Elektroniczny dozór tylko dla 18 skazanych
REKLAMA
REKLAMA
Uruchomiony z pompą 1 września system dozoru elektronicznego dla więźniów okazał się niezwykle kosztownym niewypałem. W ciągu trzech miesięcy do sądów wpłynęło ponad 300 wniosków o przeniesienie skazanego do aresztu domowego, ale bransoletki dostało jedynie 18 osób.
Elektroniczne bransoletki zakładane na kostkę u nogi więźnia miały raz na zawsze zlikwidować problem przeludnienia więzień. W tej chwili w przepełnionych celach przebywa ponad 3 tys. skazanych. Kolejne 30 tys. osób czeka, nieraz latami, na odbycie kary, bo brakuje dla nich miejsca. Remedium na kłopoty polskiego więziennictwa miały być specjalne bransoletki monitorujące osoby skazane za drobniejsze przestępstwa, takie jak unikanie płacenia alimentów czy jazdę po pijanemu rowerem. Na razie z nowego systemu skorzystało jednak zaledwie kilkunastu więźniów.
Recydywiści marzą o bransoletkach
Do czterech sądów okręgowych w apelacji warszawskiej – bo tylko tutaj system został uruchomiony – wpłynęło do tej pory 306 wniosków o zamianę kary więzienia na areszt domowy. Większość z nich nie spełniała jednak warunków postawionych w ustawie.
REKLAMA