Mimo zakazu trwa uliczny handel psami
REKLAMA
REKLAMA
Prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, Beata Czerska powiedziała PAP, że sprawa zostanie skierowana na policję.
Według jej relacji, mężczyzna trzymał szczeniaka na rękach i był otoczony tłumem gapiów. Oferował pieska za 250 zł, w końcu sprzedał go za 100 zł. "Nikt nie zawiadomił policji i nie zareagował na nielegalny proceder" - powiedziała Czerska. Dodała, że wykroczenia w tym przypadku dopuścił się nie tylko sprzedający ale i kupujący.
REKLAMA
Zdaniem Czerskiej, dopóki ludzie nie będą reagować na nielegalny handel zwierzętami, uliczni sprzedawcy psów będą bezkarni. Handle szczeniakami na Krupówkach i na placu targowym pod Gubałówką nasila się szczególnie w sezonie turystycznym. Wiele z oferowanych tam zwierząt jest zarażone śmiertelną dla nich parwowirozą.
W grudniu ubr. zakopiańska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie handlu chorymi psami na placu pod Gubałówką. Śledczym nie udało się dotrzeć do osób, które kupiły zarażone parwowirozą zwierzęta.
Od nowego roku handel psami i kotami poza rejestrowanymi hodowlami jest nielegalny. 1 stycznia weszła w życie nowela ustawy o ochronie zwierząt, zgodnie z którą wykroczeniem jest zarówno sprzedawanie i kupowanie zwierząt domowych. Za nielegalny handel zwierzętami grozi kara ograniczenia wolności lub grzywna do 5 tys. zł. Psami i kotami można handlować tylko w miejscach ich chowu lub hodowlach. Zwierzęta można kupić także w schroniskach.
Od nowego roku obowiązuje też zakaz trzymania zwierząt na uwięzi dłużej niż 12 godzin albo w sposób powodujący cierpienie. Długość uwięzi nie może być krótsza niż trzy metry. Za znęcanie się nad zwierzęciem grozi kara do dwóch lat ograniczenia lub pozbawienia wolności, a za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem do trzech lat więzienia.
REKLAMA