JOWy i WOWy, czyli jedno- i wielomandatowe okręgi wyborcze
REKLAMA
REKLAMA
Obecnie obowiązująca Konstytucja w art. 96 ust. 2 nakazuje stosowanie zasady proporcjonalności w wyborach do Sejmu. Oznacza to, że partie biorące udział w wyborach, reprezentowane są w parlamencie w sposób proporcjonalny do uzyskanego przez nie poparcia. Jest to równoznaczne z zapewnieniem reprezentacji różnym grupom wyborców, odzwierciedlających różne poglądy. Przykładowo w obecnej kadencji Sejmu mamy pięć partii, przy czym kluczowe jest przekroczenie progu wyborczego: 5% dla partii i 8% dla koalicji.
REKLAMA
Samochód w firmie 2015 – multipakiet
REKLAMA
Wprowadzenie JOW-ów oznaczałoby podział państwa na 460 okręgów wyborczych, z każdego okręgu wyborcy wyłanialiby jednego posła. Mandat przypadałby temu, kto zdobędzie największą liczbę głosów. Obecnie, w systemie proporcjonalnym, mamy 41 okręgów wyborczych. W każdym okręgu wybiera się od 7 do 20 posłów spośród 150 – 500 kandydatów. Okręgi są stosunkowo duże, na jeden przypada około miliona mieszkańców.
W systemie JOW-ów wyborca oddając głos otrzymałby listę z kilkoma (od 4 do 12) nazwiskami kandydatów i głosowałby bezpośrednio na jednego z nich. Na liście kandydaci byliby uporządkowani alfabetycznie, a obok ich nazwiska widniałby znak przynależności partyjnej.
Dziś, w systemie okręgów wielomandatowych, głosuje się na listę. Mimo że wyborca zaznacza na liście najlepszego - jego zdaniem - kandydata, to jednak najistotniejsze są preferencje programowe, czyli partyjne. Dzieje się tak dlatego, że w systemie wielomandatowym to partii, a nie kandydatowi gwarantuje się reprezentację. Szansę na wybór mają tylko kandydaci zaakceptowani przez kierownictwa partii politycznych, a co istotne, również od decyzji partii zależy miejsce kandydata na liście.
REKLAMA
W tym kontekście wprowadzenie JOW-ów oznaczałoby przede wszystkim większe związanie danego kandydata z regionem (aby wygrać kandydat musi zasłużyć się dla okręgu) oraz zwiększenie odpowiedzialności posła przed wyborcami. JOW-y umożliwiają także łatwiejszy dostęp do biernego prawa wyborczego.
W systemie większościowym (JOW-y) jest jeden sposób liczenia głosów natomiast w systemie proporcjonalnym (WOW-y) sposobów liczenia głosów i podziału mandatów jest bardzo wiele (teoretycy prawa wyborczego wskazują na istnienie nawet 300 różnych metod). Różne metody mogą przynieść różne wyniki (Konstytucja RP nie narzuca konkretnego rozwiązania), dlatego też w systemie WOW-ów istnieje ryzyko manipulacji wynikami wyborów przy rozdzielaniu mandatów zakwalifikowanym partiom.
Warto w tym miejscu nadmienić, że według partyjnego parytetu wyłonionego w wyniku wyborów do Sejmu, obsadza się także instytucje państwowe takie jak Trybunał Stanu, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji czy Rada Polityki Pieniężnej.
Zatem w systemie proporcjonalnym wyborcy mają mniej kontroli i mniej wpływu na to, kto faktycznie będzie sprawował władzę.
Praktyka wskazuje, że JOW-y prowadzą do utworzenia dwubiegunowego systemu partyjnego i zdecydowanie umacniają role wielkich partii. Potwierdziły to ostatnie wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii, na której często chcą się wzorować zwolennicy JOW-ów.
Pamiętamy jak podczas pierwszej debaty prezydenckiej Janusz Korwin Mikke obiecał rezygnację z kandydowania i przekazanie Kukizowi swojego elektoratu, pod warunkiem, że brytyjska partia UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) przy obecnym poparciu (14 %) zdobędzie przynajmniej 20 mandatów. Zgodnie z oficjalnymi wynikami, UKIP otrzymała 3,9 mln głosów (13% poparcia) co przełożyło się tylko na jeden mandat. Jest to niewątpliwy dowód na marginalizację słabszych partii w systemie większościowym.
Podsumowując, JOW-y charakteryzują się dużą przejrzystością i transparentnością. Taki system jest po prostu bardziej zrozumiały dla przeciętnego obywatela, a w wielu wypadkach wydaje się bardziej sprawiedliwy.
Jednak pomimo wielu bezspornych zalet nie należy bezkrytycznie idealizować jednomandatowych okręgów wyborczych. Należy pamiętać, że dziś w Polsce coraz bardziej liczą się różne pomniejsze ugrupowania partyjne. Pierwsza tura kampanii prezydenckiej jasno dała do zrozumienia, że czas na zerwanie z systemem tworzonym przez główne partie, które w ostatnich latach wymieniały się u władzy. Jeżeli zatem JOW-y umacniają dwubiegunowość i umniejszają znaczenie partii małych, wprowadzenie ich w Polsce mogłoby oznaczać jedynie ugruntowanie pozycji PO i PiS.
Z drugiej strony niewątpliwą zaletą systemu JOW-ów jest większa decentralizacja, umocowanie posła w własnym okręgu wyborczym, i skończenie z uzależnieniem od prezesa własnej partii w ubieganiu się o miejsce na liście. I to może wiele zmienić w naszym życiu politycznym.
Marta Zofia Gan
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat