Fundusze zagraniczne zmniejszają ryzyko
REKLAMA
U pośredników
Fundusze zagraniczne nie mają w Polsce przedstawicielstw, ale dostępne są w firmach doradztwa finansowego: Open Finance, Expander, Xelion i w niektórych bankach – Fortis Bank, Deustsche Bank PBC. Zyski są opodatkowane, inwestor sam musi wypełnić formularz podatkowy i wysłać pieniądze do urzędu skarbowego. Polacy mogą wybierać spośród 250 funduszy zarządzanych przez Alliance Bernstein, Credit Suisse, Fidelity, Franklin Templeton, JP Morgan, Julius Baer, Merrill Lynch, Societe Generale, Skandia.
Do końca ubiegłego roku Polacy zainwestowali za pośrednictwem funduszy zagranicznych 300 mln złotych. Do końca 2006 roku kwota ta może się podwoić.
Polskie fundusze oblegane
Polskie fundusze inwestycyjne zgromadziły jak dotąd 89 mld złotych – 150 razy więcej niż zagraniczne.
Polacy niechętnie lokują pieniądze w funduszach zagranicznych. Po pierwsze, to cecha wspólna inwestorów z całego świata – zdecydowana większość woli inwestować w spółki, które zna, niż na odległym krańcu świata. Po drugie spośród około 2,5 tysiąca funduszy dostępnych dla inwestorów na świecie, żaden nie mógł się pochwalić takimi stopami zwrotu jak nasze fundusze małych spółek: DWS i ING, które zarobiły po ok. 100 proc. przez ostatnie dwanaście miesięcy.
Na świecie najlepsze fundusze osiągały stopy zwrotu rzędu 60 proc., ale żaden z pierwszej dwudziestki nie był dostępny dla polskich inwestorów. Tymczasem polskie fundusze akcji – dzięki doskonałej koniunkturze na GPW – wypracowują zyski wysokie i wolne od ryzyka kursowego. Tymczasem efekty inwestycji na świecie związane są nie tylko z zachowaniem kursów akcji, indeksów czy towarów, lecz także z notowaniami złotego. A nasza waluta zyskuje na wartości.
Po co więc w ogóle inwestować na rynkach zagranicznych, skoro nasze są i bezpieczniejsze, i bardziej efektywne? Powodów jest kilka.
Rozpatrując możliwość inwestowania na rynkach zagranicznych, trzeba brać pod uwagę horyzont wieloletni, a nie rok czy dwa. Ostatni rok był bardzo udany dla polskich funduszy akcji, ale nie powinno to przesłaniać faktu, że już np. ostatnie trzy lata były bardzo dobre dla funduszy azjatyckich czy południowoamerykańskich (stopy zwrotu ponad 100 proc.).
Nadchodzi dekada Azji
Pamiętając o dobrych perspektywach polskiej gospodarki na najbliższe lata, nie można zapominać, że kolejna dekada będzie należała do takich krajów jak Chiny, Indie czy Brazylia. Zwłaszcza Azja staje się powoli centrum światowego biznesu i choć w Europie kojarzymy takie kraje jak Chiny, Japonia czy Korea Południowa jako gospodarki nakierowane na eksport, nie należy zapominać, że wraz z napływającymi inwestycjami rośnie tam ogromny rynek konsumencki. Ponad miliard Chińczyków używa już dziś 300 mln telefonów komórkowych. Szacuje się, że w ciągu dwudziestu lat liczba samochodów w Państwie Środka wzrośnie 5-krotnie. Chiny i Indie staną się w pierwszych dziesięcioleciach XXI wieku centrum światowego biznesu, także za sprawą bogacenia się mieszkańców. Zatem powodem, dla którego warto interesować się inwestycjami zagranicznymi, jest możliwość zarobienia na sukcesie gospodarczym odległych krajów w perspektywie 10–20 lat.
Inna przyczyna jest prozaiczna – na polskiej giełdzie nie znajdziemy spółek z wielu rozwojowych branż. Gdybyśmy chcieli zarobić na akcjach producentów samochodów, nie udałoby się to na GPW. Gdybyśmy chcieli zarabiać na wzroście cen złota czy ropy, także musielibyśmy szukać możliwości poza granicami Polski. Gdybyśmy doszli do wniosku, że najlepiej rokującą dziedziną biznesu są biotechnologie albo rozwój medycyny – także musielibyśmy wybrać fundusz zagraniczny.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
Emil Szweda
analityk Open Finance
REKLAMA