Na początku należy stwierdzić, że polityka senioralna to niewątpliwie swoisty leitmotiv rządu premiera Donalda Tuska. Nie ma dnia, aby media nie donosiły o działaniach rządu związanych z próbami rozwiązania problemu, który jak miecz Damoklesa wisi nad całą sferą socjalną budżetu państwa, a tak właściwie nad przyszłością społeczno-gospodarczą Polski. A jest nim właśnie opieka senioralna. Kto z politycznych decydentów nie dostrzeże prawdziwej wagi tego problemu, nie ma co liczyć na powodzenie podczas następnych wyborów. I dotyczy to właściwie wszystkich krajów starzejącej się na gwałt Unii Europejskiej.
- Pieniędzy do ręki nie będzie
- Podejście systemowe versus akcjonizm
- Co trzeba zrobić na drodze tworzenia systemu opieki senioralnej w Polsce?
Liczby związane z demografią spędzają na pewno sen z powiek wielu polityków czujących się odpowiedzialnymi za los Polaków i Polski. Te 10 mln Polaków w wieku 60+, tj. 28% ogółu społeczeństwa, i prognoza osiągnięcia liczby prawie 14 mln seniorów, tj. 40% społeczeństwa, w roku 2050, musi robić na każdym, nie tylko na politykach, stosowne wrażenie, nie pozostawiając nikogo wobec nich obojętnym, bo przecież... „i ty zostaniesz seniorem”. Szukanie sensownej, ekonomicznie zakotwiczonej, społecznie sprawiedliwej i etycznie umotywowanej odpowiedź na pytanie „jakim seniorem?” - to prawdziwe wyzwanie naszych czasów.
Na pewno taką osobą, która czuje brzemię odpowiedzialności spoczywającej na swoich barkach, odpowiedzialności na miarę podjętego przez siebie zadania, jest też Pełnomocnik Rządu ds. Polityki Senioralnej, pani Marzena Okła-Drewnowicz, która wczoraj, tj. 28. lutego 2024 roku, poprzez media* oznajmiła seniorom i ich rodzinom, obarczonym tradycyjnym w polskiej kulturze obowiązkiem opieki nad rodzicami i osobami bliskimi, radosną nowinę, że na podsumowanie pierwszych 100 dni rządu Donalda Tuska zostanie przedstawiona ustawa dotycząca bonu senioralnego. Jako osobie uczestniczącej aktywnie w organizowaniu usług opieki senioralnej należałoby mi się tylko z tego faktu cieszyć. Tyle tylko, że na razie nie ma z czego, a zapowiedź Pani Minister w kontekście szczegółów oferowanego rozwiązania, wręcz rozczarowuje. Dlaczego? Bo to właśnie w szczegółach tkwi jak wiadomo diabeł – i także w tym przypadku pokazuje on swe niepiękne oblicze.
Pieniędzy do ręki nie będzie
Wysokość bonu senioralnego wynosić ma do 2.100 złotych. Podkreślam „do”, bo to małe słówko, jak w każdej ofercie, czyni wiele. Kwota wydaje się być spora, gdyż stanowi ona prawie 50% płacy minimalnej brutto (od 1. stycznia br. to kwota 4.242 zł) – czyli podobnie jak w Niemczech, gdzie świadczenie wspierające bezpośrednio seniorów, tzw. pieniądze na opiekę (Pflegegeld), w swej maksymalnie przyznawanej kwocie (947 EUR) wynosi także prawie 50% wynagrodzenia minimalnego (2.100 EUR). I na tym pozytywna strona tego porównania się kończy, bowiem w przeciwieństwie do seniorów niemieckich, którzy pieniądze na opiekę dostają „do ręki”, czyli do własnej dyspozycji, Pani Minister ogłasza w mediach, że „nikt nie dostanie gotówki do ręki”* uznając najwyraźniej, że polski senior nie jest na tyle rozsądny, aby wiedzieć samemu, w jaki sposób wykorzystać samodzielnie pieniądze z bonu senioralnego, aby w jak najlepszy sposób polepszyć swój dobrostan i odciążyć na przykład swych najbliższych w obowiązkach (de facto nieformalnych), związanych ze sprawowaniem nad nim opieki, zamawiając w tym celu zewnętrzne szeroko rozumiane usługi opiekuńcze. (Kwestie związane z opieką nad osobami cierpiącymi na demencję, gdzie trudno o samodzielność w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji, pozostawiam tutaj poza nawiasem, gdyż wymagają one osobnej analizy i odrębnych rozwiązań).
Takie postawienie sprawy odnośnie dysponowania bonem senioralnym (w przeciwieństwie na przykład do bonu edukacyjnego, również pomysłu tego samego środowiska politycznego, co Pani Minister, gdzie to sami rodzice mieli decydować o jego przeznaczeniu) jest zapewne konsekwencją sytuacji, że w Polsce nie ma rozwiązań systemowych w zakresie opieki senioralnej, choć samą potrzebę takowych podkreśla Pani Minister, stwierdzając: „Jeżeli jako państwo nie wprowadzimy rozwiązań systemowych, to cały ciężar (opieki) spadnie na rodziny.”*
Jeżeli bon senioralny ma być zatem elementem podnoszonych przez Panią Minister „rozwiązań systemowych”, to stwierdzona przez nią celowość bonu: „Chodzi o to, żeby powstały usługi.” - (pewnie chodzi o opiekuńcze, ale jakiego rodzaju?) oraz „Taki bon pozwoli nam przygotować kadrę potencjalnych opiekunów, którzy takie usługi będą świadczyli”*, wraz ze sposobem określania poziomu należnej kwoty z tego tytułu w indywidualnym przypadku w postaci decyzji „pracownika socjalnego lub koordynatora opiekunek wspólnie z rodziną i lekarzem”*, zamiast podnoszonego wcześniej działania o znamionach systemowych, ma znamiona działania paternalistycznego, niosącego ze sobą wiele niewiadomych i tyle samo uznaniowości i arbitralności w ocenie potrzeb, zamiast oparcia tej oceny o jasne kryteria i powiązania wyniku tej oceny z określoną z góry kwotą świadczenia. Tylko tyle i (jak widać) - aż tyle…
Podejście systemowe versus akcjonizm
System, aby był funkcjonalny, czyli aby mógł spełnić oczekiwania i móc osiągać wyznaczone cele, musi być m. in. spójny wewnętrznie, koherentny, czyli posiadać m. in. logiczną strukturę. Musi być zrozumiały i akceptowany przez jego uczestników vel interesariuszy oraz przez otoczenie, nawet, jeśli zakłóci w nim przez pewien czas jego homeostazę – tym samym nie może wpływać trwale dysfunkcyjnie na otoczenie w jakim funkcjonuje. Musi posiadać jasne kryteria dostępu i oceny warunków uczestnictwa w nim. Musi być w miarę stabilny, ale musi także jako całość umieć reagować odpowiednio dostosowawczo na zmieniające się warunki otoczenia (lub inaczej: zmiany dostosowawcze systemu nie prowadzą do jego dysfunkcyjności). Ponadto na funkcjonalność systemu wpływ ma jego optymalność odnośnie dostosowania do posiadanych zasobów i sposobu ich wykorzystania.
Ale nawet najlepszy system spełniający powyższe wymagania i kryteria nie będzie prawidłowo funkcjonować zgodnie z oczekiwaniami i nie osiągnie stawianego przed nim celu, jeśli nie zapewni mu się odpowiedniego zasilania. W procesie tworzenia systemu opieki senioralnej tym zasileniem są przede wszystkim pieniądze. Są one dla niego swoistą aqua vitae. Aby mogły być one dzielone vel przydzielane możliwie adekwatnie do potrzeb, muszą być stworzone ku temu czytelne i jednoznaczne kryteria oceny potrzeb.
Nietrudno zatem jest stwierdzić po przeczytaniu powyższych założeń dla sprawnie funkcjonującego systemu, że w przypadku opieki senioralnej mamy do czynienia w Polsce z brakiem takowego, a brak ten maskowany jest przez decydentów politycznych swoistym akcjonizmem, którego przejawem jest zarówno wprowadzany ad hoc, z okazji studniówki rządu, bon senioralny (do tego, co należy stwierdzić z ubolewaniem, wbrew zapewnieniom Pani Minister* bez konsultacji ze stroną społeczną w postaci organizacji reprezentującej sektor domów opieki, jaką jest Krajowa Izba Domów Opieki), jak i wcześniejsze działania uprzedniego rządu; na przykład w postaci de facto „asystemowego”, bo zakrojonego na jeden rok (2023) programu pod zaiste kuriozalną nazwą „Korpus wsparcia seniora”, z wyrzuceniem w przysłowiowe błoto 20 mln złotych na zakup tak zwanych „opasek bezpieczeństwa” - bez zdania sobie chyba do końca sprawy, że bez software’u w postaci aplikacji w abonamencie staną się one po zakończeniu programu w dniu 31.12.2023 bezużytecznym gadgetem – być może z nielicznymi wyjątkami, gdy to koszt abonamentu (ca. 50 zł miesięcznie) po zakończeniu programu przejmie gmina realizująca ww. program lub sam senior-użytkownik. Przykładów takich chaotycznych działań mających znamiona akcjonizmu (połączonego z wyrzucaniem nijako przez okno jakże cennych w opiece senioralnej pieniędzy) jest więcej - nie miejsce i czas jednak, aby je tutaj wszystkie przytaczać.
Warto jest jednak wspomnieć tutaj o nieprzemyślanym do końca i źle osadzonym w czasie wprowadzeniu tak zwanego świadczenia wspierającego. Samo w sobie bardzo potrzebne i absolutnie zasadne podmiotowo (dorosłe osoby niepełnosprawne, czyli także seniorzy, o określonym, wysokim i bardzo wysokim poziomie niepełnosprawności, określanym punktowo przez wyznaczone ku temu specjalne zespoły ds. orzekania) i wychodzące pilnym potrzebom najbardziej potrzebującym naprzeciw; do tego wydaje się, że dobrze „skalibrowane” co do procentowo określonych kwot należnego świadczenia w stosunku do benchmarku, za jaki została uznana kwota renty socjalnej - okazało się one jednak przedwczesne wobec toczącej się w i przed Sejmem batalii o podwyższenie renty socjalnej do kwoty minimalnego wynagrodzenia miesięcznego brutto, która to w międzyczasie urosła do wspomnianej powyżej kwoty 4.242 zł. W czym zatem tkwi błąd tego działania? Otóż w wyznaczonych progach procentowych. Od 40% do 220% kwoty renty socjalnej. Dopóki była ona w roku 2023 na poziomie 1.588,44 zł brutto miesięcznie, z planowaną na rok 2024 podwyżką do kwoty 1.780,96 zł, to jej 220% miało według założeń ustawy wynosić od 1. stycznia 2024 roku kwotę 3.918,11 zł brutto, co nosiło znamiona „rozsądku” ekonomicznego i było zgodne z zasadą sprawiedliwości społecznej.
W momencie jednak, gdy w Sejmie w dniu 25. stycznia 2024 roku odbyło się pierwsze czytanie projektu obywatelskiego Ustawy o zmianie ustawy o rencie socjalnej – vide: (https://orka.sejm.gov.pl/Druki9ka.nsf/0/A81242C701E96BB4C125897C002F4A5D/%24File/3099.pdf) a premier Donald Tusk wygłosił m. in. te znamienne słowa, które warto w obszernych fragmentach przypomnieć za: 25012024_Stenogram_-_wypowiedź_premiera_D_Tuska_nt_obywatelskiego_projektu_ws_renty_socjalnej.pdf:
„Rodzice osób z niepełnosprawnościami, to nie jest najsłabsza grupa społeczna. To jest najsilniejsza grupa społeczna.”
„Dzięki Wam, drodzy opiekunowie, drodzy rodzice niepełnosprawnych, Polska jest trochę lepsza. Dzięki Wam, to co dzieje się w Polsce, jest piękniejsze. Jeszcze raz bardzo, bardzo Wam dziękuję. I obiecuję – tak, jak staliśmy przy Was, wtedy kiedy władza od Was się obracała plecami, tak będziemy ciężko i pilnie pracować nad tym, żeby ta ustawa, na którą czekaliście, jak najszybciej stała się faktem.”
„Warto angażować się w życie publiczne, żeby doczekać momentu takiego jak dzisiaj, kiedy widzę na twarzach, na których rzadko gości uśmiech, taki autentyczny uśmiech szczęścia. Że ci, którzy są najsłabsi, poszkodowani, którzy tak często byli pogardzani przez władze, mają dzisiaj ten swój czas, swój dzień.”
- stworzył się siła rzeczy pewien impas, wynikający z prostej arytmetyki. Otóż 220% z 4.242 zł = 9.332,40 zł, do tego brutto = netto, do tego ze składką ubezpieczeń społecznych przejętą przez ZUS i bez wpływu na dotychczasowe dochody beneficjenta. Zatem trochę tego dużo…
Sejm zorientował się chyba w tym dysonansie w systemie świadczeń społecznych, jaki spowodowało by wprowadzenie świadczenia wspierającego z uwzględnieniem ww. progów procentowych w odniesieniu do mającej być uchwaloną wysokości renty socjalnej jw. i skierował ustawę tego samego dnia do pracy w Komisji Polityki Socjalnej i Rodziny, gdzie - mimo solennych zapewnień premiera Tuska, że ustawa z przedłożenia obywatelskiego ma się stać jak najszybciej faktem – słuch po niej zaginął...Minęło dzisiaj ponad 30 dni od tego momentu i cisza…
Nie dość, że popełniono kardynalny błąd dotyczący timing’u we wprowadzeniu ustawy o świadczeniu wspierającym, vide: https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20230001429/T/D20231429L.pdf
świadczący wprost o akcjonizmie działań polskich polityków, to jeszcze zabrakło autorom ustawy i Sejmowi wyobraźni w oszacowaniu zapotrzebowania na świadczenie w stosunku do możliwości „przerobowych” komisji kwalifikacyjnych, czyli Wojewódzkich Zespołów ds. Orzekania o Niepełnosprawności – co też samo w sobie jest warte odrębnej analizy.
Innym „asysystemowym” działaniem, czyli działaniem nie spełniającym powyższych kryteriów dotyczących funkcjonalności systemu w zakresie opieki senioralnej, jest ustawa o mieszkaniach treningowych i wspomaganych, gdzie cały sens ekonomiczny tego rozwiązania zabity został ograniczeniem liczby mieszkańców takiego mieszkania do 7 osób, z jej ograniczeniem do 6 osób od 1 stycznia 2025 roku. Tematowi temu, z uwagi na jego wagę w procesie szukania i wdrażania optymalnych rozwiązań systemowych dotyczących opieki nad osobami cierpiącymi na choroby otępienne (przede wszystkim demencję), poświęcimy odrębny artykuł.
Co trzeba zrobić na drodze tworzenia systemu opieki senioralnej w Polsce?
Trudno w tym miejscu przedstawić wszystkie założenia mające charakter podwalin pod budowę systemu opieki senioralnej w Polsce. Należy przy tym niestety skonstatować, że na niektóre działania jest już za późno, o czym pisałem w moim poprzednim artykule dotyczącym opieki senioralnej w Polsce, vide: https://www.infor.pl/prawo/prawa-seniora/opieka-nad-seniorem/6487975,branza-opieki-senioralnej-w-polsce-na-progu-przelomu.html
Biorąc pod uwagę swoiste zapóźnienie, na szukanie czysto „polskiej drogi” w dochodzeniu do celu nie ma już czasu. Presja obecnego już popytu na usługi w zakresie opieki senioralnej jest zbyt silna, aby tracić dalej czas na akcjonizm, czy też na wprowadzanie rozwiązań niesprawdzonych gdzie indziej, tj. eksperymentalnych. To, co nas ze strony tego popytu czeka, ma cechy swoistego tsunami potrzeb, napotykających na ograniczone środki, mogące jemu sprostać. Mam tutaj na uwadze nie tylko pieniądze (te jednak głównie), ale także kwalifikowany personel, bazę szkoleniowo-edukacyjną, bazę mieszkaniowo-pobytową dla opieki stacjonarnej i dziennej, brakujący totalnie instytucjonalni świadczeniodawcy opieki ambulatoryjnej (mobilnej) itd. Tym bardziej ważny jest zatem każdy dzień i każda złotówka. Ponadto nie stać Polski w obecnej sytuacji geopolitycznej na podejmowanie pionierskich, eksperymentalnych działań na drodze poszukiwania optymalnego systemu. Musimy podążać utartym szklakiem wytyczonym przez innych, którzy weszli nań dużo, dużo wcześniej.
Przy tworzeniu systemu opieki senioralnej w Polsce musimy zatem korzystać pełnymi garściami z doświadczeń rynków, które raz, że są dużo większe, jak na przykład rynek francuski, niemiecki, czy włoski, a dwa, są o wiele bardziej dojrzałe, gdyż mają za sobą doświadczenie sięgające wielu dziesiątków lat wstecz, który to czas pozwolił im na dopracowanie szczegółów, tym samym na optymalizację wdrożonego u siebie systemu. Nie ukrywam przy tym, że ze względu na wielkość rynku sparowaną z bardzo zbliżonymi do naszych problemami demograficznymi, a także bliskość kulturową (mimo wszystko) i geograficzną, a także z uwagi na fakt, że pracuje tam ponad 125.000 opiekunek, zdobywając od kilkunastu już lat stosowne doświadczenie w domowej opiece senioralnej, należałoby uznać, że system zaopatrzenia w usługi opieki senioralnej w Niemczech powinien być tym, po którego rozwiązania powinniśmy jak najgłębiej sięgać. Jeden kluczowy problem będzie przy tym na pewno trudny do rozwiązania, a mianowicie sposób finansowania opieki senioralnej. Tutaj, ze względu na zaniechania lat 90-tych XX. wieku (o których pisałem w moim cytowanym powyżej artykule), musimy wypracować w Polsce własne rozwiązania, w ramach życzliwej sobie i harmonijnej, wytężonej współpracy podmiotów reprezentujących budżet centralny oraz budżety samorządowe, w imieniu wspólnego celu, jakim jest zapewnienie polskim seniorom godnego życia. KIDO, jako organizacja zrzeszająca przedstawicieli branży domów opieki, chętnie weźmie w tych pracach swój udział, służąc przy tym wiedzą i doświadczeniem swych członków.
Pozwólcie teraz Państwo, że odpowiedź na powyżej postawione pytanie przedstawię w moim następnym artykule, do lektury którego już dzisiaj Państwa zapraszam.
*Wszelkie przytaczane powyżej wypowiedzi Pełnomocnik ds. Polityki Senioralnej, pani Marzeny Okła-Drewnowicz pochodzą z artykułu: https://next.gazeta.pl/pieniadz/7,147306,30744694,gotowki-do-reki-nie-bedzie-wiadomo-co-dalej-z-bonem-senioralnym.html
Uwaga: opinie, oceny i spostrzeżenia zawarte w niniejszym artykule są wyłącznie własnymi jego autora.
mgr Jan Rybski
Prezes zarządu Fundacji Opieki „PRO-TUTELA”
Członek Rady Ekspertów LTCF przy Krajowej Izbie Domów Opieki
Specjalista KIDO ds. współpracy polsko-niemieckiej oraz projektów inwestycyjnych w branży opieki senioralnej w Polsce