"Róża" wstrząsneła Gdynią
REKLAMA
REKLAMA
W "Róży" - która jest jedną z 12 produkcji walczących o tegoroczne Złote Lwy w Gdyni - wystąpili m.in.: Marcin Dorociński, Agata Kulesza, Marian Dziędziel, Eryk Lubos, Kinga Preis i Jacek Braciak.
REKLAMA
Akcja filmu rozgrywa się w latach 1945-46 na Mazurach, na terenie starego pogranicza polsko-pruskiego. Po zakończeniu II wojny światowej Mazury - w XIX wieku i w pierwszej połowie wieku XX poddawane silnemu naciskowi germanizacyjnemu - zostają włączone do Polski. Rozpoczyna się proces repolonizacji miejscowej ludności. Mazurzy, którzy czują się Niemcami, zaczynają wyjeżdżać do Niemiec. Jeśli chcą zostać, mają posługiwać się językiem polskim. W domostwach Mazurów osiedlają się nowi mieszkańcy, wśród nich polscy repatrianci ze wschodu i osadnicy z Mazowsza.
Latem 1945 r. na teren Mazur dociera Tadeusz (Marcin Dorociński), były żołnierz AK, któremu wojna odebrała wszystko. Mężczyzna przybywa do domu Róży (Agata Kulesza), Mazurki władającej językiem niemieckim i polskim, wdowy po niemieckim żołnierzu.
Tadeusz poznaje dramatyczną historię życia kobiety. W czasie wojny Róża była brutalnie gwałcona przez żołnierzy. W jej gospodarstwie sowieci urządzili siedzibę swojego miejscowego dowództwa. Różę traktowali jak nałożnicę. Po wojnie dramat kobiety trwa nadal - Róża jest odrzucana przez osadników napływających na Mazury, ponieważ uważają ją oni za Niemkę. Między Różą i Tadeuszem, który staje w obronie kobiety, rodzi się uczucie.
Smarzowski zrealizował "Różę" według scenariusza Michała Szczerbica. Jak tłumaczył na czwartkowej konferencji prasowej w Gdyni, pragnął przede wszystkim nakręcić historię o miłości, a "na Mazury trafił przypadkiem". "Urzekł mnie scenariusz, który otrzymałem" - opowiadał.
Po prasowym pokazie w Gdyni "Róża" zebrała wiele pochwał. "Poruszający", "wstrząsający", "znakomity", "film, który na długo zapadnie widzom w pamięć" - m.in. takie opinie formułowali dziennikarze.
REKLAMA
"Uważam, że to najlepszy film tego festiwalu" - ocenił w rozmowie z PAP po projekcji krytyk Wojciech Kałużyński. "Smarzowski twierdzi, że pragnął zrealizować film o miłości. Ja w to nie wierzę i widzowie też nie powinni wierzyć. Smarzowski chciał zrobić film o naszej historii, +w poprzek+ naszego dobrego samopoczucia. Powstał film o tym, jak repolonizowaliśmy Mazury, przy pomocy Armii Czerwonej. Nie jest to obraz dla nas miły. To m.in. opowieść o okrucieństwie" - podkreślił Kałużyński.
Krytyk zwrócił uwagę na brutalne sceny pojawiające się w filmie, przedstawiające np. zbiorowe gwałty. "Smarzowski ma nieprawdopodobną umiejętność ukazywania okrucieństwa i przemocy w sposób nie oswojony żadną filmową konwencją" - ocenił Kałużyński.
Jak zapowiedział na konferencji producent filmu, Włodzimierz Niderhaus, kinowa premiera "Róży" odbędzie się w styczniu. "Planujemy także dystrybucję zagraniczną. Prowadzimy już rozmowy z trzema dużymi dystrybutorami z Niemiec" - dodał Mariusz Łukomski, szef firmy Monolith Films, która zajmie się dystrybucją "Róży".
36. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni trwa od poniedziałku, zakończy się w sobotę. O tegoroczne Złote Lwy dla najlepszego polskiego filmu walczy 12 tytułów - oprócz "Róży", m.in.: "Ki" Leszka Dawida", "Lęk wysokości" Bartosza Konopki i "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego.
REKLAMA