Większy dostęp do kredytów z dopłatą
REKLAMA
W Warszawie wskaźnik dostępności mieszkań z rynku wtórnego, które mogą być kupione za preferencyjny kredyt Rodzina na swoim wynosi 26 proc. – wynika z szacunków dokonanych przez Open Finance nabazie serwisu oferty.net. Ale i Warszawiacy nie mają na co narzekać,ponieważ takich mieszkań jest prawie 21 tys., zatem jest w czymwybierać. Na tym tle powody do narzekań mają mieszkańcy Krakowa, bo tamrynek wtórny oferuje jedynie 2,5 tys. mieszkań (co piąte wystawione nasprzedaż). Jednak i w stolicy małopolski sytuacja się poprawiła, boprzy poprzednim limicie cenowym, rodziny pragnące zaciągnąć kredytpreferencyjny miały do wyboru tylko kilkaset mieszkań.
Paradoksalniew gorszej sytuacji są mieszkańcy małych miast, gdzie nawet ponad 80proc. ofert z rynku wtórnego kwalifikuje się do programu RnS, jednakwybór ograniczony jest do nawet mniej niż stu mieszkań (np. w Gorzowie).
Należybrać pod uwagę, że serwis Oferty.net nie musi obejmować wszystkichofert z rynku wtórnego, a ceny wywoławcze mogą zostać obniżone w drodzenegocjacji – wówczas mieszkań, które mogą być kupione w ramach kredytów preferencyjnych byłoby zapewne więcej
Limity powyżej średnich
Nowe – podwyższone od 1 października – limity obowiązujące w programie Rodzina na Swoimprzewyższają w wielu wypadkach średnie ceny transakcyjne (na podstawietransakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance). W Bydgoszczymediana cen transakcyjnych w sierpniu wyniosła 3,84 tys. PLN, a limit wprogramie jest prawie dwukrotnie wyższy (7,12 tys. PLN). Limityprzewyższają też średnie ceny transakcyjne we Wrocławiu, Toruniu,Lublinie, Łodzi, Poznaniu i Szczecinie i w ogromnej większości małychmiast i miasteczek.
Komentarz
REKLAMA
Pora zadać sobie pytanie, na ile program Rodzina na swoimmoże wpłynąć na rynek mieszkaniowy i do jakiego momentu jest to zdrowywpływ. Już sam sposób obliczania limitów cenowych wzbudza kontrowersje– w Olsztynie, Toruniu czy Bydgoszczy wskaźnik jest wyższy niż wKrakowie, w opolskim czy kujawsko-pomorskim wyższy niż w mazowieckim, wświętokrzyskim dwa razy niższy niż z sąsiadującymi z nim województwami.Ale najbardziej kłopotliwy jest wzrost limitów cenowych w okresie, wktórym rynek mieszkań po głębokim spadku wszedł w okres stabilizacji. Wniektórych miastach 100 proc. realizowanych transakcji mieści się wlimicie cenowym narzuconym na program Rodzina na swoim, a w niemal każdym jest to więcej niż 50 proc.
Jestwięc oczywistym, że w obecnej sytuacji program może wpływać na cenymieszkań i zaburzać tendencje ze szkodą dla kupujących, a niekorzystających ze wsparcia skarbu państwa. Przy wzbierającym popycie –a nie jest sztuką przewidzieć, że przy nowych limitach program zyskajeszcze większą popularność – sprzedający mogą ulec pokusiepodniesienia cen sprzedaży, skoro i tak będą się one mieściły w nowychlimitach, które będą przecież obowiązywać przez najbliższe pół roku. Wtakich warunkach program już dawno przestał spełniać swoją funkcję (oile kiedykolwiek to robił) wspierania niezamożnych małżeństw w starciew dorosłe życie. Teraz program wspiera także naprawdę majętnych ludzi,z dochodami grubo powyżej średniej krajowej.
A popularnośćprogramu będzie kosztować. Bezpośrednio budżet, a pośrednio podatników,którzy na ten budżet się składają. Wiemy, że niektóre inwestycjepożytku publicznego zostaną zamrożone, tymczasem nowe limity wprogramie Rodzina na swoim sprawiają, że o dopłaty skarbu państwa dospłaty kredytów przez osiem lat mogą ubiegać się rodziny kupujące nawetluksusowo wykończone mieszkania (limity cenowe zezwalają na zakupmieszkań wartych 0,5 mln złotych w takich miastach jak Wrocław,Bydgoszcz, Toruń, Warszawa, Poznań czy nawet Olsztyn). Warto więczdawać sobie sprawę, że w istocie program opiera się na haśle Rodzinana Twoim.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.