REKLAMA

REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.

Czy bon oświatowy zmieni szkoły

Jolanta Góra
inforCMS

REKLAMA

REKLAMA

Resort edukacji pracuje nad wprowadzeniem tzw. bonu oświatowego, który zmieni zasady finansowania oświaty. Gminy powinny mieć jak największy wpływ na sposób wydawania i podziału pieniędzy na oświatę - uważają eksperci.

 

Wysokość subwencji oświatowej, przyznawanej samorządom z budżetu na prowadzenie szkół, zależy od liczby kształcących się tam uczniów. Większość samorządów nie określa jednak jasnych kryteriów jej podziału między szkoły. Dlatego Katarzyna Hall, minister edukacji narodowej, pracuje nad wprowadzeniem bonu oświatowego. Nie precyzuje jednak, w jaki sposób pieniądze z bonu, którymi dysponowałby uczeń, zasilałyby szkolny budżet.

Eksperci ostrzegają, że wprowadzenie jednolitego rozwiązania dla całego kraju jest niemożliwe i może doprowadzić do podziału na dobre szkoły dla bogatych i złe dla gorzej sytuowanych. Postulują o dopracowanie już funkcjonującego mechanizmu finansowego i zmianę przepisów oświatowych.

Konkurencja czy utopia


Zgodnie z koncepcją amerykańskiego ekonomisty Miltona Friedmana pieniądze na edukację mają otrzymywać w formie bonu rodzice, którzy płacą za kształcenie dziecka w wybranej przez siebie szkole. Dzięki temu rynek szkół ma być konkurencyjny. Rodzice kupują usługi edukacyjne, a szkoły, tj. ich dostawcy, walczą ofertą o jak największą liczbę uczniów.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

- To niemożliwa do wprowadzenia w Polsce idea, gdzie działa 38 tys. szkół z ponad 6 mln uczniów - uważa Sylwia Sysko-Romańczuk, była wiceminister edukacji od spraw finansów.

Wyjaśnia, że jej wdrożenie wymagałoby zlikwidowania rejonizacji, co mogłoby spowodować, że na początku roku szkolnego do placówki, której prowadzenie jest opłacalne dopiero dla 200 uczniów, chce chodzić jedynie 100.

- Wprowadzenie bonu wymaga więc określenia terminu, w którym rodzice mogą decydować o wyborze placówki, i dopuszczenia możliwości bankructwa szkoły. A do tego konieczna jest zmiana konstytucji - tłumaczy.

Sylwia Sysko-Romańczuk zauważa też, że bon wzmocniłby szkoły prywatne. Rodzice mieliby prawo wyboru między placówką publiczną i niepubliczną. Wtedy ta druga mogłaby się utrzymywać z czesnego i pieniędzy publicznych z bonu. Stanisław Prażmowski, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Wolanowie (woj. mazowieckie), wskazuje jednak, że faktyczna konkurencja między placówkami powstałaby tylko w miastach czy powiatach, w których funkcjonuje wiele szkół jednego typu.

- W małych gminach, prowadzących trzy czy cztery szkoły, rodzice i tak wybiorą tę położoną najbliżej - podkreśla.

Standardowe koszty


Rozwiązania zbliżone do koncepcji bonu istnieją na poziomie podziału subwencji oświatowej. Środki niezbędne na realizację zadań oświatowych przez gminy, powiaty i województwa są zagwarantowane w ich dochodach. A jednym z ich źródeł, obok podatków, jest subwencja oświatowa z budżetu. Jej podział dokonywany jest za pomocą specjalnego algorytmu. Najpierw ustalana jest kwota tzw. standardu finansowego na jednego ucznia, nazywana właśnie bonem oświatowym. Jest ona zwiększana lub zmniejszana zależnie od typu szkoły i formy nauki. Na przykład w 2008 roku nauka standardowego ucznia w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum będzie kosztować 3,3 tys. zł. Koszt nauki ucznia niepełnosprawnego jest nawet czterokrotnie wyższy.

Samorządy otrzymują więc z budżetu (na podstawie algorytmu) tyle pieniędzy, ilu mają uczniów w danych placówkach. Później dzielą je już jednak według własnych zasad.

Wyższe pensum nauczyciela


Stanisław Szelewa, dyrektor Wydziału Oświaty i Wychowania w Starostwie Powiatowym w Świdnicy, zauważa, że pieniądze samorządy otrzymują na ucznia, ale i tak wydają na oddział.

- Gdy spada liczba uczniów, gmina otrzymuje mniej funduszy, mimo że utrzymuje taką samą liczbę klas i w związku z tym nauczycieli - tłumaczy.

A największe koszty dla szkół generują wynagrodzenia nauczycieli. Dlatego według niego ważne jest, aby sposób finansowania oświaty powiązać z rachunkiem kosztów. Bon musiałby wtedy uwzględniać wszystkie aspekty prowadzenia placówki, m.in. poziom awansu zawodowego nauczycieli, udział kosztów administracyjnych, liczebność oddziałów.

- Trzeba też wyliczyć, na jak liczebne klasy stać państwo - podkreśla Stanisław Szelewa.

REKLAMA

Idea bonu zakłada, że za uczniem idą pieniądze niezbędne na wystandaryzowane koszty nauczania w danym typie szkoły. Samorządowcy, a także związkowcy, zauważają jednak, że w jednej gminie szkoły podstawowe generują różne koszty. Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich, wyjaśnia, że na poziomie szkoły podstawowej koszt kształcenia jednego ucznia waha się od 3,5 tys. do 14 tys. zł rocznie, w zależności czy uczeń uczy się w dużej, nowoczesnej szkole i 30-osobowej klasie, czy w małej, wiejskiej szkole, w oddziale liczącym sześciu uczniów.

Eugeniusz Grzeszczak, poseł PSL, obawia się, że bon prowadziłby do likwidacji najdroższych w utrzymaniu małych, wiejskich szkół. Z tego samego powodu na bon nie chcą się zgodzić związki zawodowe. Ani Związek Nauczycielstwa Polskiego, ani NSZZ Solidarność nie popierają tego pomysłu. ZNP podkreśla też, że aby bon spełnił swoją funkcję, należałoby zwiększyć wymiar pracy nauczycieli, zlikwidować dodatki socjalne, zmniejszyć wymiar urlopów. Związki zawodowe na takie zmiany się nie godzą.

Konkurują o uczniów


Kilka samorządów w Polsce dostrzegło, że szkoły powinny konkurować między sobą o uczniów i z własnej inicjatywy wprowadziło rozwiązania zbliżone do bonu oświatowego. Od kilku lat funkcjonują m.in. w Koszalinie, Poznaniu, Kwidzynie i Świdnicy.

REKLAMA

Przemysław Krzyżanowski, dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Koszalinie, tłumaczy, że w ten sposób pieniądze z subwencji i miejskiej kasy (miasto dokłada do edukacji z własnych dochodów) są właściwie wydawane. W Koszalinie liczba uczniów decyduje o tym, jaki limit etatów dla nauczycieli i pracowników administracji otrzyma szkoła. Podobnie jest w Świdnicy.

Stanisław Szelewa nie chciał, aby dyrektorzy szkół w Świdnicy otrzymywali wyliczoną odgórnie przez samorząd kwotę, którą mogliby dysponować. Dlatego budżet każdej placówki przygotowywany jest najpierw według określonego schematu odrębnie przez dyrektora szkoły i samorząd. Następnie są one uzgadniane i powstaje jeden kompromisowy budżet. Jego najważniejszym i stałym elementem jest podział na koszty dydaktyczne (70 proc.) i stałe (30 proc.). Dyrektorzy sami dysponują środkami stałymi, a samorząd nie ingeruje, na co zostaną wydane. Z tych funduszy szkoły średnie mogą się na przykład promować wśród absolwentów gimnazjów. Szkoły nie mają też narzuconych limitów przyjęć. Im więcej uczniów przyjmą, tym większe otrzymują fundusze.

Przemysław Krzyżanowski wprowadził też system oceny szkół. Każda jest oceniana raz w roku. Szkoły, które dbają o uczniów, oferują zajęcia dodatkowe, mają dobrych pedagogów, biorą udział w olimpiadach, konkursach, programach krajowych i europejskich, otrzymują co roku nagrodę finansową.

- Dzięki temu koszalińscy uczniowie osiągają najlepsze wyniki w województwie zachodniopomorskim na egzaminach zewnętrznych - podkreśla Przemysław Krzyżanowski.

Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty zauważa jednak, że każda z metod dobrego dzielenia funduszy musi być dostosowana do specyfiki danej gminy. To właśnie dzięki temu jest skuteczna. Według niego jednolity bon dla całego kraju mógłby przynieść odmienne skutki. Dlatego według OSKKO lepiej zmienić przepisy oświatowe, dając gminom i dyrektorom szkół większą autonomię w wydawaniu środków oraz w zatrudnianiu i zwalnianiu nauczycieli, niż wprowadzać rewolucyjne zmiany w finansowaniu oświaty.

Co zamiast bonu


Katarzyna Hall zapowiada, że skataloguje istniejące rozwiązania i będzie zachęcać inne samorządy do ich wdrażania przez najbliższe dwa lata. Dopiero wtedy wprowadzi w całym kraju bon oświatowy. Antoni Jeżowski z Instytutu Badań Edukacyjnych uważa jednak, że to nie bon będzie cudownym sposobem na oświatę, ale uproszczenie i uelastycznienie przepisów. Samorządom łatwiej byłoby wtedy wprowadzać własne koncepcje bonu, dostosowane do ich potrzeb. Dodaje, że bon jako rozwiązanie systemowe nie sprawdził się nigdzie na świecie. W USA stosuje go zaledwie kilka stanów. Marek Pleśniar zauważa, że żaden z krajów osiągających najlepsze wyniki na testach PISA (bada umiejętności i wiedzę uczniów) nie wprowadził takiego rozwiązania.

Sylwia Sysko-Romańczuk postuluje zmianę dotychczasowego sposobu wydawania środków z budżetu. Subwencja powinna być dzielona tak, aby wyrównywać szanse edukacyjne dzieci. Na przykład najwięcej pieniędzy powinny otrzymywać gminy o najniższych dochodach własnych, które nie mają z czego dokładać do oświaty. Ponadto dotacje, które są przyznawane gminom z budżetu na konkretne zadania oświatowe, powinny być dzielone między najlepsze placówki.

- Wówczas państwo dbałoby o małe gminy i stymulowało ich rozwój, a z drugiej strony wprowadziłoby konkurencję między szkołami - tłumaczy.

Marek Olszewski jest natomiast zwolennikiem uszczegółowiania algorytmu podziału obecnej subwencji.

- Obecny system finansowania nie jest zły i zazdrości go nam wiele krajów. Dlatego zamiast budować coś od początku, lepiej go doprecyzować i usprawnić przez uproszczenie przepisów oświatowych - podsumowuje.


JOLANTA GÓRA

jolanta.gora@infor.pl

REKLAMA

Źródło: GP

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:
QR Code
Infor.pl
Zapisz się na newsletter
Zobacz przykładowy newsletter
Zapisz się
Wpisz poprawny e-mail
Renta wdowia nie dla wszystkich wdów: nie dla młodych wdów (nawet jeżeli zostały same z dzieckiem) i nie dla „porzuconych” kobiet

Renta wdowia, to nowe świadczenie dla wdów i wdowców, o które będzie można wnioskować już od 1 stycznia 2025 r. Choć nazwa sugeruje, że powinno ono dotyczyć wszystkich wdów i wdowców – będzie na nie mogła liczyć tylko ich ograniczona grupa, która spełnia wszystkie określone w ustawie przesłanki. Renty wdowiej nie otrzymają m.in. osoby, które owdowiały w młodym wieku, jak i osoby „porzucone” przez współmałżonka (nawet jeżeli nie doszło do rozwodu). 

Świadczenia z programu Aktywny rodzic zostaną wyłączone z definicji dochodu. Nie będą miały wpływu na prawo do świadczeń z pomocy społecznej

Rada Ministrów przyjęła projekt projektu ustawy o rynku pracy i służbach zatrudnienia. Świadczenia z programu „Aktywny Rodzic” zostaną wyłączone z definicji dochodu.

Nadchodzi rewolucja w urzędach pracy. Bezrobotni powinni się cieszyć czy martwić? Rząd zdecydował: będzie nowa ustawa o rynku pracy i służbach zatrudnienia

Rynek pracy potrzebuje nowej ustawy? Tak uważa ministerstwo pracy, a Rada Ministrów podzieliła zdanie resortu.  Rząd w Wigilię 24.12.2024 r. przyjął projekt ustawy autorstwa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. To ma być prawdziwa rewolucja.

Czekasz na wdowią rentę, sprawdź już teraz czy ci się należy, apeluje zus i zaprasza do składania wniosków z wyprzedzeniem

W Wigilię 24.12.2024 Zakład Ubezpieczeń Społecznych – ZUS zwrócił się z komunikatem do wdów i wdowców, by jak najszybciej sprawdzili czy mają prawo do dwóch świadczeń. To ważne, bo choć samo nowe świadczenie – tzw. wdowia renta będzie wypłacane od lipca, to wnioski można już składać będzie zaraz z początkiem nowego roku.

REKLAMA

ZUS informuje: Od 1 stycznia 2025 r. można składać wnioski o rentę wdowią. Jakie warunki należy spełnić?

Od 1 stycznia 2025 r. ZUS zacznie przyjmować wnioski o rentę wdowią. Osoby uprawnione mogą składać wnioski, ale prawo do tego świadczenia zostanie im przyznane od miesiąca, w którym złożyły wniosek, jednak nie wcześniej niż od 1 lipca 2025 r.

40 tys. zł na zakup samochodu do wzięcia już na początku lutego 2025 r. [za zezłomowanie starego auta w ciągu ostatnich 4 lat – premia 5-10 tys. zł; cena nowego samochodu – do 225 tys. zł netto]

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, w dniu 16 grudnia br., ogłosił iż na początku lutego 2025 r. – ruszy nabór wniosków o dofinansowanie do zakupu samochodu elektrycznego. W ramach programu „Mój elektryk 2.0” osoby fizyczne, będą mogły uzyskać nawet 40 tys. zł dopłaty do zakupu bezemisyjnego auta. Budżet programu ma wystarczyć na zakup ok. 40 tys. samochodów.

30 tysięcy złotych kary! Kierowcy mają na to siedem dni. Nowy obowiązek dla właścicieli aut mrozi krew w żyłach

Nie odbierają listów poleconych wysyłanych przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego, podają nazwiska ludzi zza granicy, tak namierzeni przez fotoradary kierowcy unikają płacenia mandatów. Resort Infrastruktury mówi temu dość i od 2025 roku wprowadzi nowe mechanizmy ścigania sprawców łamania przepisów drogowych. Skóra cierpnie, włos się jeży od nowych zasad karania mandatami. 

To pewne: będzie wyższy wiek emerytalny. Najpierw zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, potem wydłużenie lat pracy

Politycy i rząd nie mają wyboru – muszą podwyższyć wiek emerytalny. Politycznie może się to wydawać samobójstwem, ale realnie brak podwyższenia wieku emerytalnego to samobójstwo ekonomiczne. Dlatego cała sztuka polega na tym, by przekonać społeczeństwo, że podniesienie wieku emerytalnego jest w interesie wszystkich.

REKLAMA

Wigilia 24.12.2024 – czy po raz ostatni zgodnie z prawem to dzień roboczy, a od 2025 dzień ustawowo wolny od pracy

Ustawa, która zmieniła status 24 grudnia z dnia roboczego w dzień ustawowo wolny od pracy odbyła już niemal całą drogę legislacyjną. By stała się prawem powszechnie obowiązującym musi być jeszcze jedynie podpisana przez prezydenta i opublikowana w Dzienniku Ustaw. Jednak nie jest wcale pewne czy tak się stanie.

Na podium: Tusk, Duda i Kaczyński. 100 najczęściej pokazywanych polityków w Polsce w 2024 r. [ranking medialnej wartości]

Instytut Przywództwa przygotował ranking medialnej wartości polityków w Polsce. Ranking ten powstał na podstawie szacunków ekwiwalentu reklamowego publikacji na portalach internetowych z udziałem tych polityków w okresie styczeń - listopad 2024 r. Ekwiwalent reklamowy to kwota, jaką należałoby zapłacić za publikacje, gdyby były one reklamą. Na pierwszym miejscu znalazł się premier Donald Tusk - wartość przekazów medialnych z jego udziałem (gdyby przeliczyć to na koszt reklamy) osiągnęła imponującą kwotę 474,75 mln zł. Na podium znaleźli się również prezydent Andrzej Duda z wynikiem 272,98 mln zł oraz prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński – 203,35 mln zł.

REKLAMA