Na początku, celem wyjaśnienia, niniejsze rozważania nie dotyczą stricte norm prawnych określających, kiedy zawarte małżeństwo jest ważne, ale bardziej przemyśleń na ten temat, przemyśleń mających jednak związek z kościelnym prawem małżeńskim. Są to rozważania przede wszystkim powiązane z początkowym etapem, tj. z pisaniem pozwu. Można postawić pytanie, dlaczego akurat z tym etapem wykazują one związek. Wykazują, albowiem z własnego doświadczenia widzę, iż gdyby strony przed wstąpieniem w związek małżeński odpowiedziały sobie na te pytania, które sama stawiam, pisząc skargę powodową, wówczas uniknęłyby - kolokwialnie mówiąc - przykrości z nieudanego, i co więcej, nieważnego związku małżeńskiego.
Rzadko w polskich Sądach Kościelnych rozpatrywane są sprawy z powodu braku zachowania formy kanonicznej (tu strony nie ponoszą jako takiej „winy” za jej brak) czy z powodu istnienia jakiejś przeszkody (również w tym przypadku istnienie przeszkody winno zostać stwierdzone przez kompetentną władzę kościelną spisującą protokół przedślubny, Zatem także i w tej sytuacji strony są w większości przypadków jakby bez „winy”, gdy nie są naturalnie świadome danej przeszkody, bądź gdy jakaś nie jest przedmiotem zatajenia. Pomijam przeszkodę małżonkobójstwa czy uprowadzenia, dlatego my skoncentrujemy się na najczęstszych tytułach, na podstawie których prowadzony jest proces, i przy których na różny sposób strony są „współwinne”. Chodzi naturalnie o wady zgody małżeńskiej. Oczywiście, mówiąc o „winie” trzeba być świadomym, iż nie można jej obiektywnie przypisać stronie, po której stwierdzona zostaje wada niejako powstała niezależnie od jej woli (np. choroba psychiczna), ale chodzi ogólnie czy o bagatelizowanie problemu przez którąś ze stron, czy o posiadanie nadziei, iż w przyszłości na pewno wszystko się ułoży.
Polecamy także: Sprostowanie aktu stanu cywilnego
Procesy najczęściej przebiegają z tytułu niezdolności natury psychicznej do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich (kan. 1095 nr 3 KPK) po którejś ze stron procesowych. Pod niezdolność tę podpadają takie jednostki, jak: alkoholizm, narkomania, uzależnienie od hazardu, od rodziców, zaburzenia łaknienia, zaburzenia psychoseksualne, niedojrzałość emocjonalna, nie wspominam o chorobach psychicznych, zaburzeniach psychicznych, itp. Nie jest zadaniem adwokata kościelnego zdiagnozowanie właściwej jednostki, ale wykazanie, iż w konkretnym przypadku mamy do czynienia właśnie z niezdolnością w jej kontekście. W jaki sposób można ją udowodnić, czy raczej w jaki sposób można przekonać Kościelny Sąd, iż tytuł przez nas wybrany jest uzasadniony? Czyni się to poprzez odpowiedzi na odpowiednie pytania. Na początek warto zastanowić się nad takimi kwestiami, w przypadku jednej czy obu przyszłych stron procesowych, jak: czy strona była wcześniakiem; czy w czasie edukacji szkolnej sprawiała kłopoty szkolne, ale także wychowawcze; ewentualne odbycie służby wojskowej; jakie były jej relacje z rodzeństwem, rodzicami; czy strona podejmowała w swoim rodzinnym domu obowiązki domowe; czy była zdolna do nawiązywania relacji przyjaźni, jej ew. wcześniejsze związki; jakie miała negatywne cechy charakteru; opis wykonywanego przez nią czy wykonywanych funkcji zawodowych; czy przeszła jakieś zaburzenia, choroby psychiczne; czy miała jakieś urazy związane z uszkodzeniem mózgu; czy miała tendencje samobójcze; alkoholizm; narkomania; aborcja; przestępstwa; wykroczenia itp. Jak można rozpoznać po pytaniach chodzi przede wszystkim o czas zanim doszło do zapoznania się stron. Ktoś może zarzucić, iż przecież „takimi sprawami” człowiek nie dzieli się chętnie, niejako od siebie, szczególnie, gdy nie są one pozytywne, bądź też o takowe się nie zapytuje, gdyż nie wypada. A jednak, czasami warto zapytać, czasami warto w swoich obserwacjach być uważnym, aby potem uniknąć nieszczęścia. Kolejna tura pytań, naturalnie każde z nich podlegają uszczegółowieniu, to ta obejmująca już okres przedślubny, gdy strony się poznały. Strona winna być wrażliwa, gdy dochodzi do poważnych nieporozumień, zerwań. Wreszcie kolejna tura obejmuje rodzinę generacyjną, czyli pochodzenia tej strony, po której domniemywa się niezdolność. Każdy ma prawo do stwierdzenia, iż nie żenimy się czy też nie wychodzimy za mąż za rodzinę partnerki, partnera – zgadza się. Każdy ma prawo do skonkludowania, iż nie zawsze z – już stosując najmocniejszy przykład – patologicznej rodziny rodzi się patologia i odwrotnie. Jak najbardziej zgadza się, ale gdy uświadomimy sobie, że rzeczywiście patologiczna, zaburzona rodzina też może wywierać degradujący wpływ, że – inny przykład – strona może być uzależniona od swojego rodzica, rodziców, wówczas znowu dochodzimy do wniosku, iż gdybyśmy wzięli ten wątek pod uwagę, tj. rodzinę danej strony, to wówczas powtórnie można by uniknąć nieszczęścia. Pytania, które stawiam odnośnie rodziny generacyjnej częściowo są zbieżne z tymi dotyczącymi strony obarczonej ewentualną niezdolnością, można je wzbogacić o inne, jak: wewnętrzne scalenie rodziny; opinia w najbliższych w środowisku, ale i wewnątrz niej samej; rozwody, separacje, wolne związki itp.
Kolejnym tytułem, na podstawie którego często dochodzi do kościelnego procesu małżeńskiego jest ten dotyczący jakiegoś rodzaju symulacji (wykluczenia): jedności, wierności, nierozerwalności, potomstwa, zgody małżeńskiej (kan. 1101 §2 KPK). Przy tym tytule uwagę naturalnie skupiamy na innych kwestiach. Nie będziemy ich drążyć zbyt szczegółowo, ale warto podać kilka z nich. Przy tytułach dotyczących rodziny pochodzenia akcentujemy kwestię religijnej atmosfery domu. Co do lat przed poznaniem się stron, to skupiamy się na religijności strony wykluczającej, ale także można tu przeanalizować jej wcześniejsze związki w kontekście wykluczenia wierności, jedności, nierozerwalności. Istotnym jest jednak okres przedślubny, gdy strony się już poznały, a w jego ramach wypowiedzi strony na temat wierności, jedności, nierozerwalności, dzieci, ewentualnego zawarcia związku, zachowanie, przez które można by udowodnić, iż strona tak naprawdę nie chciała podjęcia wierności, jedności, nierozerwalności, dzieci (tu analizujemy sprawę antykoncepcji, stosunku do dzieci), czy w ogóle zawarcia tegoż małżeństwa (nie angażowanie się w ogólnie rozumiane przygotowania przedślubne, zmiana nastroju na bardziej negatywny, inne rodzaje zachowania, które wskazują, iż dla strony zawarcie związku nie jest czymś radosnym).
Zobacz też: Czym jest ślub konkordatowy?
Okres przedślubny ma być przygotowaniem do wspólnego życia. Jeżeli tak, to muszą siłą rzeczy pojawić się pytania dotyczące tego życia, jak je sobie wyobrażamy. Winny tu pojawić się pytania odnośnie do rodziny stron, gdyż to w niej nabyło się jako taki obraz rodziny i małżeństwa. W końcu winno pojawić się pytanie odnośnie do przeszłości strony, aby potem ta przeszłość nie zaważyła na związku przez swoją kontynuację. Nie powinien być to okres ograniczający się do spędzania czasu, jak często piszę, na sposób towarzyski, rozrywkowy, gdyż strony – obie – ryzykują wówczas ewentualne rozstanie. Owszem można zapytać: dlaczego nie dać szansy? Szansę można dać, ale gdy nie widać poprawy, wówczas nie warto wchodzić w związek. Istota niezdolności polega na tym, iż strona mimo nawet swojej dobrej woli nie jest w stanie podjąć, a zatem i podołać obowiązkom małżeńskim, ona nie podejmie, ona nie podoła im - dlatego nie warto w przypadku braku poprawy wiązać się z taką osobą. Istota wykluczenia z kolei polega na pewnym wyrachowanym działaniu (świadomym i dobrowolnym), stojącym w całkowitej opozycji do woli, w tym do zapatrywania się, wyobrażeń na temat przyszłej rodziny przez drugą stronę – dlatego również i w tym przypadku nie warto wiązać się, gdy nie następuje ich zmiana o przysłowiowe sto osiemdziesiąt stopni. Jest to trudne, nikt temu nie zaprzeczy, ale czasami można zastanowić się czy nie trudniejszym jest odejście post factum.