Według prognoz w 2007 roku Polacy kupią od 245 do 290 tys. nowych aut, czyli nawet o 8 proc. więcej niż przed rokiem.
Sprzedaż aut wspomagać będą milionowe budżety reklamowe, atrakcyjne rabaty udzielane przez dealerów, ale również coraz bogatsza oferta finansowania zakupu samochodów.
Zakup samochodu można sfinansować na wiele sposobów, np. kredytem gotówkowym, który można przeznaczyć na dowolny cel. Jednak większość takich kredytów oprocentowana jest w granicach 15-20 proc. Dlatego wybór takiej opcji raczej się nie opłaca, chyba że trafimy na wyjątkową promocję. Znacznie tańszy będzie celowy
kredyt samochodowy. Można go zaciągnąć bezpośrednio w banku lub w salonie dealerskim.
Dwa banki w salonie
W autoryzowanych salonach samochodowych klienci coraz częściej mogą spotkać dwie lub więcej ofert kredytowych. Pierwszą grupę kredytów stanowią produkty tzw. banków producenckich, powiązanych z producentem czy importerem danej marki.
– W zależności od modelu auta oferta banku producenckiego może być korzystniejsza dla klientów danej marki. Dzieje się tak dlatego, że producent zainteresowany zwiększeniem sprzedaży danego modelu z reguły wspiera ofertę finansową banku własną subwencją, dając większy rabat na pojazd – wyjaśnia Przemysław Łaszczewski, dyrektor departamentu sprzedaży kredytów samochodowych w GE Money Banku.
Dealer może korzystać w sprzedaży samochodów również z konkurencyjnych do banku producenckiego ofert banków uniwersalnych, wyspecjalizowanych w sprzedaży kredytów samochodowych i sam wspierać sprzedaż konkretnych modeli, rezygnując z części swojej marży, czyli uruchomić tzw. subwencję dealera. Warunki finansowania oraz wysokość subwencji dealera każdy bank niezależny ustala z konkretnym salonem dealerskim.
– Ze względu na mniejsze możliwości finansowe dealerów w stosunku do możliwości producenta klienci danego salonu spotkają się głównie z kredytami oferowanymi na standardowych warunkach, ale często dealerzy i banki niezależne tworzą specjalne oferty promocyjne – dodaje Przemysław Łaszczewski.
Balon dla zamożnych
Popularne stają się tzw. kredyty balonowe oferowane przez banki producenckie. Ich mechanizm polega na tym, że przy zakupie samochodu klient wpłaca pierwszą ratę, która traktowana jest jako wkład własny. Z reguły wynosi ona 50 proc. wartości pojazdu (na rynku oferowane są też kredyty 3 x 1/3 spłacane w trzech częściach). Drugą ratę (50 proc. wartości pojazdu) klient wpłaca po 12 miesiącach, co oznacza, że w ciągu roku nie płaci on miesięcznych rat. Jeżeli bank nie pobiera prowizji, a tak jest np. w przypadku Volkswagen Banku czy w promocyjnym kredycie Raiffeisen Banku dostępnym u dealerów hondy, wówczas rzeczywista roczna stopa oprocentowania takiego kredytu wynosi 0 proc.
Z kolei Toyota Bank oferuje produkt łączący kredyt balonowy ze standardowym. Udział klienta wynosi minimum 20 proc. Klient określa też wysokość ostatniej raty balonowej, np. 30 proc. wartości pojazdu, a w okresie kredytowania spłaca niższe raty miesięczne.
Kredyt balonowy ma jednak wady, ponieważ oferowany jest zazwyczaj tylko na wybrane modele danej marki.
– Oferta dealera samochodowego może być dobrym rozwiązaniem, chociaż kiedy mowa o systemach spłaty z tzw. ratą balonową, trzeba pamiętać o tym, że wymaga ona uiszczania dużych kwot zaledwie w kilku ratach. Wynagrodzeniem jest za to brak marży lub prowizji – mówi Dariusz Makosz, doradca finansowy Open Finance.
W niektórych przypadkach banki idą na rękę i umożliwiają skredytowanie raty balonowej. Tak jest np. w Fiat Bank Polska. Na zakup marek fiata i alfa romeo wystarczy wpłacić 50 proc. wartości pojazdu, a drugą ratę można rozłożyć w kredycie standardowym nawet na osiem lat.
Kredyt na 100 proc.
W salonach samochodowych coraz aktywniejsze są tzw. banki uniwersalne, oferujące kredyty bezpośrednio bądź za pośrednictwem spółek leasingowych: Lukas Bank, GE Money Bank, Santander Consumer Bank, Raiffeisen Bank czy Dominet Bank. Jeszcze kilka lat temu standardem było posiadanie przez klienta wkładu własnego. Obecnie wszystkie banki deklarują gotowość sfinansowania 100 proc. wartości samochodu. Banki wydłużają też okres kredytowania, dzięki czemu klienci obciążeni są niższymi ratami miesięcznymi. Kredyt na siedem lat oferują Dominet Bank i Raiffeisen Bank. Nawet na osiem lat można rozbić raty w kredytach Lukas Banku, GE Money Banku i Santander Banku.
Przewaga banków niezależnych nad bankami producenckimi polega głównie na tym, że kierują swoją ofertę do klientów chcących sfinansować zakup wszystkich marek i modeli.
Maciej Bednarek