Przymus adwokacki w kościelnym procesie małżeńskim?
REKLAMA
REKLAMA
Zacznijmy wyjątkowo te rozważania wprost od zacytowania dwóch kanonów. W kan. 1478 § 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego (dalej jako: KPK) czytamy:
REKLAMA
„Małoletni i ci, którzy pozbawieni są używania rozumu, mogą występować w sądzie tylko przez swoich rodziców, opiekunów lub kuratorów, z zachowaniem § 3”.
Polecamy: Alimenty. Jak szybko dostać pieniądze na dziecko
Zaś w kan. 1481 § 1 KPK mowa jest:
„Strona może swobodnie ustanowić sobie adwokata i pełnomocnika; lecz, poza wypadkami określonymi w §§ 2 i 3, może także występować i odpowiadać osobiście, chyba że sędzia uzna posługę pełnomocnika lub adwokata za konieczną”.
REKLAMA
Generalnie można powiedzieć, iż w kościelnym procesie małżeńskim nie ma tak jak na gruncie prawa cywilnego tzw. adwokackiego przymusu. Wydaje się jednak, iż nic nie stałoby na przeszkodzie, aby taki przymus w niektórych przypadkach określić i to bardziej obligatoryjnie, powszechnie aniżeli w przytoczonych normach prawnych.
Jak już wiemy, gros kościelnych procesów małżeńskich przebiega z tytułu niezdolności natury psychicznej, wymienionej w kan. 1095 KPK. Mowa jest tam chociażby o zawarciu małżeństwa przez stronę, u której można stwierdzić tzw. brak używania rozumu (nr 1 tej normy prawnej).
REKLAMA
Wprawdzie rzadko ma miejsce sytuacja, kiedy kościelny proces przebiega w kierunku stwierdzenia nieważności zawartego związku na podstawie przeszkody wieku, jednak takich przypadków nie można absolutnie wykluczyć. Tylko dla krótkiego przypomnienia: z przeszkodą tą mamy do czynienia, kiedy związek zawiera mężczyzna poniżej swojego szesnastego roku życia, bądź kobieta poniżej czternastu lat (kan. 1083 § 1 KPK). Według prawa kanonicznego takie osoby są małoletnimi (kan. 97 § 1 KPK). Zatem, nic by nie stało na przeszkodzie, aby chociażby w tych przypadkach usankcjonować ów przymus adwokacki. Tym sposobem prawa wyżej wymienionych osób byłyby bardziej chronione. To nie trybunał byłby bowiem dodatkowo zobowiązany do tego, prowadziłby jedynie proces.
Może trudno w powyższym świetle mówić o przymusie adwokackim w ścisłym tego słowa znaczeniu, gdy proces przebiega ze wzmiankowanej tutaj niezdolności natury psychicznej, ale też nic nie stoi na przeszkodzie, aby chociażby w trakcie procesu taki przymus się pojawił. Nie zawsze bowiem skarga poparta jest jakimś dowodem, przykładowo medycznym dokumentem, a dopiero w czasie procesu można dojść do pewnych wniosków, jakie niósłby taki dokument. Jak pamiętamy pod rzeczoną niezdolność podchodzą takie jej formy, które owszem nie muszą być zrównane z brakiem używania rozumu, ale nie oznacza to tym samym, iż strona niezdolna weźmie pod uwagę absolutnie wszelkie konsekwencje, które niesie wraz ze sobą proces. Naturalnie nie chodzi o to, iż adwokat czy pełnomocnik podejmą się takiego działania, które przemianowałoby tytuł prawny, ale powtórzmy raz jeszcze:chodzi o ochronę takiej osoby.
Naprawdę, w czasie procesu można spotkać się z przeróżnymi zarzutami strony przeciwnej, i dobrze jest wówczas wziąć pod uwagę czy są one prawdziwe, czy nie, czy strona, którą obarcza się nimi musi faktycznie przyznać im rację, czy wręcz przeciwnie.
Nie chodzi tu tylko o taki prawny walor koniecznej obecności, niezbędnej asystencji adwokata, pełnomocnika, co także o taką ich obecność, która pomogłaby stronom „zmierzyć się” z pewnymi treściami w czasie procesu (np. z treścią opinii biegłego, z treścią wyroku itp.). Obecność ta być może stanowiłaby nawet pomoc już po zakończeniu kościelnego procesu małżeńskiego, na przykład w kwestii cofnięcia zakazu, gdy byłoby to możliwe lub możliwości skorzystania z innej profesjonalnej pomocy.
Polecamy serwis: Rozwód kościelny
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat