Digital Services Act – co to jest?
Obowiązujące od środy: akt o usługach cyfrowych (DSA – Digital Services Act) i akt o rynkach cyfrowych (DMA – Digital Markets Act), które weszły w życie z początkiem listopada, to dwa filary unijnej reformy cyberprzestrzeni. Na ich mocy wielkie platformy internetowe będą musiały zadbać o prawa użytkowników i dopuścić konkurencję ze strony innych firm technologicznych. – Choć „unijne prawo” brzmi jak coś odległego, to będzie ono ważne dla każdego z nas – przekonuje Magdalena Bigaj, prezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa.
Czego dokładnie dotyczy nowa legislacja? DSA to akt, który skupia się bardziej na użytkownikach internetu. Na jego mocy firmy będą musiały wprowadzić jaśniejsze zasady moderacji treści – np. zaznaczać w regulaminie usługi, jakie publikacje będą tam zabronione. W dodatku użytkownicy, których konta zostaną na podstawie regulaminu usunięte, mają dostawać szczegółowe wyjaśnienie przyczyn takiego stanu rzeczy. Będą mogli odwołać się od takiej decyzji. Platformy będą musiały zapewnić też odpowiednią liczbę moderatorów posługujących się unijnymi językami, żeby zapewnić właściwą obsługę.
Same regulaminy usług mają zostać uproszczone i być tłumaczone na wszystkie języki Unii Europejskiej, także na polski. Firmy będą musiały też zrezygnować z interfejsów, które manipulują użytkownikami tak, by wybierali opcje korzystniejsze dla platformy, a nie dla siebie. Tak zwane dark patterns to problem, któremu przygląda się np. polski UOKiK. Konkretne przykłady zabronionych działań Komisja Europejska przygotuje w wytycznych. DSA ustali też reguły współpracy firm internetowych z organami ścigania.
Czy uda się rozbić technologiczny monopol?
DMA ma z kolei za zadanie rozbicie monopoli. Po tym, jak prawo zostanie zaimplementowane, będzie można np. wysyłać wiadomości między komunikatorami różnych firm, takimi jak WhatsApp, Signal czy Viber. Albo pozwoli ściągać na telefony z określonym systemem operacyjnym także inne aplikacje niż te, które występują w oficjalnym sklepie operatora.
DMA ograniczy też możliwość łączenia informacji o użytkownikach, które pochodzą z różnych serwisów. Dziś platformy takie jak Meta czy Alphabet (dawniej Google) wykorzystują naszą aktywność w różnych swoich produktach, by tworzyć dokładne profile reklamowe i serwować ogłoszenia jak najbardziej dopasowane do preferencji. Prowadzi to do wielu patologii, np. jeśli algorytm Facebooka zauważy, że na Instagramie często szukamy treści związanych z hazardem, będzie podsuwał nam reklamy popychające do gry także na tej pierwszej platformie.
Unijne prawo ma zapewnić większą przejrzystość na rynku
– Dla użytkowników zmiany, które przyniosą oba akty, będą porównywalne do przepisów, które wymogły na producentach żywności umieszczanie na opakowaniach składu produktów czy na producentach odzieży informowania o składzie czy miejscu produkcji – ocenia Magdalena Bigaj.
Zanim zobaczymy różnicę, musi jednak upłynąć trochę czasu. Najpierw (od I kw. 2023 r.) zaczną obowiązywać regulacje DMA, które obejmują największe firmy technologiczne (które to będą spółki – ogłosi Komisja Europejska). W połowie przyszłego roku ci sami cybergiganci będą musieli zacząć stosować się do wymogów DSA, a w I kw. 2024 r. przepisy będą już obowiązywać wszystkie podmioty. Ich przestrzegania przypilnują krajowi koordynatorzy ds. usług cyfrowych oraz Europejska Rada ds. Usług Cyfrowych, która będzie wspierać wdrażanie DSA przez państwa członkowskie. ©℗