Gmina powinna zadbać o ubezpieczenie budowy i montażu
REKLAMA
Dwa rodzaje polis
Jest to o tyle istotne, że na rynku funkcjonują dwa główne typy umów: na bazie ryzyk nazwanych i na bazie wszystkich ryzyk (tzw. all risk). Zdecydowanie lepsza jest ta druga opcja. Po pierwsze, dlatego, że jest to standard opracowany przez światowego reasekuratora Munich RE (stąd ubezpieczyciele mówią o warunkach monachijskich) i stosowany w całej Europie. Po drugie, przy tej opcji łatwiejsze jest dochodzenie roszczeń. Tu zasadą jest, że towarzystwo odpowiada za wszystkie szkody, które wynikły ze zdarzeń nie wyłączonych wyraźnie w ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU). W spornych sytuacjach oznacza to przerzucenie ciężaru dowodu na ubezpieczyciela – klient zgłasza tylko roszczenie, a ubezpieczyciel musi udowodnić, że zdarzenie nie było objęte ochroną. (szczegóły patrz ramka).
Ostrożnie z obniżkami
Stawki za ubezpieczenia ryzyk budowy i montażu wynoszą od 0,1 promila do nawet 2-3 proc. Wszystko zależy od zakresu polisy, sum ubezpieczenia oraz tego, co będzie budowane lub montowane, w jakim miejscu i przez kogo. Taka wielość zmiennych daje też pole do negocjacji stawek – trzeba tylko uważać, żeby obniżając cenę nie zmniejszyć zakresu. Zdecydowanie lepiej dostosować się do zaleceń ubezpieczyciela, który może rekomendować wdrożenie określonych procedur mających doprowadzić do zmniejszenia prawdopodobieństwa wypłaty odszkodowania. ubezpieczyciele chętnie proponują wprowadzenie do warunków umowy tzw. franszyz. To określona procentowo (w stosunku do sumy ubezpieczenia) lub kwotowo wysokość szkody, którą klient musi pokrywać we własnym zakresie. W przypadku ubezpieczeń procesu budowlanego, gdzie wykonawcy mogą mieć polisy OC, można się o takie rozwiązanie pokusić – ewentualne szkody przez nich wyrządzone będą pokryte właśnie z takich umów. Należy jednak zachować ostrożność, bo nie zawsze te polisy są na odpowiednio wysoką sumę ubezpieczenia, a poza tym nie zawsze obejmują szkody wyrządzone podmiotowi, z którym wiąże sprawcę kontrakt.
Terminowość wymagana
Zwykle składka za polisę płacona jest w ratach. W takim przypadku pracownik samorządu odpowiedzialny za ubezpieczenia musi pamiętać o terminowym opłacaniu składki. W większości warunków ubezpieczenia można znaleźć bowiem zapis, że w przypadku braku płatności kolejnej raty składki umowa rozwiązuje się. Oznacza to, że już kolejnego dnia od daty płatności nie mamy ochrony. Mało tego, opłacenie składki z opóźnieniem nie powoduje, że umowa ponownie zaczyna obowiązywać. Dodatkowo standardem jest, że za datę opłacenia składki przyjmuje się nie czas wysłania pieniędzy, czyli np. zlecenie przelewu w banku, ale datę ich uznania na koncie ubezpieczyciela. Może się zdarzyć, że składka będzie opłacona z jednodniowym opóźnieniem i nastąpi rozwiązanie umowy, ale ubezpieczyciel nie poinformuje o tym klienta. Niewiele towarzystw ma bowiem takie systemy informatyczne pozwalające na wyłapanie tego opóźnienia na bieżąco. Sprawa wychodzi na jaw po szkodzie, kiedy towarzystwo przegląda dokumenty. I niestety klient spotyka się z odmową wypłaty odszkodowania. Oczywiście towarzystwo zwraca zapłaconą z opóźnieniem składkę, ale dla klienta to marne pocieszenie. Z punktu widzenia władz samorządu to problem, bo pracownika, który temu zawinił, można obciążyć kosztami pomyłki do wysokości trzech jego pensji. Dlatego w uprzywilejowanej pozycji są samorządy obsługiwane przez brokerów ubezpieczeniowych, które w umowie z nimi przerzuciły obowiązek pilnowania terminowego dokonywania płatności na tego pośrednika.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
REKLAMA