Polacy niepotrzebnie płacą składki
REKLAMA
REKLAMA
Zamiast do kieszeni, do ZUS
Z najnowszego opracowania GUS Przejście z pracy na emeryturę wynika, że w Polsce pracuje 372 tys. osób pobierających emeryturę. Są one, gdy podejmują pracę, zmuszane do opłacania składek na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe, wypadkowe, chorobowe). Jednak mogą skorzystać z prawa do świadczeń, jakie daje im konieczność opłacania tylko trzech z czterech składek. Płacąc składkę emerytalną, mają prawo do przeliczenia świadczenia i w efekcie mogą je podwyższyć. Składka na ubezpieczenie wypadkowe daje im prawo m.in. do odszkodowania w razie wypadku przy pracy, a chorobowa m.in. do zasiłku chorobowego.
Pracujący emeryci nie korzystają jednak z wpłacanej do ZUS składki rentowej. Emeryt ma przyznane świadczenie dożywotnio i nie stanie się już rencistą. A chodzi o niemałe pieniądze bo składka rentowa wynosi 10 proc. tzw. podstawy naliczania, którą dla pracowników jest zazwyczaj ich pensja brutto. Dla wynagrodzenia wynoszącego, na przykład 1,5 tys. zł składka wynosi 150 zł miesięcznie. Gdyby pracujący emeryci nie musieli jej opłacać, mogliby otrzymać wyższe pensje.
Zaburzona logika
Zdaniem ekspertów, takie rozwiązanie zaburza logikę systemu ubezpieczeniowego, w którym za opłaconą składkę ubezpieczony nabywa prawo do świadczenia. Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan tłumaczy, że gdy ktoś osiągnął wiek emerytalny, nie ma powodu, dla którego ma opłacać obowiązkowe składki, zwłaszcza na rentę.
Także Bogna Nowak-Turowiecka, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich, uważa, że obecne rozwiązanie jest sprzeczne z logiką systemu. Podkreśla, że jeśli emeryt jest zmuszany do opłacania składki rentowej, powinien przynajmniej mieć możliwość doliczania jej do emerytury.
Obowiązującego rozwiązania broni Teresa Guzelf, dyrektor departamentu świadczeń pieniężnych w ZUS. Zauważa, że obecny system emerytalny ma charakter solidarnościowy i repartycyjny. Pokolenie pracujących, opłacając składki, w dużej mierze finansuje wypłaty dla świadczeniobiorców. Wskazuje, że gdyby zwolnić wiele osób z opłacania składek, budżet musiałby dopłacać jeszcze więcej do ZUS. A wtedy to podatnicy finansowaliby świadczenia. Teresa Guzelf podkreśla, że emeryci opłacający składkę na rentę mogą z niej korzystać w ten sposób, że w razie ich śmierci, wdowa lub dzieci otrzymują po nich rentę rodzinną. Inni eksperci podkreślają jednak, że taka renta to rekompensata dla spadkobierców osoby, która nie dożyła wieku emerytalnego i opłacała całe życie składkę emerytalną do ZUS.
Składka do ZUS jak podatek
W gorszej sytuacji niż emeryci ZUS są osoby otrzymujące emerytury z tzw. służb mundurowych. Chodzi głównie o funkcjonariuszy i żołnierzy. Jeśli podejmują pracę, muszą opłacać do ZUS wszystkie cztery składki na ubezpieczenia społeczne. A w sytuacji gdy nabyli prawo do pełnej (75 proc. ostatniego uposażenia) emerytury, nie mogą w żaden sposób skorzystać z wpłaconych do ZUS składek na emeryturę i rentę. A chodzi tu o 29,52 proc. pensji. Od średniej płacy (obecnie około 2, 6 tys. zł), do ZUS wpływa więc co miesiąc ponad 760 zł.
W I półroczu tego roku emerytury wojskowe i funkcjonariuszy otrzymywało 225,2 tys. osób. Można przyjąć, że co najmniej 20 proc. z tych osób dorabia, bo są oni zwykle stosunkowo młodzi, a w systemie mundurowym istnieją łagodniejsze niż w pracowniczym przepisy ograniczające dorabianie. Można więc szacować, że około 40 tys. osób płaci do ZUS składki, nie nabywając prawa do świadczeń.
Dwa razy na zdrowie
Kolejne 439 tys. osób opłaca do NFZ więcej niż jedną składkę zdrowotną (189,85 zł miesięcznie), nie uzyskując prawa do dodatkowych świadczeń. Wpłacają rocznie 1 mld zł. Na forum internetowym GP osoba podpisująca się jako Emeryt pisze, że ma z emerytury potrącaną składkę zdrowotną, a po raz drugi płaci ją jako prowadzący działalność.
- Jak ta podwójna płatność ma się do konstytucyjnej zasady zakazu podwójnego opodatkowania i czy opłacając podwójną składkę mam gwarancję lepszej opieki - pyta Emeryt.
To efekt tego, że przepisy nakładają obowiązek opłacania składki zdrowotnej z każdego tzw. tytułu. Jeśli ktoś jest ubezpieczony w NFZ, bo jest pracownikiem lub emerytem, to na przykład prowadząc firmę musi opłacać po raz kolejny składkę.
- Opłacanie składki zdrowotnej z każdego tytułu nie zakłóca charakteru systemu opieki zdrowotnej, bo ma on bardziej charakter powszechny niż ubezpieczeniowy. A składka ta, nie ma się co oszukiwać, jest raczej podatkiem na zdrowie - argumentuje Jeremi Mordasewicz.
Z kolei Jan Klimek, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego, wskazuje, że z jednej strony nakłada się obowiązek opłacania kilku składek zdrowotnych na wybrane osoby, a z drugiej budżet finansuje ją za wszystkich rolników - bez względu na ich zamożność i dochody. W przyszłym roku ma to kosztować 2,18 mld zł.
- Sprawiedliwość nakazuje wprowadzenie konsekwentnych rozwiązań, a nie zwalnianie z danin mocnych grup, a obciążanie tych, które są najmniej krzykliwe - mówi Jan Klimek.
Ubezpieczeniowe absurdy
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
BARTOSZ MARCZUK
bartosz.marczuk@infor.pl
RYSZARD PIOTROWSKI
konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego
Niezrozumiałe jest to, że osoba, opłacając składkę ubezpieczeniową, nie ma z tego tytułu prawa do świadczeń. Istnieje konstytucyjny obowiązek ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, które określają ustawy. Jednak nałożenie obowiązku opłacania składek w ustawie bez gwarancji jakichkolwiek świadczeń powoduje, że mamy do czynienia z rodzajem ukrytej daniny wprowadzonej wbrew konstytucji. Ustawodawca nie wskazuje przecież, że jest to rodzaj daniny publicznej czy podatku, ale że jest to składka. A jeśli nie ma za nią prawa do świadczeń, to podstawa prawna nakazująca jej opłacanie jest dotknięta błędem. Następuje więc naruszenie zasady określoności prawa. Takie przepisy naruszają art. 2 konstytucji. Budzi to też wątpliwości z punktu widzenia zasady sprawiedliwości społecznej.
REKLAMA