Tusk przedstawił skład rządu, jest 10 nowych ministrów
REKLAMA
REKLAMA
Poza rządem jest Grzegorz Schetyna.
REKLAMA
W nowym rządzie Waldemar Pawlak zostanie wicepremierem, ministrem gospodarki. Radosław Sikorski będzie nadal ministrem spraw zagranicznych, Jacek Rostowski - finansów, Elżbieta Bieńkowska - rozwoju regionalnego, Tomasz Siemoniak - obrony narodowej, Marek Sawicki - rolnictwa, Barbara Kudrycka - nauki, a Bogdan Zdrojewski - kultury.
Do rządu weszli ponadto: Jarosław Gowin, który zastąpi Krzysztofa Kwiatkowskiego na stanowisku ministra sprawiedliwości; Sławomir Nowak, który zostanie nowym ministrem transportu, budownictwa i gospodarki morskiej; Jacek Cichocki - szefem MSW (ma też nadzorować służby specjalne); Bartosz Arłukowicz, który pokieruje resortem zdrowia; Joanna Mucha, która będzie ministrem sportu; Marcin Korolec zostanie ministrem środowiska; Władysław Kosiniak-Kamysz - ministrem pracy i polityki społecznej; Michał Boni - ministrem administracji i cyfryzacji; Krystyna Szumilas ministrem edukacji narodowej i Mikołaj Budzanowski - ministrem skarbu.
Tomasz Arabski zostanie szefem Kancelarii Premiera i szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów. Szefem gabinetu politycznego zostanie Łukasz Broniewski. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz będzie pełnomocnikiem rządu ds. równego statusu. Tusk chce też, aby funkcję rzecznika rządu pełnił nadal Paweł Graś.
REKLAMA
Premier poinformował ponadto, że nie zostanie podpisana nowa umowa koalicyjna PO-PSL. "Jesteśmy obaj (z Waldemarem Pawlakiem) gwarancją tego, że te dobre zasady z tamtej umowy koalicyjnej będą działały przez najbliższe cztery lata, ale nie przewidujemy podpisywania tego dokumentu, który był, ani jakiejś nowej wersji" - powiedział Tusk.
Zapewnił, że razem z Pawlakiem podtrzymują istotę umowy koalicyjnej zawartej przed czterema laty. "Solidarna współpraca ugrupowań, niezaskakiwanie się wrogimi projektami - to podtrzymujemy" - zadeklarował premier. Poinformował, że rozmawiał z Pawlakiem jeszcze po porannym, czwartkowym spotkaniu z prezydentem. Zapewnił, że zarówno on, jak i szef PSL "śpią spokojnie".
Poza rządem znalazł się Grzegorz Schetyna, który w nowej kadencji pokieruje sejmową komisją spraw zagranicznych. "W pełnym zrozumieniu obaj uznaliśmy, że ponieważ Grzegorz Schetyna staje się tą wielką rezerwą strategiczną Platformy, jako wiceszef PO, (...) będzie moim bardzo bliskim współpracownikiem, jeśli chodzi o prowadzenie prac w Platformie" - zaznaczył Tusk.
Premier podkreślał, że żaden z ministrów nie może być pewien, iż zachowa swoje stanowisko do końca kadencji. "Idą trudne czasy, więc jest to rząd zderzaków; nikt nie przyszedł tu z definicji na cztery lata, jeśli nie da rady, szybciej pożegna się ze stanowiskiem" - zaznaczył.
"Każdy z nas jest zderzakiem, ja też. Czy te zderzaki wytrzymają cztery lata, czy cztery miesiące? Zobaczymy. Idą ciężkie czasy, zdajemy sobie sprawę, jakie zadania sobie nałożyliśmy, więc każdy z nas jest zderzakiem" - przekonywał.
"Nie mam założenia, że po roku jest zmiana, nie mam politycznej definicji, czy koniecznie za rok mam wymienić część, czy całość gabinetu, ale nie mam też takiej doktryny, że zrobię wszystko czy prawie wszystko, żeby przez cztery lata ten gabinet pozostał bez zmian" - zaznaczył Tusk.
Jak mówił: "Każdy, który decyduje się na służbę państwową na stanowisku ministra, musi zdawać sobie sprawę, że jest to praca, w której trzeba koncentrować się na konkretnych sprawach, konkretnym dziele. Jeśli ktoś tę pracę wykona albo ktoś nie będzie dawał rady, niewykluczone, że jeszcze w tej kadencji będziemy szukali nowych energii i nowych ludzi".
Premier powiedział również, że jego nowy rząd jest "zbudowany w taki sposób, aby (...) umieć reagować na każdą okoliczność, która może zaskoczyć Europę, świat, w tym Polskę".
Przekonywał, że najbliższe cztery lata będą "wyzwaniem nieporównywalnym z czasami poprzednimi". "Ten czas być może będzie wymagał szybkich i czasami stanowczych decyzji, także personalnych. Wszyscy, którym proponowałem współpracę, mają tego świadomość" - mówił Tusk.
"Jest to rząd potencjalnie silny. Silny zarówno poparciem wyborców, ponieważ osadzony jest w ramach tej samej koalicji PO-PSL i to poparcie, jakie uzyskały obie partie, które dało po raz pierwszy szanse w tym demokratycznym dwudziestoleciu kontynuowania rządu i nałożyły na nas wielkie zobowiązanie" - powiedział szef rządu.
Ocenił, że choć "każde wybory to stosowny czas na zmiany", to "Polacy nie oczekiwali zmian rewolucyjnych".
"Werdykt wyborców oznacza zgodę na kontynuację głównych kierunków prac rządu, ale zdaję sobie sprawę, że obywatele, instytucje, gospodarka, oczekują także w niektórych miejscach przyspieszeń" - mówił Tusk.
"Żeby sprawować dobrze swoje funkcje, ludzie potrzebują takiej nadzwyczajnej energii i zmiana jest także sposobem na budowę takiego nowego zasobu energii i także takiego nowego, świeżego ducha gry zespołowej. Jestem przekonany, że ten skład (...) tego typu energię i determinację wykaże" - podkreślił premier.
Dziennikarze pytali Tuska o nominacje, które wywołały największe zaskoczenie: Jarosława Gowina na ministra sprawiedliwości oraz Joanny Muchy na ministra sportu.
Premier przekonywał, że fakt, iż Gowin nie ma wykształcenia prawniczego jest jego zaletą, a nie wadą. "Żeby odblokować Polskę od tych - powiedziałbym - zaszłości, pewnej rutyny, ale także złych przepisów, trzeba będzie umieć stanąć wobec całego środowiska prawniczego i nie poddać się. (...) On (Gowin) ma w sobie gigantyczny zapał, taką determinację, "pozytywną szajbę", jeśli chodzi o deregulację" - ocenił Tusk. "Nie da rady, poszukamy następnego" - dodał.
"Uważam, że Jarosław Gowin także dlatego, że bywa dla mnie kłopotliwy, jest trudnym partnerem, nieraz mi zatruł życie swoją nieustępliwością, takiego człowieka potrzebujemy do tej roboty" - zaznaczył premier.
Mówiąc o dotychczasowym ministrze sprawiedliwości Krzysztofie Kwiatkowskim, Tusk powiedział, że jest jednym z dwóch, trzech potencjalnych liderów Platformy. "Jest to jeden z najzdolniejszych polityków w PO" - zachwalał. Zapewnił też, że zmiana w resorcie sprawiedliwości nie wynika więc z krytycznej oceny działań Kwiatkowskiego.
Z kolei do zalet Joanny Muchy premier zaliczył wykształcenie ekonomiczne, inteligencję, odwagę, znajomość języka angielskiego oraz zdolności komunikacyjne. "To wszystko powoduje, że jestem przekonany, że nie tylko w tym miejscu znakomicie da sobie radę" - mówił szef rządu, pytany o powody nominacji dla Muchy.
Premier zaznaczył też, że posłanka ma własne doświadczenia ze sportem wyczynowym. "I raczej jej nie zaczepiać, ponieważ ma to związek ze sztukami walki" - przestrzegał. Tusk mówił ponadto, że dzisiaj potrzebuje ministra sportu, który będzie jednocześnie wytrawnym dyplomatą i osobą, która będzie świetnie reprezentowała Polskę, przy różnego rodzaju okazjach. Premier wymienił tu m.in. Euro 2012, olimpiadę w Londynie i mistrzostwa świata w lekkoatletyce w Gdańsku w 2014.
Tusk uważa też, że "rządy ekspertów są fikcją". "Eksperci są po to, żeby pomagać rządom. To ludzie wybierają rządy (...), mądry rząd korzysta z mądrych ekspertów" - mówił.
Informując, że do rządu weszły cztery kobiety, Tusk przyznał, że to mniej niż by chciał. Podkreślił jednocześnie, że rząd, który zostanie w piątek zaprzysiężony i jego poprzedni gabinet, to najbardziej sfeminizowane Rady Ministrów po 1989 roku.
"W moim przekonaniu - to też mówi moje doświadczenie - w żadnym przypadku (...) nigdy nie mogłem stwierdzić, ani nie mogę potwierdzić tego, żeby kobiety na jakimkolwiek stanowisku były gorsze niż mężczyźni, dlatego każde poważne wzruszenie ramion, że kobieta obejmuje jakieś ministerstwo, które nie wydaje się za bardzo kobiece, uważam za objaw niedojrzałego seksizmu" - podkreślił Tusk.
Szef rządu zwrócił również uwagę na udział w nowym rządzie młodych ludzi. Zażartował, że z satysfakcją musi stwierdzić, że "jest jednym ze starszych uczestników tego zespołu".
Tusk, omawiając kompetencje nowego resortu administracji i cyfryzacji, powiedział, że pierwszym zadaniem Michała Boniego będzie przegląd planowanych, a "niejednokrotnie bardzo dużych i kontrowersyjnych wydatków na rozmaite zmiany z zakresu informatyki, cyfryzacji i działów administracji". "Mam mocne przekonanie, że nie wszystkie z tych planów mają uzasadnienie, nie wszystkie przyniosłyby rzeczywiście korzyści w stosunku do obywatela, a mogłyby być bardzo kosztowne" - ocenił premier.
Tusk powiedział również, że koncentracja zadań z zakresu cyfryzacji, do tej pory rozproszonych pomiędzy różne resorty, pozwoli zracjonalizować wydatki i przyspieszyć rewolucję cyfrową.
W piątek premier ma wygłosić w Sejmie expose. W sobotę posłowie będą głosowali nad wotum zaufania dla rządu.
REKLAMA