Eksperci dostrzegają plusy i minusy euroobligacji
REKLAMA
Według "Financial Times", na szczycie UE w Brukseli 8 i 9 grudnia padnie propozycja zmian, które wymuszą na członkach strefy euro większą dbałość o finanse publiczne. Nadmierne zadłużenie niektórych krajów jest powodem obecnego kryzysu w Europie. Gazeta napisała, że strefa euro może chcieć się ratować poprzez emisję euroobligacji.
Główny ekonomista Invest Banku Wiktor Wojciechowski powiedział PAP, że koncepcja euroobligacji nie uratuje strefy euro, jeżeli finanse publiczne krajów do niej należące nie zostaną poddane kontroli. Według niego, Niemcy nie zgodzą się na euroobligacje, bo to oznaczałyby, że podatnicy niemieccy gwarantowaliby m.in. wydatki południowych krajów strefy euro.
REKLAMA
"Jeżeli dyscyplina finansów publicznych w strefie euro zostałaby wzmocniona, a polityka fiskalna tych państw mocno skoordynowana, ich finanse przewidywalne, to do tematu euroobligacji można by powrócić. Wtedy ten projekt miałby sens" - uważa ekonomista.
Według Wojciechowskiego, gdyby euroobligacje zostały wyemitowane dziś, to Polska mogłaby mieć problemy ze sprzedażą własnych papierów skarbowych. "Oczywiście nie wiem jaki rating otrzymałyby euroobligacje, ale byłyby bardziej atrakcyjne niż nasze papiery. Rentowności polskich obligacji poszłyby w górę lub też ewentualny spadek oprocentowania byłby niższy, niż w przypadku gdyby euroobligacji nie było" - ocenia Wojciechowski.
Zdaniem Wojciechowskiego bardziej prawdopodobne jest, że Europejski Bank Centralny zdecyduje się na kolejne interwencje i skup obligacji najbardziej zadłużonych krajów strefy euro, co będzie dla nich krótkoterminową ulgą.
"EBC będzie interweniował, co będzie sygnałem studzącym temperaturę. Muszą jednak temu towarzyszyć działania koordynujące politykę fiskalną. W przeciwnym razie poprawa nastrojów będzie krótkotrwała" - ocenił ekonomista.
"Przyczyną obecnego kryzysu jest brak dyscypliny fiskalnej krajów, które tworzą strefę euro. Jeżeli usunie się zasadnicze przyczyny kryzysu, to da to szansę wyjścia na prostą" - dodał.
Diler obligacji BGŻ Mateusz Milewski uważa natomiast, że w dłuższym terminie emisje euroobligacji nie miałyby wpływu na cenę polskich papierów skarbowych i możliwości zaciągania długu przez Polskę.
"Euroobligacje byłyby bardziej konkurencyjne dla niemieckich papierów skarbowych niż polskich. Należałoby się raczej zastanowić, jaki będzie miało to wydźwięk globalny. Jeżeli będzie odebrane dobrze przez rynki, jako impuls ratunkowy dla strefy euro, to w krótkim terminie będzie pozytywna wiadomość także dla Polski, a w długim neutralna" - powiedział Milewski.
Przyznał, że euroobligacje mogą być co najwyżej konkurencyjne dla emitowanych przez Polskę obligacji w euro.
Jego zdaniem, projekt euroobligacji jest możliwy do zrealizowania. "Coś na pewno będzie musiało się zmienić. Niemcom w zeszłym tygodniu nie udało się sprzedać obligacji. Niemcy widzą więc, że ten problem dotyczy także ich, zdają sobie sprawę, że muszą aktywniej włączyć się w ratowanie strefy euro" - dodał.
Ministerstwo finansów poinformowało PAP, że nie będzie komentować propozycji dotyczących euroobligacji.
REKLAMA
Po posiedzeniu Ecofinu w środę w Brukseli minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że sama zmiana traktatu UE na szczycie - choć potrzebna w perspektywie długo- i średniookresowej - nie wystarczy, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się kryzysu zadłużenia. Minister wskazał, że teraz UE potrzebuje "działań, by zapewnić stabilność rynków".
"Nawet jeśli propozycje zmian traktatowych i instytucjonalnych zostaną zaakceptowane - na co, myślę, wszyscy mamy nadzieję - będzie bardzo ważne ustabilizowanie rynków w bardzo zdecydowany sposób" - powiedział. "To jest absolutnie niezbędne, by były zapewnione obie strony medalu" - podkreślił. Wskazał, że potrzebna jest "silna zapora przeciwpożarowa", czyli środki, które powstrzymają rozprzestrzenianie się kryzysu zadłużenia.
Pytany, czy takim środkiem powinna być zmiana mandatu Europejskiego Banku Centralnego - tak aby mógł masowo interweniować na rynku obligacji zagrożonych państw i stać się pożyczkodawcą ostatniej szansy - lub też wprowadzał euroobligacje, Rostowski powiedział: "Dobre jest wszystko, co działa".
Jak dotąd zdecydowanie przeciwne pomysłom euroobligacji były Niemcy, nie są także entuzjastą masowego skupowania obligacji przez EBC tłumacząc, że niesie to ze sobą ryzyko dodruku pieniądza i groźbę inflacji.
REKLAMA