Firmy nie będą przedłużać umów
REKLAMA
REKLAMA
Firmy na razie nie planują masowych zwolnień. Tną wydatki na inwestycje i na outsourcing. Na wszelki wypadek jednak wiele z nich, szczególnie z branży produkcyjnej, przygotowało lub jest w trakcie opracowania planów restrukturyzacji. Dotyczą głównie zasad organizacji pracy i zatrudnienia. Do zmian przymierzą się np. Bury Technologies, Kamot, Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego PZL Rzeszów, Huta Pokój, Sfinks.
Na razie o miejsca pracy mogą być spokojni najlepiej wykwalifikowani pracownicy. Najbardziej na zwolnienia będą narażone osoby mające umowy na czas określony, zlecenia i osoby starsze.
Eksperci są zgodni, że zachowanie firm jest racjonalne. Zdaniem prof. Elżbiety Kryńskiej z Uniwersytetu Łódzkiego pracodawcy nie chcą gwałtownie redukować zatrudnienia, bo nie czują bezpośredniego zagrożenia dla ich funkcjonowania albo uważają, że pojawi się ono w nieokreślonej przyszłości. Resort pracy też nie spodziewa się gwałtownego wzrostu bezrobocia. Szacuje, że na koniec przyszłego roku wzrośnie ono maksymalnie do 11,5 proc. W grudniu wyniosło 9,5 proc.
Wysokie kwalifikacje w cenie
Z przeprowadzonej przez nas sondy wśród pracodawców wynika, że zwolnień nie powinni obawiać się specjaliści i osoby, w których kwalifikacje firmy zainwestowały najwięcej.
- W czasie kryzysu firmy pozostawiają najlepszych pracowników, którzy wcale nie są najtańsi - mówi Jerzy Trzciński, dyrektor ds. zarządzania zasobami ludzkimi w Hucie Pokój w Rudzie Śląskiej.
Dodaje, że dobrze wykwalifikowani ludzie to najważniejszy element utrzymania i wzmacniania pozycji na rynku.
Zdaniem Juliana Zawistowskiego z Instytutu Badań Strukturalnych nadmierna redukcja ważnych dla firmy pracowników w czasach kryzysu może obrócić się przeciwko nim w momencie poprawy sytuacji gospodarczej. Firmy wiedzą, że koszty zatrudnienia nowych pracowników mogą okazać się dużo wyższe niż oszczędności z tytułu ich wynagrodzania.
- Dlatego specjaliści wysokiej klasy zarabiający zazwyczaj najlepiej będą zwalniani na samym końcu albo w ogóle - mówi Agnieszka Durlik-Khouri z Krajowej Izby Gospodarczej.
Wygasną czasowe umowy
Eksperci są zgodni, że w przypadku pogłębiającej się recesji i związanym z nią spadkiem zamówień w pierwszej kolejności firmy zdecydują się na zwolnienie osób zatrudnionych na podstawie umów na czas określony czy umowy zlecenia. Pracodawcy mogą łatwo i stosunkowo tanio zwolnić właśnie takie osoby. Okres wypowiedzenia umowy czasowej wynosi zwykle dwa tygodnie. Z osobami na umowach cywilnoprawnych jeszcze łatwiej rozwiązać kontrakt. Wystarczy, że strony nie podpiszą kolejnej umowy.
W Kamot-Mielec 95 proc. ludzi zatrudniamy jest na podstawie umów na czas określony.
- Jeśli nie będziemy mieć zamówień, w krótkim czasie będziemy mogli przeprowadzić redukcję zatrudnienia - mówi Adolf Polak, prezes Kamot-Mielec.
Dodaje, że prawdopodobnie zwalniane będą głównie osoby, którym skończą się umowy na czas określony.
Kłopotliwi starsi pracownicy
REKLAMA
Na utratę pracy w czasie kryzysu będą też narażone starsze osoby. To im zostało niedużo czasy, aby wejść w czteroletni okres ochronny przed zwolnieniem. Z art. 39 kodeksu pracy wynika, że nie można zwolnić pracownika, jeśli brakuje mu czterech lat do osiągnięcia wieku emerytalnego - 60 lat dla kobiety i 65 lat dla mężczyzny. Dla niektórych grup pracowników pracujących w tzw. warunkach szkodliwych (w tym tych, którzy zyskają prawo do emerytur pomostowych) wiek emerytalny jest jednak niższy. Wynosi najczęściej 55 lat dla kobiet i 60 lat dla mężczyzn.
- Pracodawcy nie chcą zatrudniać starszych pracowników albo pozbywają się z pracy osób, które wkrótce mogłyby korzystać z ochrony przedemerytalnej - mówi Józef Zubelewicz, członek zarządu Erbud.
Podobne stanowisko prezentuje Małgorzata Rusewicz z PKPP Lewiatan. Jej zdaniem przepis o ochronie przedemerytalnej i wyrok SN z 19 marca 2008 r. (I PK 219/07, niepubl.), w którym sąd stwierdził, że firma nie może zwolnić pracownika z powodu nabycia prawa do emerytury, mogą mieć istotne wpływ na decyzję pracodawców o ewentualnym zwolnieniu starszych osób.
Firmy tną koszty
Pracodawcom najbardziej doskwiera brak dostatecznych środków na inwestycje.
- Brak kredytów wymusza na branżach zagrożonych restrukturyzację załogi - mówi Witold Polkowski z Konfederacji Pracodawców Polskich.
Katowicki Holding Węglowy w 2008 roku przeznaczył na inwestycje 770 mln zł, w tym roku ma być podobnie.
- Spółka nie jest w stanie wygenerować takich samych środków, stąd przygotowujemy się do upublicznienia części akcji Skarbu Państwa na giełdzie - mówi Ryszard Fedorowski z Katowickiego Holdingu Węglowego.
W poszukiwaniu pieniędzy spółki oszczędzają także na zakupach inwestycyjnych i usługach outsourcingowych. Na przykład w Kamot-Mielec niedawno zrezygnował z wynajęcia firmy zewnętrznej do obsługi księgowo-płacowej.
- Po dokładnym wyliczeniu okazało się, że tańszy jest nasz dział w firmie niż usługi firmy zewnętrznej - mówi Adolf Polak.
W Jastrzębskiej Spółce Węglowej, PZL Mielec czy Elektroluksie zapowiadają, że jeśli sytuacja finansowa ich do tego zmusi, stopniowo będą rezygnować ze współpracy z firmami zewnętrznymi.
- To nasi pracownicy będą wykonywali roboty górniczo-wiertnicze, za które obecnie płacimy firmom zewnętrznym - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer z Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Firmy tną też wydatki na pracowników tymczasowych. Zdaniem Anny Wichy, dyrektor generalnej Adecco Poland, agencje pracy tymczasowej w ubiegłym roku zanotowały spadek zamówień. Obroty jej agencji spadły w IV kwartale 2008 roku o około 20 proc.
- Mieliśmy znacznie mniej zamówień od firm z branży motoryzacyjnej - mówi Anna Wicha.
PAWEŁ JAKUBCZAK
pawel.jakubczak@infor.pl
REKLAMA