Czy kciuk w górę wystarczy do zawarcia umowy? Uważaj co lajkujesz!
REKLAMA
REKLAMA
Uwaga na to, co lajkujesz
O historii rolnika z miejscowości Saskatchewan zrobiło się głośno po artykule BBC, w ramach którego opisano (nie)codzienną sytuację. Kontrahent farmera, po rozmowie telefonicznej, wysłał mu za pośrednictwem wiadomości MMS zdjęcia podpisanej jednostronnie umowy, a kolejno – prośbę o potwierdzenie „umowy na len”. W odpowiedzi Chris Achter wysłał kciuk w górę. Jak należało odczytać jego komunikat? Jako potwierdzenie otrzymania wiadomości czy akceptację umowy?
Właśnie tę kwestię oceniał Sąd King’s Bench dla Saskatchewan. Analizując sprawę, sąd wziął pod uwagę nie tylko wymienione w tym wątku wiadomości, ale również – dotychczasową współpracę stron. W szczególności zwrócono uwagę na uzgodnienia na temat innej dostawy, w ramach których rolnik po otrzymaniu bardzo zbliżonej wiadomości odpisał „ok”, a następnie wykonał umowę. Analizowana przez sąd sytuacja była o tyle inna, że po wysłaniu kciuka w górę rolnik nie przystąpił do wykonania umowy, w związku z czym jego kontrahent wniósł o zasądzenie odszkodowania w wysokości 82.200,21 dolarów kanadyjskich (co stanowi ok. 251.015,00 złotych).
Czy otrzymując od kontrahenta kciuk w górę, możemy zakładać, że wyraził on zgodę na zaproponowane przez nas warunki i akceptuje ofertę? W kanadyjskim prawie, a dokładniej w ustawie o informacjach i dokumentach elektronicznych (The Electronic Information and Documents Act, 2000, SS 2000, c E-7.22 [EIDA]), akceptacja oferty może nastąpić przez podjęcie działania za pośrednictwem środków porozumiewania się na odległość, w tym dotknięcie lub kliknięcie w ikonkę, a także poprzez inny komunikat w formie elektronicznej, który świadczy o zaakceptowaniu oferty. Ponadto, przepisy stanowią, że umowie nie można odmówić mocy prawnej wyłącznie ze względu na fakt, że została zawarta elektronicznie.
Wszystkie te przesłanki sprawiły, że kanadyjski sąd uznał tak zawartą umowę za obowiązującą w świetle prawa, a wyrok ten odbił się szerokim echem w międzynarodowym środowisku prawnym.
Jakkolwiek bez dokładnej analizy stanu faktycznego sprawy może wydawać się, że w powyższym wyroku sąd przypisał zbyt dużą wagę powszechnie wykorzystywanej emotikonce, tak – biorąc pod uwagę jej znaczenie, a także przebieg wcześniejszych negocjacji ofert - wyrok nie zaskakuje tak bardzo. Różnica pomiędzy sformułowaniem „ok” (wykorzystanym do wcześniejszej akceptacji) a obrazkiem „👍” – jest praktycznie niezauważalna. Jednocześnie, nie ulegało wątpliwości – jako niekwestionowane – że to Chris Achter wysłał tę wiadomość.
REKLAMA
Co o tej sytuacji mówią polskie przepisy?
Jak należałoby ocenić sprawę na gruncie polskiego prawa? W szczególności czy sąd mógłby uznać kciuk w górę za wystarczający do zawarcia umowy?
Same polskie przepisy nie dają jednoznacznej odpowiedzi w tym zakresie. Z pewnością należałoby zbadać odpowiedź Chrisa Achtera pod kątem formy dokumentowej, do której zachowania wystarczy złożenie oświadczenia woli w postaci dokumentu, w sposób umożliwiający ustalenie osoby składającej takie oświadczenie. Wysłanie wiadomości SMS będzie mieściło się w ramach takiej formy, pytanie natomiast, czy kciuk w górę będzie można uznać za złożenie oświadczenia woli, a więc wyrażenie woli dokonania określonej czynności prawnej – w tym wypadku „umowy na len”. Zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego oświadczenie woli należy tak tłumaczyć, jak ze względu na okoliczności wymagają tego ustalone zwyczaje i zasady współżycia społecznego, jednocześnie biorąc pod uwagę zgodny zamiar stron i cel umowy, aniżeli opierać się na jej dosłownym brzmieniu.
Gdyby więc komunikat Chrisa Achtera badany był przez polski sąd, ten z pewnością wziąłby pod uwagę powyższe czynniki – nie dają one natomiast jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy Achter rzeczywiście wyraził wolę związania się umową, sam kciuk w górę byłby dla polskiego sądu komunikatem mimo wszystko dość nietypowym. Ocena takiego emotikonu zależy przede wszystkim od kontekstu i przyjętego między stronami sposobu komunikacji i choć wydaje się, że sąd polski mógłby dojść do podobnych wniosków co sąd kanadyjski, to trudno uznać to za pewnik.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że dla określonych rodzajów umów polskie prawo może wymagać „surowszej” formy, w szczególności formy pisemnej lub aktu notarialnego. O ile jednak wymóg taki w danym wypadku nie występuje, a chcemy mieć pewność skutecznego zawarcia umowy – z pewnością lepiej jest skorzystać z bardziej precyzyjnych i jednoznacznych komunikatów.
Iwona Aleksandrowicz-Strus, Przemysław Juściński, specjaliści kancelarii KWKR Konieczny Wierzbicki i Partnerzy
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat