Unijny eksport najszybciej rósł do Indii (25 proc.) i Rosji (23 proc.), a import z Rosji (33 proc.) i Chin (23 proc.). Tak się składa, że właśnie te dwa ostatnie kraje mają największe nadwyżki w handlu z Unią – w przypadku Chin 85,7 mld euro i Rosji – 41,3 mld euro. Wśród państw członkowskich najlepiej w sferze handlu zagranicznego radzą sobie Niemcy, którzy mają dodatnie saldo na poziomie 135,9 mld euro, i mocno dystansują drugą Holandię (29,1 mld euro). Z kolei Brytyjczycy i Hiszpanie przodują pod względem rozmiarów deficytu, który w pierwszym przypadku sięga 80,7 mld euro, a w drugim – 59,9 mld euro.
Na tym tle deficyt Polski w obrotach handlu zagranicznego wydaje się skromniejszy – za styczeń–listopad wyniósł 8,3 mld (do października – o miliard mniej), ale też skala naszych obrotów jest trzykrotnie mniejsza od obrotów Hiszpanii i prawie 5,5 razy mniejsza od obrotów Wielkiej Brytanii. Jeśli czymś możemy zaimponować, to dynamiką eksportu. Jeśli nie liczyć państw bałtyckich i Cypru, to ze wskaźnikiem 19-proc. wysuwamy się na pierwsze miejsce wśród krajów Unii. Tylko że nasi najbliżsi partnerzy, których wyniki bierzemy zawsze za punkt odniesienia, także nie zasypiają gruszek w popiele. Ich dynamika eksportu jest tylko o kilka punktów procentowych niższa, toteż jakiekolwiek zwolnienie tempa naszego eksportu sprawi, że spadniemy na dalsze pozycje w krajach Wspólnoty.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.