Programy szpiegujące śledzą każdy ruch pracowników
REKLAMA
Kto z nas zaprzeczy, że nigdy nie zdarzyło się mu wykorzystywać internetu w pracy do załatwiania prywatnych potrzeb? Jedni ograniczają się do sporadycznego wysyłania e-maili do znajomych, odwiedzania witryn sklepów lub prasy internetowej. Inni prowadzą gorące dyskusje przez komunikatory lub czatują z innymi użytkownikami sieci i szukają nowych znajomości.
Zdecydowana większość pracowników uznaje takie postępowanie za naturalne. Jednak mało osób wie, że pracodawcy nie mają żadnych przeszkód technicznych, aby rejestrować wszystkie internetowe wycieczki swoich podwładnych. Sposobów na sprawdzenie naszej aktywności jest wiele - począwszy od zdalnego podglądu monitora i cyklicznych zrzutów ekranu, porzez kontrolę wszystkich uruchomionych aplikacji, aż po zapisywanie każdego uderzonego na klawiaturze klawisza.
Szef po prostu może zobaczyć pulpit naszego ekranu tak, jak my go widzimy. Może też wykorzystywać programy kontrolujące pocztę elektroniczną. Pozwalają one monitorować przychodzące i wychodzące wiadomości, wykrywając niebezpieczne słowa (np. nazwiska przełożonych). Pracodawca może przeglądać nawet całość korespondencji wychodzącej i przychodzącej do podwładnego. Może też skanować maile wysyłane z prywatnych kont internetowych. Możliwe jest nawet zdalne zamknięcie programu uruchomionego na danym stanowisku pracy albo wysłanie odpowiedniego komunikatu.
W pracy mamy do dyspozycji komputery firmowe i powinny być one wykorzystywane tylko do spraw związanych z działalnością pracodawcy. Za wykorzystywanie ich do celów prywatnych można narazić się na zwolnienie ze skutkiem natychmiastowym. Takie przypadki zdarzały się już niejednokrotnie, a sądy przyznawały rację pracodawcom.
94 proc. Polaków wykorzystuje internet w miejscu pracy do celów prywatnych
ADAM MAKOSZ
REKLAMA