Temat ten można rozważyć, i z punktu widzenia strony procesowej, i samego adwokata. Czasami strony podchodzą do swojej sprawy w ten sposób, iż nie chcąc czegoś ryzykować zwracają się o pomoc prawie na samym końcu procesu. Przypomina się przy takim zachowaniu znane przysłowie - „lepiej późno, niż wcale”. Takie jednak przyjęcie zachowania może narazić stronę na niepotrzebne ryzyko. Przytoczę jeden z przykładów z własnej praktyki adwokackiej: zostałam wyznaczona do reprezentowania strony przy okazji publikacji akt. Jak się okazało, gdyby strona nie wyznaczyła adwokata, można byłoby powątpiewać, iż wyjdzie z inicjatywą rozszerzenia przedmiotu sporu po zapoznaniu się z treścią akt swojej sprawy. Dzięki takiemu posunięciu wnieśliśmy prośbę o nowy tytuł, z którego wydany został wyrok pozytywny, tak przez I, jak i II Instancję (z tytułu, na podstawie którego pierwotnie przebiegał proces został wydany wyrok negatywny, zaś trybunał apelacyjny tytuł ten zatwierdził). Wyznaczenie adwokata od początku uchroniłoby tę stronę od przedłużenia czasu oczekiwania na wyrok (przy rozszerzeniu sporu ponownie miało miejsce przesłuchanie stron, świadków – na marginesie z tymi ostatnimi może wiązać się niebezpieczeństwo utraty ich zeznań, co w konsekwencji może uniemożliwić pomyślne zakończenie sprawy - sporządzenie uwag przez obrońcę węzła małżeńskiego), ale też dzięki takiemu posunięciu, zapadł on pozytywny.
Zobacz również: Adwokat kościelny - jakie powinien mieć cechy?
Z punktu widzenia adwokata sprawa wygląda inaczej. On wchodzi w proces, który przez jakiś czas już trwa. Winien on zatem, gdy jest to tylko prawnie możliwe, zbadać sprawę, jakby był na samym jej początku; gdy nie jest to już jednak możliwe, to należałoby uczynić wszystko, co może nie tyle w jego mocy, ale wiedzy, aby rzucić na dotychczasowe fakty nowe światło; dopiero w ostateczności jego zadaniem jest wydobycie tych kwestii, które do tej pory nie były rozpatrywane przez sąd w aspekcie przyszłego, kolejnego procesu. Adwokat nie powinien też, jest to moja praktyka, opierać się na tym, co zostało samo zebrane przez stronę, innymi słowy, nie powinien iść w zaparte i drążyć ten tytuł, przy którym optuje strona, gdy tymczasem włączenie nowego do procesu jest jak najbardziej zasadne i możliwe, bądź gdy uzasadnionym jest czy wydobycie nowych faktów, czy innej ich interpretacji, innymi słowy nie można opierać się tylko na tym, co już jest, chyba że wydobycie czegoś innego nie jest możliwe. Nasilenie zadań realizowanych przez niego zależy zatem w jakim momencie został włączony on do procesu, czasami zdarza się, iż podczas publikacji, ma i zbadać wszystkie przyczyny prawne, i rozszerzyć o nowe fakty, o nową analizę dotychczasowe tytuły, czyli ma zająć się tym, czym mógłby na spokojnie bez uszczerbku dla strony zająć się w sytuacji, gdyby reprezentował czy pomagał jej od samego początku. To działanie adwokata w oparciu o to, co zostało zebrane przez stronę, bez inicjatywy samego adwokata, przypominałoby udzielenie porady na podstawie tego, co mówi sama strona, która chce dowiedzieć się przykładowo: czy jest szansa na przeprowadzenie kościelnego procesu w Jej sprawie; w takich sytuacjach zwykłam powtarzać, iż to, co dla strony, mającej jakieś doświadczenie z rozwodu, jest ważne, z punktu prawa kanonicznego może być pozbawione sensu, w tym ostatnim istnieją też inne przesłanki, które wszystkie należy zawsze poruszyć, nawet gdy już pierwsza z nich jest wystarczająca do wszczęcia kościelnego procesu.
Jak widzimy, to naturalnie strona wyznacza od jakiego momentu chce, aby w jej przypadku zaczął działać adwokat, ale decydując się na jego późniejsze wyznaczenie winna być świadoma jakiegoś, ew. ryzyka. Z kolei adwokat, „wchodząc” w daną sprawę winien poinformować stronę, na jaki rodzaj działania zezwala jemu prawodawca.
Zobacz także: Nietypowe rozwiązania w kościelnym procesie małżeńskim