- Ostatnie dni Izby Dyscyplinarnej. Co zrobią sędziowie, którzy zostali przez nią ukarani?
- Co z prezydenckim podpisem?
- Kamienie milowe
Ostatnie dni Izby Dyscyplinarnej. Co zrobią sędziowie, którzy zostali przez nią ukarani?
Ci, z którymi rozmawialiśmy, jeszcze nie zapoznali się z ostatecznym tekstem ustawy przyjętej w zeszłym tygodniu przez parlament i w związku z tym nie chcą jeszcze niczego przesądzać.
- Oczywiście mam wątpliwości co do tego, czy skorzystać z zawartej w tej ustawie ścieżki odwoławczej, chociażby ze względu na to, że mechanizm powoływania sędziów do nowo tworzonej Izby Odpowiedzialności Zawodowej nie gwarantuje, że moja sprawa znów nie trafi w ręce któregoś z neo sędziów SN - mówi warszawski sędzia Igor Tuleya. ID SN zdecydowała prawomocnie o uchyleniu mu immunitetu, zawiesiła w wykonywaniu obowiązków służbowych i obniżyła mu pensję. - Jeżeli fakt, że się odwołam na podstawie nowych przepisów, miałby służyć uwiarygodnieniu neosędziów, to zapewne nie zdecyduję się na taki krok - podkreśla sędzia Tuleya.
W podobnym tonie wypowiada się Jarosław Matras, który jest obrońcą sześciu innych sędziów. - Musimy najpierw wspólnie przeanalizować uchwalone przepisy, choć muszę od razu zaznaczyć, że już na pierwszy rzut oka budzą one pewne wątpliwości - mówi sędzia Matras.
Co z prezydenckim podpisem?
Wątpliwości co do ostatecznego kształtu ustawy raczej nie będzie mieć prezydent Andrzej Duda. Nasz rozmówca z pałacu zwraca uwagę, że prezydent był ostatnio w rozjazdach (w piątek brał udział w bukaresztańskim Szczycie B9, grupie zrzeszającej kraje położone na wschodniej granicy NATO) i to utrudniło spokojne przyjrzenie się regulacji w wersji po pracach parlamentarnych. - Pan prezydent zapowiedział dodatkowe analizy ustawy po poprawkach. To jeszcze chwilę potrwa, choć nic nie wskazuje, żeby coś z nią było nie tak - twierdzi nasz rozmówca z pałacu.
Kamienie milowe
Pytanie, jak ewentualną niechęć sędziów do nowej procedury odbierze Komisja Europejska. Bo jeśli jej stanowisko ponownie się usztywni, rząd może mieć problem z rozliczeniem kamieni milowych. - Ursula von der Leyen ma pożar na pokładzie, bo nie wszyscy komisarze zgadzają się z akceptem dla polskiego KPO, jest też rezolucja Parlamentu Europejskiego. W efekcie KE nic nie zrobi bez twardej realizacji kamieni milowych - przekonuje rozmówca DGP.
Na razie KE wykazuje ostrożność i zapewnia, że z uwagą śledzi procedurę legislacyjną w Polsce. - To trochę potrwa, nie ma pośpiechu, żeby to oceniać natychmiast. Teraz ustawę przetłumaczymy. Dokładnie przeanalizujemy finalny tekst. Przewodnicząca chętnie odpocznie od tej sprawy - twierdzi źródło z KE. Dodaje, że przepisy będą konfrontowane z treścią kamieni milowych KPO, w ramach których polski rząd zobowiązał się do likwidacji Izby Dyscyplinarnej i zastąpienia jej „niezależnym i bezstronnym sądem ustanowionym przez prawo” oraz ustanowienia „procesu weryfikacji” dla sędziów dotkniętych wyrokami ID SN.
Drogowskazem do oceny będą bardzo szczegółowe ustalenia robocze dotyczące kamieni milowych. Mówią one, że kwestie dyscyplinarne ma rozstrzygać inna izba SN niż obecna i musi ona wypełniać warunki wynikające z orzeczenia TSUE. Z kolei jeśli chodzi ukaranych sędziów, dosyć szczegółowa została dla nich ustalona ścieżka odwoławcza.
Ustawa ma fundamentalne znaczenie, jeśli chodzi o uruchomienie funduszy z Krajowego Planu Odbudowy. KE co prawda zaakceptowała polski plan, ale z zastrzeżeniem, że żadnej wypłaty nie będzie bez zrealizowania kamieni, w tym tych dotyczących sądownictwa.
I zdaniem rządu ustawa spełnia uzgodnienia z Brukselą. - Zlikwidowano izbę dyscyplinarną, wprowadzono nowy model postępowań dyscyplinarnych oraz umożliwiono wznowienie postępowań w starych sprawach dyscyplinarnych. Oczywiście w UE oraz w Polsce są środowiska radykalne, które będą próbowały za każdym razem udowadniać, że nadal jakieś elementy nie są wystarczające. Takie postawy odbieramy, jako działania polityczne. Nie są one oparte na obiektywnych i porównywalnych z innymi krajami kryteriach - podkreśla rzecznik rządu Piotr Müller.
Opozycja wciąż nie jest przekonana, że ustawa znajdzie akceptację KE. - Złudzenia się skończyły. Nie chodziło o porozumienie z KE, odblokowanie funduszy europejskich, a tym bardziej przywrócenie zasad praworządności w Polsce. Chodziło wyłącznie o pic i PR - komentuje Krzysztof Kwiatkowski, senator niezależny i szef senackiej komisji ustawodawczej. - Jeżeli Sejm odrzuca poprawkę, która mówi o ustawowym przywróceniu sędziów zawieszonych za działalność orzeczniczą przez nielegalną ID, a sprawa dotyczyła łącznie sześciu sędziów w Polsce, to okazuje się, że nawet w tak drobnej sprawie PiS nie chciał szukać porozumienia. Dlaczego? Bo sędziów chce odwieszać tzw. metodą na Juszczyszyna. Czyli nawet jak kogoś odwiesimy, to do wydziału, w którym wcześniej nie pracował - tak jak w przypadku sędziego Juszczyszyna, który po około dwóch latach nieorzekania w pierwszym dniu po powrocie do pracy dowiedział się, że jest już tak zmęczony, że prezes jego sądu sędzia Nawacki wysyła go na kilkumiesięczny obowiązkowy urlop - dodaje senator.
W podobny tonie w piątek sprawę skomentował wiceszef PO i prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. - Wyglądało na to, że rząd chce pójść na kompromis z UE, że będzie poprawiał tę ustawę tak, by wypełnić kamienie milowe i by do Polski jak najszybciej trafiły pieniądze. W momencie gdy przewodnicząca KE wyjechała z Warszawy, wszystkie dobre poprawki wyrzucono do kosza. To może oznaczać, że te pieniądze będą dalej opóźnione, mam nadzieję, że tak nie będzie - powiedział Trzaskowski. Z kolei marszałek Senatu Tomasz Grodzki wprost zaapelował do prezydenta o zawetowanie ustawy.
Bo zgodnie z przewidywaniami Sejm odrzucił większość poprawek Senatu do prezydenckiej ustawy o SN. ©℗
Zmiany w SN: likwidacja Izby Dyscyplinarnej i powołanie Izby Odpowiedzialności Zawodowej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję