Jak żyje ekolog? Myje się w deszczówce
REKLAMA
Nie spodziewam się po konferencji w Kopenhadze zbyt wiele. Politycy jak to politycy: będą mieli pełne usta wielkich frazesów. Ale konkretnych zobowiązań raczej nie podejmą. A czekać dłużej już nie można - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Steven Vromman, inżynier z Gandawy, który dzięki walce z ociepleniem klimatu stał się medialną gwiazdą całej zachodniej Europy.
Przekonuje, że w stolicy Danii światowe mocarstwa niczego nie postanowią w sprawie redukcji emisji dwutlenku węgla. - Politycy zawiedli, trzeba wziąć sprawy we własne ręce - tłumaczy. Ale działacze ekologiczni mają wątpliwości, czy tędy droga. - Wyrzeczenia takich ekocelebrytów są ogromne, ale większego wpływu na stan klimatu Ziemi nie mają - przyznaje DGP Joris Den Blanken, dyrektor ds. klimatycznych Greenpeace.
Wybierz sobie energię
REKLAMA
Vromann mówi o sobie „low impact man”, bo ponoć zredukował aż o 80 proc. ilość dwutlenku węgla, jaką emituje statystyczny mieszkaniec Unii. Radzi na początek zacząć od prostych rozwiązań, które nie wywrócą całkowicie naszego życia. - Zacząłem od tego, że nie jem mięsa przynajmniej dwa razy w tygodniu. Dlaczego? Bydło i inne zwierzęta hodowlane są karmione soją i kukurydzą, a te uprawia się na polach wykarczowanych po Puszczy Amazońskiej. Poza tym zwierzęta emitują dużo metanu. No i mięso trzeba przewozić na duże odległości, spalając masę ropy - tłumaczy.
Ale kryzysowa dieta to dopiero początek toru z przeszkodami, który rok temu sam Vromman zaczął pokonywać. Dalej idzie zużycie elektryczności i oleju opałowego. - Nie jestem właścicielem mojego mieszkania. Ale mimo to na własny koszt uszczelniłem ściany, wstawiłem nowe okna, zbudowałem nowy dach. Wiem, że to duże, poważne inwestycje, a właściciel nie chciał w nich partycypować. Ale efekt dla środowiska też jest poważny - uważa.
Kolejny ruch to zmiana dostawcy prądu. Na to mogą jednak sobie pozwolić tylko mieszkańcy najbogatszych miast zachodniej Europy, gdzie już teraz koncerny energetyczne jasno deklarują klientom, czy ich prąd pochodzi ze spalania węgla i ropy, czy raczej z turbin wiatrowych, a także elektrowni wodnych i słonecznych. Aby dbać o środowisko, trzeba też zafundować dzieciom zimny wychów. Mimo protestów swoich synów Vromman obniżył w domu temperaturę z 22 do 18 stopni Celsjusza. - W końcu zimą nie trzeba chodzić w T-shircie. Można założyć polar - przekonuje.
REKLAMA