża ilość zadań związanych z zarządzaniem majątkiem. Jest wiele przykładów formalności, z którymi musi zmierzyć się przedsiębiorca.
System wypracowany przez koncern Toyoty, określany jako Toyota Way, jest szczególną kulturą zarządzania. Dlaczego "szczególną"? Przecież nie jest ani ukrywana w tajemnicy, ani nie jest skomplikowana, co do zasady. Jest możliwa do wykorzystywania w przedsiębiorstwach dużych i małych; produkcyjnych i usługowych. Można ją z powodzeniem stosować poza biznesem np. w strukturach militarnych; w służbie zdrowia; urzędach municypalnych i w innych, dowolnych organizacjach.
Najbardziej syntetycznym miernikiem oceny pracy przedsiębiorstwa jest jego zysk. Jednak myli się ten, kto sądzi, że taki miernik wystarczy do oceny pracy firmy, w tym oceny pracy zarządu firmy. Zysk może być mały lub duży (co to oznacza mały/duży?), może być osiągnięty kosztem ograniczenia nakładów na innowacje; albo znaczna część wypracowanego zysku może pochodzić z działalności innej niż podstawowa itd. Tak więc zysk jest ważny, ale nie mniej ważne jest obserwowanie efektywności gospodarowania majątkiem firmy.
Jak powszechnie wiadomo, dużo łatwiej jest planować, niż działać. Często zdarza nam się nasze postanowienia odwlekać i obiecywać, że zaczniemy od jutra, od poniedziałku czy nawet od nowego roku. Mało kto zdaje sobie sprawę, co jest prawdziwą przyczyną takiego stanu rzeczy i jak niewiele trzeba, by zamierzenia po prostu zacząć wcielać w życie.
Ilość zadań, która stoi przed nami każdego dnia niekiedy sprawia, że przestajemy się nad nimi zastanawiać. W pewnym momencie najzwyczajniej w świecie zaczynamy mechanicznie wykonywać kolejne obowiązki, nie próbując nawet ocenić, jak wpłyną one na naszą przyszłość. To bez wątpienia błąd, bowiem takie działanie sprawi, że z efektów naszej pracy korzystać będą inni – ci, którzy potrafili wyznaczyć sobie cele.
Większość z nas, mając na uwadze chęć nieustannego rozwoju i stawania się coraz lepszym w każdej dziedzinie życia, nowy rok rozpoczyna z solidną porcją postanowień. Najczęściej planujemy poprawę swojego stanu zdrowia, pozbycie się złych nawyków czy pogłębianie relacji rodzinnych. By tym razem zobowiązania te nie pozostały w sferze marzeń, warto już dziś dowiedzieć się, co może zadecydować o naszym ewentualnym sukcesie i jakie zagrożenia czekają na nas po drodze.
Jak dużo czasu tygodniowo spędzacie na meetingach, komitetach, kreatywkach itp.? Zakładając, że przeciętnie menedżer na różnych spotkaniach spędza od 3 do 8 godzin tygodniowo, można łatwo policzyć, że rocznie zajmuje mu to od 20 do 50 dni roboczych (miesiąc do dwóch i pół miesiąca). W skali kariery zawodowej uzbiera się od półtora roku do trzech lat spędzonych na zebraniach.
Kiedy w 1987 roku Paul O'Neill, jako Dyrektor Generalny światowego potentata w branży aluminium, miał wygłosić pierwsze przemówienie do najważniejszych inwestorów właśnie objętej przez siebie w zarządzanie korporacji Alcoa, inwestorzy ci oczekiwali zapewne, że opowie im jak zamierza poprawić niepokojąco pogarszające się wyniki ekonomiczne i podnieść zyski z kapitałów jakie zainwestowali w akcje firmy. Jak poprawi rentowność i zmniejszy koszty. Które fabryki tego giganta zrestrukturyzuje, które sprzeda i jakie, nowe, zamierza pozyskać. A przy okazji opowie kilka dowcipów o sobie, co należy do rytuału tego typu przemówień w Stanach Zjednoczonych. Tak się jednak nie stało.