Kończy się proces ws. agencji finansowej Grosik
REKLAMA
W poniedziałek sąd uwzględnił wniosek obrony o przesłuchanie jeszcze jednego świadka i zapowiedział, że na kolejnej rozprawie, pod koniec października, przewód sądowy zostanie zamknięty i odbędą się mowy końcowe.
W poniedziałek białostocki sąd okręgowy przesłuchiwał świadka, który działał w jednej firmie z osobami, które z oskarżonymi członkami zarządu Grosika, wcześniej działały we wspólnym biznesie pośrednictwa finansowego.
REKLAMA
Mówił, że podobne były w obu tych spółkach sposoby ich działania, np. dążenie do podpisywania umów, które - jak to ujął świadek - "krępowały" obie strony. Mówił też o kłamstwach oraz tworzeniu licznych pism i dokumentów, które - jak zeznał - prawdopodobnie miały na celu wprowadzenie chaosu i utrudniały innych członkom zarządu orientację w sytuacji finansowej spółki.
Działalność tej drugiej spółki także bada prokuratura. Śledztwo trwa od półtora roku, dotąd nikomu nie postawiono zarzutów. Obecnie śledztwo jest przedłużone do początku stycznia 2012 roku.
Nieistniejący już "Grosik" był typowym pośrednikiem finansowym. Ponieważ pobierał niskie opłaty, wiele osób przez niego regulowało swoje rachunki, np. płaciło czynsz, rachunki za prąd, gaz itp.
Śledczy wyliczyli, że od grudnia 2004 do września 2005 roku agencja działała na szkodę co najmniej 8336 osób fizycznych i szeregu firm, których zlecenia przelewów pieniędzy przyjęła, ale nie zrealizowała. Osoby pokrzywdzone z listy prokuratury straciły od kilkudziesięciu złotych do kilku tysięcy złotych (nie licząc odsetek).
REKLAMA
Według aktu oskarżenia, członkowie zarządu spółki Mariusz B. i Magdalena T., "działając wspólnie i w porozumieniu", by osiągnąć korzyść majątkową, przywłaszczyli nie tylko pieniądze klientów, ale także prowizję od utargów należną franczyzobiorcom (tu kwota straty została wyliczona na nie mniej niż 70 tys. zł).
Do zarzutu przywłaszczenia pieniędzy oboje nie przyznają się. Ich linia obrony opiera się na próbie udowodnienia, że spółka znalazła się w tarapatach finansowych za sprawą działań ich byłych wspólników, którzy założyli konkurencyjną działalność.
Sprawa "Grosika" była jednym z najdłużej prowadzonych śledztw białostockiej prokuratury; trwało kilka lat, bo było wielu pokrzywdzonych, z których duża część sama zgłosiła się na policję. Konieczne też było wykonanie ekspertyz finansowych.
REKLAMA