Sejm zdecyduje, czy zająć się związkami partnerskimi
REKLAMA
REKLAMA
Zgodnie z regulaminem Sejmu porządek dzienny posiedzenia ustala marszałek Sejmu, po wysłuchaniu opinii konwentu seniorów. W przypadku braku jednolitej opinii konwentu decyzję w sprawie porządku w spornych punktach podejmuje Sejm, po przedstawieniu sprawy przez marszałka. Głosowanie nie jest poprzedzone debatą ani zadawaniem pytań.
REKLAMA
W porządku obrad są dwa projekty ustawy o związkach partnerskich, pod którymi podpisy złożyli posłowie Ruchu Palikota i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dają one możliwość zawarcia związku zarówno osobom hetero-, jak i homoseksualnym. Dwa kolejne projekty to przepisy wprowadzające do tych ustaw. Pod koniec czerwca sejmowa komisja ustawodawcza uznała projekty za niedopuszczalne.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił w rozmowie z PAP, że projekty te są niezgodne z konstytucją, "w której zapisano, że to związek kobiety i mężczyzny powinien być wspierany przez państwo". "Są analizy konstytucjonalistów uznające te projekty za sprzeczne z ustawą zasadniczą. Uważamy, że związki partnerskie burzą małżeństwo" - dodał.
PiS wielokrotnie opowiadało się przeciwko związkom partnerskim. Jarosław Kaczyński jeszcze w ubiegłej kadencji mówił, że domaganie się legalizacji związków partnerskich to "afirmacja homoseksualizmu".
REKLAMA
Także Marzena Wróbel (SP) oceniła, że projekty SLD i RP to "próba obejścia konstytucji, która chroni małżeństwo" i "mogą budzić sprzeciw natury etycznej". "Marszałek Ewa Kopacz zupełnie niepotrzebnie zdecydowała się na wprowadzenie tego punktu do porządku obrad, mimo iż projekty negatywnie zaopiniowała komisja ustawodawcza" - dodała.
Projekty ustaw o związkach partnerskich, którymi miałby zająć się Sejm w przyszłym tygodniu, przewidują, że związek taki zostanie zawarty, gdy dwie osoby jednocześnie złożą przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego stosowane oświadczenia. Niezbędne byłoby do tego dostarczenie przewidzianych w Prawie o aktach stanu cywilnego dokumentów, m.in. dokumentu tożsamości, skróconego odpisu aktu urodzenia, a jeżeli wcześniej osoba pozostawała w związku małżeńskim - także dowodu jego ustania lub unieważnienia. Związek mogłyby zawierać wyłącznie osoby, które ukończyły 18. rok życia.
Pierwszy z projektów przewiduje, że partnerzy mają w związku równe prawa i obowiązki oraz udzielają sobie "wzajemnej pomocy i wsparcia, a także dbają o utrzymanie więzi pożycia". Na mocy ustawy partnerzy byliby zobowiązani m.in. do zaspokajania potrzeb gospodarstwa domowego ("według swych sił oraz swych możliwości zarobkowych i majątkowych") oraz solidarnie odpowiadaliby za zobowiązania zaciągnięte przez jednego z nich "w sprawach wynikających z zaspokajania zwykłych potrzeb gospodarstwa domowego".
Projekt przewiduje też, że jeżeli w wyniku rozwiązania związku sytuacja życiowa jednego z partnerów uległaby znacznemu pogorszeniu, mógłby on żądać od byłego partnera dostarczania środków niezbędnych do utrzymania nawet przez trzy lata, "o ile możliwości zarobkowe i majątkowe obowiązanego na to pozwalają". Obowiązek utrzymania byłego partnera wygasałby z chwilą zawarcia przez niego nowego związku partnerskiego lub małżeństwa.
Według drugiego projektu wzajemne prawa lub zobowiązania o charakterze majątkowym lub osobistym partnerzy określaliby w zawieranej w formie aktu notarialnego umowie związku partnerskiego. Byłaby ona przedkładana w USC i zaczynała obowiązywać w chwili zawarcia związku. W umowie partnerzy mogliby zdecydować m.in. o obowiązku zaspokajania "w miarę swoich sił i możliwości" materialnych potrzeb związku, o obowiązku dochowania wierności, prawie do działania w imieniu partnera, o powstaniu wspólności majątkowej, a także o przyjęciu obowiązku alimentacyjnego - wzajemnego lub w stosunku do jednego z partnerów. Projekt daje partnerom także możliwość przyjęcia nazwiska jednego z nich lub połączenia ich dotychczasowych nazwisk.
Obowiązek utrzymywania partnera, którego sytuacja życiowa pogorszyła się po rozwiązaniu związku, występowałoby niezależnie od tego, co zostało zapisane w umowie związku tylko wówczas, gdy partnerzy otrzymają korzyść majątkową ze środków publicznych. O podziale wspólnego majątku partnerzy decydowaliby w drodze umowy (w formie aktu notarialnego), ale każdy z nich mógłby też żądać dokonania podziału majątku wspólnego przez sąd.
Według obu projektów, ustanie związku następowałoby w przypadku śmierci jednego z partnerów lub uznania go za zmarłego lub też gdy partnerzy złożą przed kierownikiem USC oświadczenie o rozwiązaniu związku. Pierwszy projekt przewiduje ponadto, że partner może żądać rozwiązania związku przez sąd, jeżeli trwale i nieodwracalnie ustały "wszystkie więzi pożycia". Drugi projekt daje partnerowi możliwość złożenia w USC wypowiedzenia związku, który ustawałby po sześciu miesiącach.
Projekt ustawy o umowie związku partnerskiego autorstwa Artura Dunina (PO) jest gotowy od lutego. Dotyczy on zarówno par hetero-, jak i homoseksualnych. Związek zawierany byłby na podstawie umowy związku partnerskiego, zawieranej albo przed notariuszem, albo kierownikiem urzędu stanu cywilnego.
Według projektu, partner będzie uznawany za "osobę najbliższą" w rozumieniu Kodeksu cywilnego. Zawarcie związku - analogicznie jak małżeństwa - skutkowałoby powstaniem wspólności majątkowej, obejmującej przedmioty nabyte przez partnerów w czasie jego trwania. Partnerzy mieliby z zasady równe udziały w majątku wspólnym, ale "z ważnych powodów" - możliwe byłoby domaganie się ustalenia przez sąd, w jakim stopniu każdy z partnerów przyczynił się do powstania majątku wspólnego.
Politycy PO tłumaczyli, że projekty światopoglądowe muszą ustąpić reformie emerytalnej. Jednak projekt Dunina do tej pory nie może uzyskać zielonego światła w klubie PO.
Według najnowszych zapowiedzi o projekcie Dunina mają rozmawiać władze klubu PO na ostatnim posiedzeniu Sejmu przed wakacjami. Nie znaczy to jednak, że w najbliższej przyszłości trafi on do laski marszałkowskiej. "Po tym, co dzieje się z in vitro, musimy i ten projekt poddać dyskusji na forum całego klubu. Może się okazać, że wywoła jeszcze większe kontrowersje i protesty konserwatystów niż in vitro" - ocenili rozmówcy PAP.
REKLAMA