Z szacunków ekonomistów wynika, że w pierwszym półroczu tego roku produkt krajowy brutto zwiększył się o około 5 proc.
– Tempo wzrostu gospodarczego było szybsze niż wcześniejsze prognozy analityków – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. Jego zdaniem można oczekiwać, że szybki rozwój gospodarki utrzyma się do końca roku.
– Polityka nie miała negatywnego wpływu na wyniki gospodarki – ocenia Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Dodaje, że wysokie tempo wzrostu gospodarczego jest efektem poprawy koniunktury na świecie oraz konsekwencją decyzji podejmowanych w przeszłości. Gdyby nie zawiodły
inwestycje, moglibyśmy rozwijać się jeszcze szybciej.
Za małe inwestycje
Według GUS w pierwszym kwartale tego roku inwestycje wzrosły o 7,4 proc. Jak oceniają ekonomiści, drugi kwartał był trochę lepszy i w całej pierwszej połowie roku tempo wzrostu inwestycji wyniosło w granicach 8-8,7 proc.
– Bez porządnego inwestycyjnego przyspieszenia nie da się utrzymać 5-procentowego wzrostu gospodarczego w dłuższej perspektywie – mówi Katarzyna Zajdel- -Kurowska, główny ekonomista Citibanku Handlowego. PKB mógłby się zwiększać nawet o 7 proc. rocznie, gdyby rząd likwidował bariery blokujące inwestycje – na przykład biurokrację, nieefektywne procedury administracyjne, nieprzejrzyste przepisy, zbyt wysokie pozapłacowe
koszty pracy. Nie robi tego.
– Z badań, jakie przeprowadziłem w kilkunastu krajach, wynika, że aby osiągnąć ponad 10-proc. wzrost inwestycji, muszą być realizowane albo wielkie reformy, których u nas nie ma – na przykład liberalizujące gospodarkę i ograniczające wydatki państwa, albo musi nastąpić bardzo duży napływ funduszy unijnych, na co mamy szansę dopiero za dwa lata – ocenia Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.
Eksport motorem wzrostu
Koniunkturę w gospodarce nadal będzie napędzać
eksport, który – licząc w euro – zwiększa się o około 20 proc. rocznie. Ponieważ światowa gospodarka, w tym w strefie euro, przyspiesza, dobrą koniunkturę będą przeżywać: nasz przemysł motoryzacyjny, rolno- -spożywczy, maszynowy, chemiczny oraz branże wytwarzające sprzęt rtv i agd.
Rośnie popyt wewnętrzny, zwłaszcza konsumpcyjny.
– Dzieje się tak, bo zwiększa się zatrudnienie, spada
bezrobocie, rosną wynagrodzenia. W rezultacie przy niskiej inflacji zwiększają się realne dochody rodzin, co sprawia, że ich zakupy są coraz bogatsze – tłumaczy Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP.
Według prognoz ekonomistów w grudniu stopa bezrobocia spadnie do 16,1-16,5 proc., z 17,6 proc. przed rokiem. Natomiast płace wzrosną nominalnie o 4,5-5,0 proc. przy inflacji liczonej rok do roku tylko o 1,2-1,7 proc.
Ludziom zostanie więcej pieniędzy w kieszeni. Pamiętać jednak trzeba, że rząd chce w drugiej połowie roku dokonać podwyżek akcyzy. Jeśli do nich dojdzie, od września olej grzewczy podrożeje o około 45 proc., a autogaz o 10 proc. Możliwe jest też, że firmy gazownicze otrzymają zgodę na podniesienie od października cen gazu ziemnego o około 6 proc.
Lepiej na giełdzie
Inwestorzy lokujący kapitał na warszawskim parkiecie nie mieli ostatnio dużo powodów do zadowolenia. Bolesne były doświadczenia w maju, kiedy to indeks WIG20 stracił aż jedną czwartą wartości, a z giełdy wyparowało ok. 84 mld złotych. Spadek notowań związany był z oczekiwaniem na wzrost stóp procentowych w USA.
– Dlatego giełdowi inwestorzy z ogromnym napięciem oczekiwali na ubiegłotygodniowe posiedzenie Rezerwy Federalnej – wyjaśnia Dariusz Nawrot, analityk Biura Maklerskiego Banku BPH. Bank centralny USA podniósł oprocentowanie do 5,25 proc., ale jednocześnie dał wyraźny sygnał, że nie będzie już zaostrzał polityki monetarnej. To sygnał dla inwestorów na całym świecie, że lepiej poszukać innych lokat niż na rynku amerykańskim.
Na reakcje inwestorów nie trzeba było długo czekać – tuż po decyzji FED, indeks największych spó- łek na GPW poszedł do góry o około 2 proc. Na rynku walutowym też powiało optymizmem. Nasza waluta zyskała na wartości – w piątek za euro płacono 4,04, a za dolara 3,18 złotego.
Zdaniem Tomasza Bardziłowskiego, szefa CA IB Securities, w dłuższym horyzoncie należy się spodziewać poprawy nastrojów na rynku akcyjnym. Na naszą korzyść nadal przemawiają stabilne podstawy rozwoju gospodarczego.
Prywatyzacja stanęła
Nastroje inwestorów byłyby jeszcze lepsze, gdyby ruszyła z miejsca prywatyzacja. Duże oferty zawsze elektryzowały inwestorów i poprawiały nastroje w całej gospodarce. Niestety, rząd praktycznie zaniechał prywatyzacji. Do 16 czerwca wpływy z niej wyniosły tylko 372 mln zł. To zaledwie 6,76 proc. planu zakładającego pozyskanie w całym 2006 roku 5,5 mld zł.
Brakujących miliardów nie zrekompensują dywidendy ze spółek Skarbu Państwa. Ich łączną wartość szacowano na ok. 3 mld zł, ale niektóre spółki mogą w ogóle jej nie wypłacić (np. Orlen z powodu zakupu rafinerii w Możejkach), a w innych (np. w KGHM) trwają spory o przyznanie wysokich nagród dla załogi.
Praktycznie zastopowana została prywatyzacja branży chemicznej, nie ma także szans na prywatyzację w górnictwie. Opóźnia się prywatyzacja energetyki i spółek z sektora farmaceutycznego.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.Janusz K. Kowalski
Współpraca Adam Woźniak i Krzysztof Pączkowski