Spółki Skarbu Państwa na sprzedaż po wyborach
REKLAMA
Przychody prywatyzacyjne na koniec I kw. wyniosły 1,6 mld zł, czyli niewiele ponad 10 proc. planu na 2011 r. założonego na poziomie 15 mld zł. We wtorek minister skarbu Aleksander Grad zapowiedział ofensywę swojegoresortu. Można było odnieść wrażenie, że jeśli będzie taka budżetowa potrzeba,wpływy zostaną zwiększone nawet w dwukrotnie. Nie wszystkie zapowiadane lubrozpoczęte transakcje zostaną jednak zrealizowane.
REKLAMA
– Nie mam wątpliwości, że rząd w procesach sprzedażypaństwowego majątku kieruje się polityczną kalkulacją i może zrezygnować nawetz potrzebnych, ale kontrowersyjnych transakcji – mówi „DGP” Maciej Grelowski,przewodniczący Rady Głównej Business Centre Club.
Tak stało się już ze sprzedażą większościowego pakietu akcjiLotosu. Rząd wystraszył się zainteresowania spółką ze strony Rosjan i decyzję olosach rafinerii woli podejmować po jesiennych wyborach. Dziś mija terminzakończenia sprzedaży energetycznej Enei, ale ostatnio resort wypowiadał się wtej sprawie coraz ostrożniej, aż wreszcie we wtorek minister Grad przyznał, żez nikim się nie ściga i nie wyklucza ponownego odsunięcia w czasie finalizacjisprzedaży.
Luksus osiągnięcia planowanych wpływów zapewnia rządowigigantycznej wartości pakiet akcji PKO BP szykowany do sprzedaży na połowęwrześnia. MSP zapowiada, że do inwestorów trafi co najmniej 10-proc. pakiet.Jeśli papierów będzie dwa razy więcej, przychody skarbu mogą sięgnąć 12 mld zł.
Do wykonania planu na ten rok wystarczyłaby jeszcze tylkosprzedaż skupiającego warszawskie biurowce Holdingu Nieruchomościowego i BankuBGŻ. Przychód z tych dwóch transakcji może wynieść 1,5 mld zł.
REKLAMA
Aleksander Grad zapowiada, że na giełdę trafi teżJastrzębska Spółka Węglowa, która w zależności od wielkości emisji może byćwarta od 3 do nawet 5 mld zł. To łakomy kąsek dla budżetu, ale czy faktyczniedo debiutu dojdzie 30 czerwca? Biorąc pod uwagę ostrożność, z jaką skarbpodchodzi do sfinalizowania sprzedaży Enei francuskiemu EdF, należy zakładać,że zaognienie sporu na linii związkowcy – zarząd może debiut opóźnić.
W obu przypadkach hamulcowymi są związki zawodowe, doktórych w Polsce należy 2,5 mln pracowników. Ich poparcie nie jest niezbędne dowygrania wyborów, ale otwarty sprzeciw może pokrzyżować plany nawet silnymugrupowaniom.
REKLAMA