Kwestię tę lapidarnie już poruszyłam w innym swoim artykule: Adwokat i strona w kościelnym procesie małżeńskim.
Podczas przesłuchania, tak stron procesowych, jak i świadków, postawiane zostaje im pytanie: czy strona, świadek został pouczony, jak i co ma zeznawać w aktualnym procesie? Według mnie trzeba odróżnić tu dwie sytuacje. Gdy sprawa w ogóle nie kwalifikuje się do wszczęcia kościelnego procesu małżeńskiego, a zatem, gdy nie ma najmniejszej przesłanki, wówczas pouczenie i to nie tylko na czas przesłuchania („co ma się zeznawać”), ale i już co do konstruowania pozwu („co ma się napisać, aby został przyjęty”), jest nie tyle niemoralne co nieprawne. O takim zatem pouczeniu mowy być nie powinno. Dosyć łatwo daje się wyczuć, iż niektóre ze stron przychodzą „przygotowane” (w negatywnym znaczeniu) na spotkanie mającej na celu już napisanie skargi powodowej. W dzisiejszej dobie przygotowanie bez bezpośredniego udziału osoby trzeciej jest łatwe. Praktycznie każdy ma dostęp do Internetu, literatury na ten temat, a wiadomości z nich można użyć dobrze albo źle. Jest to już właściwy moment, aby pouczyć stronę, iż takie zachowanie nie ma sensu, gdyż zmataczony proces z dwoma wyrokami pozytywnymi de facto nie czyni małżeństwa nieważnym. W Internecie, literaturze łatwo można znaleźć informację na temat różnych tytułów, które kwalifikują daną sprawę do procesu, co właśnie można negatywnie wykorzystać, ale rzadko znajdziemy informację, iż taki proces w rzeczywistości nic nie da. Kolokwialnie mówiąc, jest to strata i czasu i pieniędzy. Nie do rzadkości należy też fakt, gdy świadkowie skłonni są uczynić wszystko, aby strony, które są dla nich najbliższymi (dzieci, rodzeństwo, przyjaciele) uzyskały pozytywny wyrok. To również można intuicyjnie wyczuć, nie mówiąc już o dojściu do takiej konkluzji na podstawie konkretnych faktów. I powtórnie, spotkanie z nimi nastawione na uświadomienie im bezsensowności takiej postawy jest jak najbardziej cenne. To jedna z racji, dla której jestem zwolenniczką przygotowania w tak rozumianym sensie do procesu.
Zobacz również: Możliwe trudności podczas kościelnego procesu małżeńskiego
Kolejna racja ma już inny cel. Nie chodzi tylko o pouczenie o mówieniu prawdy, ale o mówieniu na temat prawdy. Jak już pisałam, strony ubiegające się o orzeczenie nieważności swojego związku często są już po rozwodzie cywilnym. Doświadczenie z tamtego procesu przenoszą na grunt kościelnego prawa małżeńskiego. Widać to już na przykładzie terminologii: rozwód kościelny, unieważnienie małżeństwa kościelnego. Materia prawa cywilnego nie jest też obca dla świadków. Zadaniem adwokata jest zatem przygotowanie stron i świadków, tak teoretycznie, aby zrozumieli na czym polega sens danego tytułu (danych tytułów), jak i praktycznie, w znaczeniu takim, jakie tematy są ważne. Strona, już nawet przy pisaniu pozwu, a świadkowie podczas przesłuchania dziwią się, dlaczego zapytuję o np. rodzinę pochodzenia, lata dzieciństwa, młodości, przecież prosto rozumując nie pytano ich o to w trakcie rozwodu cywilnego, przecież prawo cywilne w trakcie rozwodu nie interesuje się takimi kwestiami. Ja poddaję zatem tematy w tym celu, aby wydobyli z pamięci to, co istotne. Przecież trudno spodziewać się i wymagać, aby w przeciągu krótkiego okresu czasu strona i świadkowie odpowiedzieli w miarę szczegółowo na temat, na który nie zostali przygotowani, bowiem np. minęło już wiele lat, w ogóle nie uważali tych kwestii za istotne albo to nie oni są stroną, a tylko świadkami. Nie chodzi zatem o podanie dokładnie tych samych pytań, które zostały przygotowane przez Sędziego, Obrońcę węzła małżeńskiego dla stron czy świadków.
Zadaj pytanie: Forum
Wychodzę też z prostego założenia, iż w procesie często bierze udział biegły, bierze udział też druga strona, jej świadkowie, czasami załączane zostają dowody z dokumentów, a zatem odrzuciwszy pouczenie w tym pozytywnym sensie, nie powinno dojść do wydania pozytywnego wyroku po skomasowaniu wszystkich środków dowodowych. Odrzuciwszy natomiast pouczenie w negatywnym sensie, to tak rozumiane przygotowanie do procesu stanowi ułatwienie dla dokładnego zbadania sprawy.
Z pewnością tych racji można przytoczyć więcej, trzeba przy tym pamiętać, iż najważniejsze to przygotowanie do procesu zgodnie z prawem, czyli prawdą; strona, świadkowie bowiem sami mogą się przygotować, czytając nie zawsze to, co wartościowe albo co więcej, wykorzystując to na sposób nieprawidłowy. Czy zatem nie lepiej, gdy w sposób profesjonalny uczyni to adwokat, a co najważniejsze, zgodnie z wymogami sumienia i prawa? Akcent należy zatem położyć na odpowiednie ukształtowanie osoby, mającej to stanowisko, aby potem nie patrzeć na nią w pryzmacie wroga prawdy. W takim przygotowaniu nie powinno się także zakładać z góry mataczenia, ale popatrzeć na nie w kontekście pomocy prawnej.
Polecamy serwis: Małżeństwo