REKLAMA
Zarejestruj się
REKLAMA
Stanie w długiej kolejce, albo wiszenie na telefonie, tak w niejednej przychodni wygląda teraz próba umówienia się do lekarza i na badania. Jeśli już się uda, terminy bywają niewiarygodnie odległe. Czy nadchodzi koniec tej udręki? Sto pięćdziesiąt placówek medycznych zgłosiło się do pilotażu e-rejestracji. To ma być początek prawdziwej rewolucji, bo nowe zasady będą obowiązkowe.
Sezon chorobowy w pełni, a próbując dodzwonić się do przychodni podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) nierzadko trzeba odczekać dobrych kilkanaście do kilkudziesięciu minut w długiej kolejce oczekujących osób, które również chcą zarejestrować się do lekarza. Jak już wreszcie uda się dodzwonić do rejestracji – często można usłyszeć w słuchawce, że w tym dniu lekarz nie ma już wolnych terminów i należy ponownie zgłosić się w dniu jutrzejszym. Takie postępowanie przychodni jest niezgodne z przepisami prawa. Co zrobić, jeżeli doświadczymy go na „własnej skórze”?
Placówki medyczne to skarbnice danych osobowych i wrażliwych. Dla hakerów to źródło niewyobrażalnych wręcz zysków, zwłaszcza że dostęp do nich nie jest zbyt trudny. Z powodu chronicznego niedoinwestowania poziom zabezpieczeń jest bardzo niski, do tego dochodzą luki w oprogramowaniu czy nieprzestrzeganie procedur przez ludzi. Według danych Ministerstwa Cyfryzacji liczba zgłoszonych cyberataków na placówki ochrony zdrowia w Polsce wzrosła trzykrotnie w ciągu roku i nadal rośnie. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo o wielu skutecznie przeprowadzonych włamaniach nie wiemy.
Projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej wypacza ideę prawdziwego no-fault, przekładającego się na bezpieczeństwo leczenia – podkreśla samorząd lekarski, którego przedstawiciele przekazali parlamentarzystom poprawki do tego rządowego projektu. – Ratowanie życia to nie przestępstwo, oczekujemy więc, by polskie prawo nie traktowało nas jak potencjalnych przestępców – mówi wiceprezes NRL Klaudiusz Komor.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA