Symulacja a nadużycia
Czasami jednak dochodzi tylko do nadużycia, nie natomiast do właściwego rodzaju symulacji. Jest to widoczne w dwóch przypadkach: wykluczenia wierności oraz potomstwa.
Rozpocznę jednak od nierozerwalności. Przywykło się mówić, iż przy wykluczeniu tegoż przymiotu nie można mówić o nadużyciach, jednakże na pewnych przykładach można zobaczyć i poznać prawdziwą istotę symulacji. I tak, aby stwierdzić ten tytuł podam dla jego zobrazowania, zrozumienia pewien przykład. Nie jest symulantem osoba, która ma takie podejście, zdanie, światopogląd, iż rozwody są czymś pożytecznym, dobrym, czy nawet prawidłowym, gdyż ta sama osoba, zawierając już związek małżeński może chcieć jego dozgonnego charakteru,. Ta sama osoba może chcieć trwać w tym związku do końca życia, na dobre i na złe – a gdy tak, to oznaczałoby to, nawet przy jej największym zaangażowaniu o popularyzację rozwodów, przy jej mentalności rozwodowej – jedynie o zwykłych poglądach, nie zaś woli.
Gdy chcemy zatem udowodnić wykluczenie nierozerwalności trzeba wówczas wykazać wolę niechcenia dozgonnego trwania swojego związku. Kolejnym tytułem jest wykluczenie wierności.
Zobacz również: Rozwód kościelny a zdrada
Tu również nie wystarczy, gdy po ślubie dojdzie do zdrady, czy nawet gdy dojdzie do niej kilkakrotnie, aby mówić o pewnej symulacji wierności. Owszem, tak jak w pierwszym przypadku, tak i w obecnym, na pewno przy takich okolicznościach należy szczegółowo zbadać jaka rzeczywiście była wola, ale znowu: osoba, która dopuściła się zdrady w chwili zawierania przez siebie związku z konkretną osobą, mogła chcieć wyłącznie wierności.
Jeszcze wyraźniej nadużycia, a nie zaś symulację widać przy wykluczeniu potomstwa. Samo przykładowo stosowanie antykoncepcji nie jest potwierdzeniem niechcenia potomstwa; samo mówienie przez stronę, strony, iż na początku warto zatroszczyć się o byt materialny, aby zapewnić dziecku lepszy start, i z tegoż względu odkładanie jego pojawienia się w czasie nie jest także symulacją, chociaż podkreślam, warto się temu bliżej przyjrzeć. Jeszcze raz powtórzmy, iż sedno wykluczenia polega na niechceniu, akcent kładziemy zatem na wolę, a nie na elementy, które mogą świadczyć jedynie o nadużyciu.
Jak rozpoznać?
W jaki sposób można więc ją udowodnić, w jaki sposób można odróżnić ją od nadużyć? Po pierwsze, przez bezpośrednie wypowiedzi strony wykluczającej tak z okresu przed, jak i poślubnego. Nie do odosobnionych przypadków należy sytuacja, gdy przynajmniej jedna ze stron wprost już przed ślubem stwierdza, iż nie chce mieć dziecka. Jak już zostało powiedziane, dobrze jest, aby taką postawę wykazać też i po ślubie. Ta wypowiedź może być też wzbogacona innymi, a dotyczącymi w ogóle dzieci. Rzadszym będzie spotkanie się z przyznaniem się do niechcenia wierności czy nierozerwalności, ale nie chodzi przecież tylko o powiedzenie tego wprost przyszłemu współmałżonkowi, ale jakimś członkom rodziny swojej, znajomym. Trzeba tylko znaleźć właściwych świadków. Kolejnym dowodem jest jej zachowanie również przypadające na okres przedślubny, ale i poślubny. W przypadku wykluczenia dzieci bierzemy pod uwagę jej stosunek do ewentualnego rodzeństwa, dzieci w rodzinie, w najbliższym środowisku.
Zobacz również: Symulacja jako przyczyna nieważności małżeństwa kościelnego
W przypadku wykluczenia wierności, ale także i nierozerwalności przedmiotem analizy będą jej związki w okresie przed zawarciem związku. Pośrednio wspomniałam o świadkach, są oni istotni, aby potwierdzić któryś rodzaj wykluczenia, ale obok nich innymi środkami dowodowymi mogą być dokumenty, np. listy, pamiętniki itp. Przy tytułach tych bierzemy pod uwagę również religijność rodzinnego domu, w których wzrastała strona, strony wykluczająca, wykluczające, jak i jej, ich religijność, tak w okresie przed, jak i poślubnym. I jeszcze raz powtórzmy, chociaż najważniejszym jest udowodnienie nie chcenia przynajmniej w chwili zawierania związku, to bierzemy również pod uwagę okres poślubny – na analogicznej zasadzie jak to analizowaliśmy, odnosząc się do okresu przed wstąpieniem w związek małżeński.
Gdy brak jest jakiegoś elementu, co powoduje niepewność istnienia symulacji, warto wówczas poprosić Sąd o zadanie pytań dotyczących właściwego jej rodzaju, aby z jednej strony, niepotrzebnie „nie mnożyć” nieuzasadnionych tytułów, a z drugiej strony, aby jednak móc je wprowadzić przy ich zasadności.
Jak z tych rozważań widać, wszelkie zaledwie delikatne opinie, zachowania, które można na określony moment czasu racjonalnie wytłumaczyć nie są czymś wystarczającym do udowodnienia tej wady konsensu, aby ją udowodnić, potrzeba czegoś więcej.
Polecamy serwis: Rozwód kościelny
Na ten temat m.in.:
Góralski W., Matrimonium facit consensus. Z orzecznictwa Roty Rzymskiej w sprawach o nieważność małżeństwa z tytułów dotyczących zgody małżeńskiej (1984-1997), Warszawa 2000