W latach 1992 – 1998 małżeństwo wraz z czworgiem dzieci mieszkało w Lublinie. To tam, nocą w mieszkaniu kobieta dopuszczała się zbrodni, o których ponoć nie wiedziała rodzina. Jolanta K. w wannie rodziła dzieci, topiła je, do rana przetrzymywała pod wanną, a kiedy domownicy opuścili dom chowała do zamrażarki. Jak orzekli później psychiatrzy, miała zdolność do rozpoznania znaczenia czynów i mogła kierować swoim postępowaniem. Zabijała dzieci z premedytacją, starannie przygotowywała się do porodu i miała wszystkie potrzebne przedmioty. Woda w wannie tłumiła krzyk dziecka.
Zobacz: Nosiciel HIV może służyć w Policji
Po przeprowadzce rodziny do Czerniejowa Jolanta K. przeniosła ciała do plastikowej beczki po kapuście. Zbrodnię wykryto latem 2003r., kiedy córki małżeństwa sprzątały garaż i nieświadome wysypały zawartość beczki na pole. Biegli stwierdzili, że odkryto szczątki pięciorga noworodków: czterech chłopców i dziewczynki.
W tym samym czasie kobieta zniknęła, twierdząc, że jedzie do koleżanki oddać pieniądze. Jak mówili świadkowie, nie było to pierwsze zniknięcie kobiety, często jeździła na targi, a rodzina nie wiedziała dokładnie czym się zajmuje.
Sprawa od początku była pełna wątpliwości. Kobietę odnaleziono dopiero we wrześniu 2003r. w Lublinie. Twierdziła, że uciekła przed mężem, który ją bił i znieważał; to za jego namową miała zamordować dzieci. Andrzej K. podkreślał, że o żadnej ciąży nie wiedział. Badania DNA potwierdziły jego ojcostwo. Jak mówił jeden z funkcjonariuszy na miejscu zwłok – ” Kobieta była otyła, chodziła w luźniej odzieży i może rzeczywiście nikt nie zauważył, że była w ciąży”.
Zobacz:Kara 15 lat za sprzedaż dziecka
Zeznania Jolanty K. były jedynym dowodem przeciwko mężowi. Sądy przez pięć lat nie potrafiły poradzić sobie z osądzeniem mężczyzny. W marcu 2006 r. i w lipcu 2008r. Sąd Okręgowy w Lublinie uniewinnił Andrzeja K. Kobieta często zmieniała wyjaśnienia, wycofywała się z poprzednich twierdzeń. Biegli stwierdzili u niej typ „nieprawidłowej osobowości”, która ułatwia jej takie zachowania, choćby były absurdalne i nielogiczne. Przed sądem nie potrafiła wyjaśnić skrajnych sprzeczności w swoich zeznaniach.
Uniewinnienie męża wzbudziło oburzenie wśród organizacji kobiecych. Wystosowano list do ministra sprawiedliwości, pod którym podpisało się 20 organizacji i ponad 200 osób, m.in. prof. Wiktor Osiatyński, prof. Magdalena Środa i Krystyna Kofta. Według nich, w takich sprawach to mężczyzna jest głównym winowajcą zbrodni.
Dopiero za trzecim razem Sąd Okręgowy w Lublinie uznał Andrzeja K. za winnego namawiania żony do zabójstwa pięciorga noworodków i skazał na 12 lat więzienia.
W dniu 1 lutego 2010r. Sąd Apelacyjny w Lublinie podtrzymał karę 25 lat pozbawienia wolności dla kobiety za zabójstwo pięciorga noworodków. Mężczyznę uznał za winnego podżegania do zabójstwa tylko piątego dziecka, za co orzekł 8 lat więzienia.
– Dobrze że tym razem sąd głębiej poszukał przyczyn zachowania kobiety i uznał, że jej mąż przyczynił się do tego co zrobiła – oceniła orzeczenie Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. – Ale razi mnie tu różnica w wymierzonych karach. To mężczyzna jest głównym winowajcą, a nie kobieta, która działała pod jego presją.
Uzasadniając wyrok sędzia Barbara du Chateau, twierdziła, że sumienie mężczyzny obciąża śmierć wszystkich dzieci. Co prawda ponosi on odpowiedzialność moralną, ale w czterech przypadkach z braku dowodów nie można przełożyć jej na odpowiedzialność karną.
Obrońcy skazanych złożyli kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego. W dniu 2 grudnia 2010r. Sąd Najwyższy oddalił ją jako oczywiście bezzasadną. Dla dobra dzieci rozprawa, podobnie jak poprzednie, toczyła się z wyłączeniem jawności. Wyrok Sądu Najwyższego ostatecznie zakończył toczącą się od lat sprawę.