Sprzedaż zagranicznych wycieczek w biurach turystycznych rośnie od początku roku. Najwięksi krajowi touroperatorzy prognozują w sezonie wakacyjnym nawet 50-proc. wzrost sprzedaży wycieczek, przede wszystkim na południe Europy.
– W pierwszym kwartale odnotowaliśmy 65-proc. wzrost sprzedaży letniej oferty wycieczek – mówi Andrzej Studnicki, dyrektor biura turystyki zagraniczej Orbis Travel.
Podobnie jest w innych biurach. Nowa Itaka zwiększyła obroty o 60 proc., Triada zanotowała kilkudzisięcioprocentowy wzrost sprzedaży wczasów zagranicznych, a Neckermann ponad 40-proc. wzrost sprzedaży. Polacy najczęściej wybierają wypoczynek na Krecie i w Tunezji. Dużym wzięciem cieszą się wycieczki na wyspy greckie, do Egiptu, Hiszpanii, Włoch i Chorwacji.
Króluje Morze Śródziemne
Wyniki notowane przez biura turystyczne w pierwszych miesiącach tego roku i prognozy na wakacyjny sezon optymistycznie nastrajają więc na cały rok. Instytut Turystyki prognozuje, że w tym roku za granicę wyjedzie nawet 7 mln Polaków, czyli 20 proc. więcej niż przed rokiem. Większy ruch w biurach przełoży się oczywiście na lepsze wyniki finansowe.
Przychody firm przekroczą 6 mld zł.
– Szacujemy, że w całym roku kalendarzowym nasze
przychody wzrosną o 15- 20 proc. – twierdzi Marek Markiewicz, prezes Triady.
Najwięcej profitów zgarną największe biura turystyczne. Zdaniem Krzysztofa Łopacińskiego, dyrektora Instytutu Turystyki, wynika to z faktu, że na rynku jest coraz mniej konkurentów walczących o podobną ilość klientów, zatem najwięksi zarabiają coraz więcej.
Mało czarterów
Duży popyt na wycieczki zagraniczne ma też swoje minusy. Biura turystyczne alarmują, że klienci czekający z wyjazdem do ostatniej chwili mogą mieć później problemy z zakupem wycieczki. Problemem touroperatorów jest ograniczona oferta krajowych przewoźników czarterowych, obsługujących połowę oferowanych przez nich wycieczek.
– Nie ma z kim i czym latać. Część klientów odejdzie więc z kwitkiem – narzeka Piotr Henicz, dyrektor marketingu biura podróży Nowa Itaka.
Obecnie ponad 1 tys. firm turystycznych obsługuje zaledwie dwóch polskich przewoźników. Usługi czarterowe wykonują: Fisher Air i niskokosztowa linia należąca do PLL LOT – Centralwings. Zgodnie z szacunkami Marka Wychowańca, dyrektora sprzedaży w Fisher Air, obydwie linie mają w ręku ponad 60 proc. rynku – 22 proc. należy do Fisher Air, a 40 proc. do Centralwings. Pozostałe
udziały należą do tunezyjskich, tureckich, egipskich oraz greckich, cypryjskich czy ostatnio również hiszpańskich przewoźników. Problem w tym, że dla zagranicznych linii polski rynek nadal jest zbyt mały, a przez to nieopłacalny. W razie boomu na wycieczki zagraniczne zaoferują więc wyższe od krajowych przewoźników ceny.
– Z kolei wyższe ceny przelotu podrażają cenę wycieczki co najmniej o kilkanaście proc. i odstraszają polskich klientów biur podróży – mówi Marek Markiewicz, szef Triady.
Ponadto egzotyczni przewoźnicy, mimo wyższych cen, nie zawsze chcą obsługiwać połączenia z Polską.
Piotr Henicz mówi, że drugi rok z rzędu musiał odwołać wycieczki na grecką wyspę Karpatos, bo żaden tamtejszy przewoźnik czarterowy nie był zainteresowany wynajmem samolotu.
Sezonowe latanie
Jeżeli prognozowany przez touroperatorów boom na wycieczki potwierdzi się, to będą mieli oni problem z obsłużeniem większego ruchu turystycznego. Częste dziś awarie samolotów, kilkunastogodzinne opóźnienia czy wręcz odwołane wyloty będą na pewno częstszym zjawiskiem niż do tej pory. Tylko niektórzy zwrócą się do LOT-u i do zagranicznych przewoźników, a tym samym zwiększą ceny za wycieczki. Albo po prostu zamkną okienka z najbardziej obleganymi kierunkami, oferując w zastępstwie klientom mniej uczęszczane miejsca.
Sytuację mogłoby poprawić wejście na rynek czarterowy nowych przewoźników. Na to nie ma jednak na razie szans.
– Wąska oferta polskich firm w usługach czarterowych wynika z faktu, że w Polsce jest to działalność wybitnie sezonowa, trwająca dwa–trzy miesiące – uważa prof. Włodzimierz Rydzkowski, ekspert lotniczy z Uniwersytetu Gdańskiego.
Dlatego tani przewoźnicy na razie unikają czarterów.
– O tym, że nie jesteśmy zainteresowani tym rynkiem, decydują nie tyle duże koszty realne, bo one są porównywalne do regularnych połączeń, lecz koszty alternatywne – mówi Eryk Kłopotowski z niskokosztowej linii Sky Europe.
Jeden samolot Sky Europe w ciągu dnia obsługuje do czterech tras i na każdym z lotnisk zabiera nowych pasażerów. W razie wyczarterowania uwięziony zaś jest na jednym kierunku. Podobnie uważają inni tani przewoźnicy.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.Więcej
www.wakacje.pl; www.travelplanet.pl
www.pascal.onet.pl; www.easygo.pl
www.traveliada.pl; www.vtrip.pl
Anita Skiba, Cezary Pytlos