Prawda w kościelnym procesie małżeńskim
REKLAMA
REKLAMA
Znaną zasadą jest ta, wedle której na czoło wysuwa się prawda w znaczeniu obiektywnym, zgodna z rzeczywistym stanem, faktami. Oznacza to, że, gdy – przykładowo – strona procesowa oprze się na kłamstwie, aby uzyskać pozytywny wyrok, to de facto jest on nieważny.
REKLAMA
Polecamy: Alimenty. Jak szybko dostać pieniądze na dziecko
Strona zaś, zawierając nowy ślub kościelny, żyje w związku nieważnym. Gdy dana osoba sama decyduje się na wszczęcie procesu, a dodatkowo, znajdzie poparcie w stronie przeciwnej, w Świadkach i nie posiada tego typu wiedzy o nieważności wyroku, to i tak nie powoduje to zmiany konsekwencji jego. Nadal jest to wyrok nieważny, z tym że strony żyją w nieświadomości, co jednak ich nie usprawiedliwia. Naturalnie tego typu sytuację można odróżnić od trochę innej, gdy przy takiej samej postawie stron, uzyskują jednak wiedzę na temat skutków swojego planu. Można wówczas powiedzieć, iż wina ich jest może nawet i większa. Pojawia się natomiast pytanie: co w sytuacji, gdy adwokat, pełnomocnik dowiaduje się o zamierzeniu strony, którą reprezentuje? Chociaż nie ma on obowiązku poinformowania sądu o planie strony, to pojawia się moralny obowiązek poinformowania o tym osoby, którą reprezentuje. Warto, aby poinformował o prawnym skutku procesu opartego na fałszu. Przede wszystkim powinien również powiedzieć o fakcie narażenia osoby, z którą strona planuje wstąpić w nowy ślub kościelny o jego nieważności nowego małżeństwa, o przyczynieniu się do życia przez nowego małżonka w nieważnym związku. To jedno z działań adwokata/pełnomocnika, drugim powinna być rezygnacja z upoważnienia do reprezentowania.
Może mieć miejsce również inna okoliczność, kiedy to strona świadomie nie chce i rezygnuje z tytułu po swojej stronie, chociaż rokuje on na bardzo duże szanse orzeczenia nieważności małżeństwa. Rezygnuje z różnych względów, jak chociażby przyznanie się do swojej winy, naznaczenie danej przyczyny właśnie negatywnym nośnikiem. Także wtedy adwokat/pełnomocnik ma spore tzw. pole do popisu. Obok poinformowania o ewentualnych konsekwencjach jak wydanie wyroku negatywnego pojawia się próba podjęcia przez niego przekonania strony do zgody na tytuł po swojej stronie. Proces może bowiem być oparty na zupełnie innej przyczynie. Różnicą w porównaniu do pierwszej sytuacji jest ta, iż reprezentujący nie jest zobligowany do rezygnacji z reprezentowania strony. Czasami w trakcie procesu jakby bez konkretnego zachowania strony może pojawić się nowa sposobność „powrotu” do pierwotnego tytułu, zbliżonego do prawdy. Być może wówczas strona zmieni swoje nastawienie, co reprezentujący powinien wykorzystać. W takiej też sytuacji sąd ma również prawo, aby samodzielnie wyjść z inicjatywą rozszerzenia przedmiotu sporu. Strona przeciwna może również wyrazić na to zgodę, a ma takie prawo, gdyż strony nie są zobowiązane do podania wprost tytułu, na podstawie którego będzie przebiegał ich proces. Inna kwestią jest to, iż proces też czasami nie może przebiegać bez samych stron.
Polecamy serwis: Rozwód kościelny
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat