Trybunał Konstytucyjny uzasadniając środowe orzeczenie, stwierdził, że "sankcjonowanie znieważenia urzędującego prezydenta RP wiąże się nie tylko z szacunkiem należnym najwyższemu urzędowi w państwie, ale także z szacunkiem do samego państwa, które jest dobrem wspólnym". "Dokonanie czynu określonego w tym przepisie jest jednocześnie znieważeniem samej Rzeczypospolitej" - mówił sędzia TK Zbigniew Cieślak.
W ocenie TK należy rozróżnić prawo do krytyki, która nie powinna być ograniczana, od przestępstwa zniewagi. Karalność znieważenia - jak wskazał TK - prawa do krytyki nie ogranicza. "W przypadku zniewagi chodzi o zarzut obelżywy lub ośmieszający postawiony w formie niezracjonalizowanej" - wyjaśniał sędzia Cieślak.
"Poczucie własnej godności i posiadanie autorytetu jest jednym z niezbędnych warunków efektywnego wykonywania funkcji konstytucyjnie przypisanych głowie państwa" - argumentował TK.
Trybunał rozważał zgodność z ustawą zasadniczą przepisu kodeksu karnego mówiącego, że "kto publicznie znieważa Prezydenta RP podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". Pytanie prawne w tej sprawie skierował do niego w styczniu 2009 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku. Wątpliwości pojawiły się przy rozpatrywaniu zażalenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa w sprawie znieważenia go m.in. przez Lecha Wałęsę słowami: "Durnia mamy za prezydenta". Uznania przepisu za zgodny z konstytucją chcieli przedstawiciele Prokuratury Generalnej i Sejmu.
Sprawa był rozpatrywana przez TK w pełnym składzie, nie zostały zgłoszone zdania odrębne.
"Oceniam ten wyrok niezwykle pozytywnie. Urząd prezydenta jest ważnym elementem Rzeczypospolitej, a ponieważ Rzeczpospolita wymaga szacunku i poważania, to utrzymanie przepisu, który przewiduje obowiązek zachowania poszanowania dla urzędu prezydenta, jest uzasadniony" - mówił PAP proszony o komentarz w tej sprawie adwokat Jerzy Naumann.
Według niego "nieporozumieniem" jest traktowanie pierwszej osoby w państwie, urzędującego prezydenta, jako zwykłego obywatela lub najzwyklejszego urzędnika. "Prezydent nie jest zwykłym urzędnikiem, podobnie jak królowa nie jest paradną figurą Korony Brytyjskiej. W pełni zgadzam się z wyrokiem i podpisuję się pod nim obiema rękami" - dodał.
Z kolei zdaniem wiceprezesa zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dr. Adama Bodnara istniał szereg argumentów przemawiających za stwierdzeniem niezgodności z konstytucją przepisów odnoszących się do znieważenia prezydenta. "Wyrok oznacza, że każda osoba, która krzyczy pod Pałacem Prezydenckim jakieś obraźliwe hasła, powinna być pociągana do odpowiedzialności. Powstaje więc pytanie, czy tego typu troska o szacunek dla prezydenta nie spowoduje tego, że nagle Polska stanie się państwem, w którym prokuratorzy będą się zajmowali każdym przejawem mowy agresywnej wobec prezydenta" - podkreślił.
W rozmowie z PAP zaznaczył również, że istnieje "bardzo płynna granica między zniesławieniem a znieważeniem, pomiędzy wypowiedziami krytycznymi a wypowiedziami znieważającymi". "Mogę mieć zaufanie do sądów i prokuratury, że postępowania nie będą się kończyły dotkliwymi sankcjami, ale sam fakt, że mogą się toczyć, powoduje jakieś ograniczenie dla wolności słowa" - dodał.
"Prezydent jest uosobieniem Rzeczypospolitej, ale buduje swój prestiż i autorytet poprzez codzienne działania i podejmowanie mądrych decyzji. Tego autorytetu nie zbuduje się przez prowadzenie postępowań karnych wobec osób, które prezydenta obrażają" - dodał.
Podzieleni w swoich opiniach są także politycy. Według PO i PSL orzeczenie TK o zgodności z konstytucją przepisu o karaniu za znieważenie prezydenta potwierdziło, że głowa państwa powinna być chroniona. Według SLD, kara 3 lat więzienia za słowa jest "dość wysoka". Z kolei PiS i PJN chcą usunięcia przepisu (PJN złożył pod koniec maja projekt nowelizacji usuwający z Kodeks karnego m.in. artykuł dotyczący kary za znieważenie prezydenta - PAP).
Według Janusza Piechocińskiego z PSL werdykt TK "rozstrzyga jedno - że nie został popełniony przez parlament błąd, jeśli chodzi o oddanie ducha konstytucji, że osoby reprezentujące majestat RP powinny być chronione". Jak jednak zastrzegł, wyrok Trybunału "nie rozstrzyga praktyki dnia codziennego". "Chciałbym, byśmy z tego prawa karania za lżenie naczelnych organów państwa nie musieli nigdy korzystać" - dodał polityk PSL.
Z kolei rzecznika klubu PO Krzysztof Tyszkiewicz podkreślił, że orzeczenie TK "jest na korzyść prezydenta". Według niego "obrażenie prezydent nie powinno mieć miejsca, ponieważ jest strażnikiem konstytucji".
Rzecznik PiS Adama Hofmana powiedział natomiast, że paragraf ten "pewnie powinien obowiązywać", ale pod warunkiem, że byłby stosowany wobec wszystkich tak samo. "Ale w związku z tym, że można było lżyć Lecha Kaczyńskiego, a w przypadku Bronisława Komorowskiego nie można założyć nawet strony internetowej, należy ten przepis zlikwidować" - dodał. Zapowiedział też, że PiS niebawem zaprezentuje propozycję rozwiązań prawnych, które uchylą przepisy, na podstawie których wytaczane są procesy o obrazę władz.
Z kolei zdaniem wiceszefowej SLD Katarzyny Piekarskiej urzędowi prezydenta należy się szacunek, ale trzech lata więzienia to - jak zaznacza - "odpowiedzialność dość wysoka". Podobnego zdania jest wiceszefowa klubu PJN Elżbieta Jakubiak. W rozmowie z PAP dodała, że "ważne jest podnoszenie standardów prawnych, ale jeszcze ważniejsze - podnoszenie standardów obyczaju politycznego".