Ministra Pracy i Polityki Społecznej podała 18 marca 2024 r. na platformie X, że trwają prace nad finalizacją ustawy, która pozwoli do stażu pracy zaliczać czas przepracowany na podstawie umów cywilnoprawnych lub jako jednoosobowa działalność gospodarcza. Zdaniem ministry, taka zmiana ma stanowić docenienie pracy osób zatrudnionych w ten sposób. Pytanie brzmi, czy aby na pewno jest to najlepszy środek do docenienia pracy tych osób? Czy może jedynie doraźne rozwiązanie, które raczej utrwala, a nie naprawia systemowe problemy, które trapią polski rynek pracy?
Mnogość form zatrudnienia
Nie trzeba zajmować się zawodowo prawem pracy, żeby wiedzieć, że system, który obecnie funkcjonuje dopuszcza wiele form zatrudnienia. Obok umowy o pracę mamy m.in. umowę zlecenia, B2B – tzw. samozatrudnionych. Chyba każdy z nas zna kogoś, a może część z nas jest właśnie takim przedsiębiorcą – który świadczy usługi na rzecz jednego kontrahenta, a jego codzienna praca na rzecz tego kontrahenta niewiele różni się od pracy osoby, która biurko obok wykonuje tę samą pracę na podstawie umowy o pracę. Stosowanie art. 22 k.p. przez sądy i wypracowane na podstawie tego artykułu orzecznictwo to temat rzeka.
Wracając do kwestii projektu dot. zaliczania do stażu pracy okresów umów zlecenia i JDG (jednoosobowa działalność gospodarza) warto zwrócić uwagę, że wiele osób decyduje się na zatrudnienie na podstawie umowy zlecenia czy też w formie jednoosobowej działalności. Nie jest też tajemnicą, że te formy zatrudnienia najczęściej są bardziej opłacalne m.in. finansowo, a już na pewno, jeżeli chodzi o „tu i teraz”. Osoby świadczące pracę w ten sposób wybierają wyższe wynagrodzenie netto, kosztem pewnych przywilejów, które naturalnie wiążą się z umową o pracę. Niższe składki to w przyszłości niższa emerytura, niższe świadczenie chorobowe etc. Osoby prowadzące jednoosobową działalność mają też do wyboru elastyczne formy opodatkowania – często właśnie stąd bierze się ich wyższe wynagrodzenie „na rękę”.
Korzyści dla samozatrudnionych
W mojej ocenie wiele osób, które wybrało pracę na podstawie umowy o pracę, wiedząc o wszystkich tych okolicznościach, i godząc się na wyższe składki i podatki może czuć się potraktowanych niesprawiedliwie w sytuacji, w której osoby świadomie wybierające doraźnie korzystniejsze formy zatrudnienia, uzyskują kolejne przywileje, które do tej pory były zarezerwowane dla umowy o pracę. Przywileje, które wiążą się z kosztami dla osób wybierających umowę o pracę.
Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy polski ustawodawca w podobny, chwilowy sposób próbuje naprawiać systemowe problemy polskiego rynku pracy. Wcześniej np. prawo do tworzenia i wstępowania do związków zawodowych zostało rozszerzone na wszystkie osoby wykonujące pracę zarobkową, tj. zarówno na osoby współpracujące na podstawie umów prawa cywilnego, jak też prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. Można tylko domyślać się, że to również miał być sposób „docenienie” ciężkiej pracy tych osób.
Doraźne instytucje prawne
Może jednak dobrze byłoby, żeby ciężka praca osób pracę tę świadczących była doceniana nie poprzez doraźne instytucje prawne mające naprawiać problemy, które sami wcześniej tworzyliśmy przez lata kształtując wspólnie w ten czy inny sposób rynek pracy, ale przez instytucję, która jest do tego stworzona i znana jest od lat. Moim zdaniem, najlepszym sposobem na docenienie ludzi pracy, wbrew stanowisku Pani minister, jest instytucja umowy o pracę, a nie tworzenie rozwiązań, które konserwują zastany stan rzeczy. Sam fakt, że dla wielu osób może brzmieć to kontrowersyjnie, pokazuje jak daleko zaszliśmy. Pytanie tylko, czy zmierzamy w dobrym kierunku?
Będziemy informować o dalszych pracach nad ustawą.
Autorka: Klaudia Kamińska-Kiempa, radca prawny, Manager w Rödl & Partner