Za ukrycie wad auta przy sprzedaży grozi więzienie
REKLAMA
REKLAMA
Miesiąc temu pan Bogdan z Lubina kupił czteroletniego forda focusa z 12 tys. km przebiegu.
– Wydawało mi się, że to nie lada okazja. Auto było sprowadzone z USA. Przez rok miała nim jeździć żona sprzedawcy. Ten z kolei przysięgał, że nie pozbywałby się tak dobrego samochodu, gdyby nie potrzebował pieniędzy na prawnika dla brata – pisze czytelnik. Gdy po dwóch tygodniach na karoserii zaczęły się pojawiać małe pęknięcia, świeżo upieczony właściciel udał się do serwisu.
– Mechanicy załamali ręce. Okazało się, że część pojazdu została wspawana z innego. Czy mogę odzyskać utracone pieniądze – pyta.
Koloryzowane oferty
Takie przypadki nie należą do rzadkości. Kierowcy starający się pozbyć feralnego auta przedstawiają go często jak towar z najwyższej półki. Gdy klient ogląda ich wysłużony sprzęt, w jednej chwili zapominają o zeszłorocznej kolizji, niedziałającym tempomacie i konieczności dolewania oleju co 1000 przejechanych kilometrów. Muszą jednak pamiętać, że ich problemy z psującym się samochodem mogą się nie skończyć z momentem przekazania kluczyków nowemu właścicielowi.
REKLAMA