Polska wygrywa ponownie z Komisją Europejską w sporze o CO2
REKLAMA
REKLAMA
Tymczasem w UE trwa dyskusja o ewentualnym zmniejszeniu liczby dostępnych pozwoleń dla wszystkich krajów UE po 2013 r.
Trybunał odrzucił wszystkie argumenty KE i odmówił jej prawa do ustalania limitu podlegających rozdzieleniu uprawnień do emisji CO2 i innych gazów cieplarnianych. "Przyjęcie, że Komisja może ustalić taką liczbę maksymalną, byłoby bowiem równoznaczne z przyznaniem tej instytucji kompetencji pozbawionych jakiejkolwiek podstawy prawnej" - podkreślili sędziowie w orzeczeniu.
Minister środowiska Marcin Korolec, komentując wyrok Trybunału powiedział w czwartek PAP, że wynik postępowania potwierdził, iż Polska miała rację, uciekając się w 2007 r. do zaskarżenia decyzji Komisji w sprawie Krajowego Planu Rozdziału Uprawnień, czyli liczby uprawnień dla polskich przedsiębiorców.
"Niechętnie korzystamy z tej drogi +dyskusji+ z Komisją, ale czasem po prostu nie ma innego wyjścia, dla obrony swoich praw" - podkreślił Korolec.
REKLAMA
Wiceminister spraw zagranicznych Maciej Szpunar powiedział PAP, że co prawda wyrok dotyczy już odległego okresu, ale ważne jest zakwestionowanie samej zasady, że Komisja Europejska nie może sama ustalać wewnętrznego rozdziału emisji dla kraju.
"Już ten okres rozliczyliśmy i nie będzie to miało takiego znaczenia, ale ważne jest ustalenie na przyszłość - do końca obecnego okresu rozliczeniowego" - powiedział. "Mamy już pewność, że Komisja przekroczyła swoje kompetencje, ingerując w dokonane przez nas wyliczenie pułapu emisji CO2. Komisja może albo przyjąć w całości zaproponowany przez państwo członkowskie pułap emisji, albo go w całości odrzucić" - mówił. "To dość istotne rozstrzygnięcie na przyszłość" - dodał.
"Ciężko i niezwykle rzadko wygrywa się sprawy z Komisją, która na pewno ma o wiele więcej doświadczenia i sprawniejsze zespoły prawników. Polska jako pierwsza odważyła się zakwestionować interpretację Komisji co do wykładni dyrektywy z 2003 r. dotyczącej handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych w UE i było to duże ryzyko" - zaznaczył.
REKLAMA
W sprawie chodziło o korzystny dla Polski wyrok pierwszej instancji z września 2009 r., w którym sąd przyznał rację Polsce w sporze z Komisją Europejską i unieważnił jej decyzję o przydziale krajowych limitów emisji gazów cieplarnianych dla Polski. KE odwołała się od tego wyroku do Trybunału Sprawiedliwości UE - stąd czwartkowy wyrok drugiej i ostatniej instancji.
Po raz drugi odrzucając stanowisko KE, unijni sędziowie uznali, że KE przekroczyła swoje kompetencje, kwestionując wyliczenia polskiego rządu i ograniczając emisję dla polskich przedsiębiorstw o 26,7 proc. w porównaniu z propozycją Warszawy. Polska oczekiwała rocznego limitu 284,6 mln ton emisji CO2, argumentując, że takie są potrzeby rozwijającej się gospodarki. Dlatego niezadowolona z przyznania limitu 208,5 mln ton Polska po dwóch miesiącach zaskarżyła decyzję w Luksemburgu.
We wniosku rząd szacował, że rocznie koszty zakupu przez zainteresowane przedsiębiorstwa dodatkowych kwot emisji wynosiłyby ok. 180 mln euro, co "obniży konkurencyjność względem innych przedsiębiorstw".
Tymczasem europosłowie komisji ds. energii Parlamentu Europejskiego, Komisja Europejska oraz niektóre kraje, m.in. sprawująca obecnie prezydencję Dania, domagają się obniżenia puli wszystkich pozwoleń na emisję CO2 dostępnych na unijnym rynku po 2013 r. Wówczas wszystkim krajom przysługiwałoby mniej pozwoleń. Europosłowie zaproponowali, by w dyrektywie o efektywności energetycznej upoważnić KE do zmniejszenia liczby pozwoleń; projekt dyrektywy ma być uzgodniony do czerwca.
"Co do możliwości odjęcia pozwoleń na emisję CO2 z unijnego rynku handlu emisjami (po 2013 r.), to z bliska przyglądamy się trwającej dyskusji w tej sprawie w Radzie UE i Parlamencie Europejskim, a także dyskusji o dyrektywie o efektywności energetycznej. Poczekamy na jej rezultat; później Komisja zdecyduje, jakie dalsze kroki podejmie" - powiedział w czwartek rzecznik KE ds. klimatu Isaac Valero-Ladron. Zaznaczył, że chodzi o "zachowanie integralności rynku handlu emisjami".
Ceny pozwoleń na emisję spadły do rekordowo niskiej ceny 7 euro za tonę CO2, co powoduje, że firmom bardziej opłaca się kupować pozwolenia na "dymienie" niż zmniejszać emisje. Zmniejszenie liczby dostępnych pozwoleń na rynku podniosłoby ich ceny. Przeciwna jest temu Polska.
Ustalając limity emisji dla poszczególnych krajów, KE chciała zwiększyć popyt na prawa do emisji CO2 i skłonić firmy do handlowania otrzymanymi uprawnieniami. Unijny system zakłada, że przedsiębiorstwa, które wyczerpały swój limit, muszą dokupić kwotę na rynku albo zmienić technologię na bardziej przyjazną środowisku i w ten sposób ograniczyć emisję CO2 w trosce o klimat.
System się nie sprawdził m.in. dlatego, że na rynku było zbyt wiele uprawnień przyznanych poszczególnym krajom na lata 2005-2007. Dlatego w nowym okresie 2008-2012 KE zastosowała zaostrzone kryteria, niemal zawsze przyznając niższe limity, niż chciałyby kraje członkowskie. Limit Estonii KE zredukowała o 48 proc. w porównaniu z propozycją rządu.
Wszystkie zmiany prawa w jednym miejscu > www.zmianyprawa.infor.pl
REKLAMA