"Parafka nie jest moim podpisem"
W szczególności gdy udzielamy kredytów kupieckich, to jest sprzedajemy towar bądź usługi z odroczonym terminem płatności. Niestety w takich przypadkach zdarza się, że dłużnicy, którzy popadli w kłopoty finansowe starają się podnosić wszelkie możliwe zarzuty, by tylko uniknąć odpowiedzialności cywilnej za zaciągnięte zobowiązania. Zdarza się więc, że niesolidny dłużnik twierdzi, że nigdy nie zaciągał zobowiązania (np. nigdy nie kupował towaru w hurtowni), a parafka na fakturze nie jest jego podpisem.
Trudności ze wskazaniem osoby, która podpisała dokument
Jeżeli natomiast parafka będzie postawiona w sposób niedbały i uproszczony, biegły grafolog może mieć poważne trudności z przypisaniem jej konkretnej osobie. W dodatku jeżeli wierzyciel nie będzie miał innych dowodów na okoliczność zaciągnięcia zobowiązania (poza niedbale podpisaną fakturą), to wygranie sprawy sądowej okaże się niemożliwe.
Z tego też powodu powinniśmy dbać o to, by kontrahenci na naszych dokumentach podpisywali się w sposób czytelny (najlepiej imieniem i nazwiskiem). Prośba taka na pewno nie powinna być przez nikogo traktowana jako biznesowe faux pas, a raczej jako troska o bezpieczeństwo firmy i transparentność wzajemnych relacji.
Zobacz również: Jak udzielać kredytów kupieckich w obrocie gospodarczym?
Przykład, który może przydarzyć się każdemu
Na koniec, by nie być gołosłownym, pozwalam sobie opisać przypadek, która kiedyś przytrafiła się jednemu z moich klientów.
Pewnego razu zatelefonował do niego wierzyciel z prośbą o zapłatę 28.000,00 zł. Klient odmówił, twierdząc, że pieniądze już zapłacił i celem wykazania tej okoliczności przedstawił dokument KW (potwierdzający fakt otrzymania pieniędzy przez określoną osobę).
Niestety okazany dokument podpisany był nieczytelnym podpisem, a nawet nie podpisem tylko kreską mającą imitować parafkę. Wierzyciel wziął okazany mu dokument do ręki, po czym stwierdził, że znajdująca się na nim „parafka” nie należy do niego, ani żadnego z jego pracowników i nie wie, komu klient mój wydał pieniądze. Co najgorsze klient sam nie pamiętał, do czyich rąk zapłata została dokonana i kto jest autorem tajemniczej „parafki”.
W dodatku nie można było wykluczyć, że to któryś z pracowników księgowości sam na swoją rzecz dokonał wypłaty z kasy, po czym na dokumencie KW postawił nieczytelny, uproszony podpis. W konsekwencji pieniądze trzeba było zapłacić jeszcze raz.
Zobacz również serwis: Działalność gospodarcza